publikacja 23.01.2015 17:01
Na początku stycznia Komisja Europejska zaleciła zniesienie recept na środek ellaOne, polecony przez Europejską Agencję Leków (EMA) na wniosek zainteresowanego producenta, czyli koncernu HRA Pharma.
Dzięki tej decyzji koncern nie musi przechodzić żmudnej procedury uzyskania pozwolenia w każdym z osobna kraju UE i uzyskuje dostęp do nowych rynków zbytu. Zaznaczono jednak, że ostateczna decyzja zależy od przepisów prawnych, obowiązujących w danym kraju.
Polscy eksperci, pracujący dla Europejskiej Agencji Leków (EMA), mieli odrębne zdanie w sprawie preparatu, podobnie jak przedstawiciele siedmiu innych państw UE. W ich opinii, jakość, bezpieczeństwo i skuteczność tego produktu nie została dostatecznie potwierdzona. Jednak 14 stycznia Ministerstwo Zdrowia poinformowało, że Polska musi się podporządkować i dopuścić ten środek do wolnej sprzedaży, co jest niezgodne z prawdą.
Jak to działa?
Producent wyraźnie zastrzega, że środek ten trzeba przyjąć natychmiast po współżyciu, najlepiej do 24 godzin, chociaż jak twierdzi powinien być skuteczny nawet do 120 godzin (5 dni). Jego działanie jest zależne od tego, w którym okresie cyklu znajduje się zażywająca go kobieta. Przyjęty w okresie przedowulacyjnym na tyle zakłóci naturalny przebieg cyklu, że spowoduje zagęszczenie śluzu, może nawet nie dopuścić do jajeczkowania, a tym samym do poczęcia. Natomiast przyjęty po owulacji, gdy zapłodnienie już nastąpiło, zatrzyma prawidłowy rozwój błony śluzowej macicy, co uniemożliwi zarodkowi dalszy rozwój i spowoduje jego śmierć. Substancją czynną jest octan ulipristalu, który łączy się z receptorami progesteronu (tzw. hormonu macierzyństwa), blokując jego wytwarzanie.
Warto zauważyć, że pigułka poronna RU-486 (mifepriston) ma podobne oddziaływanie tylko w dłuższym czasie. Także blokuje receptory progesteronu i również bywa zalecana jako tzw. antykoncepcja awaryjna. W Polsce nie jest udostępniona do użytkowania.
Czy to jest antykoncepcja?
Środek ellaOne zastosowany w drugim okresie cyklu ma charakter wczesnoporonny. Producent jednak twierdzi, że o ile nie dochodzi do ciąży, nie można mówić o poronieniu. Aby móc głosić taką tezę, zmieniono definicję poczęcia. Według tej terminologii połączenie komórki jajowej i plemnika, które zapoczątkowuje dynamiczny rozwój nowej istoty ludzkiej, poczęciem nie jest. Ma nim być zagnieżdżenie zarodka w błonie śluzowej macicy, co zapoczątkowuje zmiany w organizmie kobiety, czyli ciążę. Ta niezgodna z faktami biologicznymi teza pozwala na wmawianie kobietom, że środki antykoncepcji ratunkowej, mają jedynie działanie antynidacyjne (mało kto zna znaczenie tego słowa), ale nie działają poronnie. Oszukane kobiety myślą, że przyjmują środek zapobiegający poczęciu, a nie zdają sobie sprawy, że zabija on już poczęte dziecko w embrionalnej fazie rozwoju.
„Trutka na dzieci”
Zwracamy uwagę, że agencja, która jest europejskim odpowiednikiem FDA, zastrzegła w fachowym artykule medycznym, że preparat ellaOne, który został dopuszczony do sprzedaży w UE bez recepty, jest embryocidal, co w języku medycznym oznacza, iż powoduje obumarcie zarodka. Preparat działa silnie embriotoksycznie i embrioletalnie – śmiertelnie uszkadza poczęte dziecko. Nie ma wątpliwości, że ellaOne zabija embriony! Uzasadnione jest więc nazwanie tego preparatu trutką na dzieci lub antyludzkim pestycydem.
Środek ten w ogóle nie powinien być w Polsce dopuszczony do użytkowania, gdyż łamie ustawę o planowaniu rodziny z 1993 roku, która chroni życie dziecka poczętego, na co zwraca uwagę prof. Andrzej Zoll.
Wiele kobiet nie wie, w jakim okresie cyklu się znajduje i nie rozróżnia typowej antykoncepcji hormonalnej od tzw. „pigułki awaryjnej”, która w drugiej fazie cyklu ma charakter poronny.
Skutki
Duże dawki preparatu stosowanego w tzw. pigułkach awaryjnych mają bardzo niekorzystny wpływ na układ rozrodczy i gruczoły piersiowe oraz na układ pokarmowy, a także na układ sercowo-naczyniowy, nerwowy i psychikę kobiety.
FDA dodaje, że tego środka nie mogą przyjmować kobiety w ciąży (sic!) Producent zaś zastrzega, że nie zna skutków jego długoterminowego stosowania. Wspomina też, że istnieje ryzyko rozwoju ciąży pozamacicznej.
Dlaczego na receptę?
Producent ostrzega, aby ellaOne nie stosować często, gdyż brak danych nt. bezpieczeństwa jego stosowania przez dłuższy czas. Stwierdził także, że środek ten nie jest zalecany dla kobiet poniżej 18 roku życia.
Doświadczenie innych krajów, zwłaszcza Ameryki Łacińskiej, pokazuje, że ogólna dostępność tego środka powoduje, że stosuje go wiele nastolatek, których system hormonalny nie jest jeszcze dojrzały. Na dodatek przyjmują go więcej niż 1 raz w cyklu, najczęściej po każdej „przygodzie” w każdy weekend. Powoduje to także rozluźnienie obyczajów i łatwą decyzję o współżyciu oraz gwałtowny wzrost przypadków zachorowań na choroby przenoszone drogą płciową. W dłuższej perspektywie wiele dziewcząt bezpowrotnie traci płodność.
W supermarketach i w szkołach?
Koncerny, które są zainteresowane sprzedażą, „inwestują” w programy edukacji seksualnej. HRA Pharma prowadzi akcje „społecznego uświadamiania” w ponad 50 krajach. Znane są przypadki rozdawania tych środków starszym uczennicom w szkołach. Sponsora nietrudno znaleźć. Powstaje więc pytanie, czy dopuszczenie tych środków do wolnej sprzedaży, spowoduje, że będzie można je kupić jak aspirynę w supermarketach?
Wielkie pieniądze!
EllaOne zastosowało już ok. 3 mln kobiet w 70 krajach. Po bezprecedensowej decyzji Komisji Europejskiej koncern HRA Pharma liczy na 220 mln klientek. Szacuje, że w Polsce może zyskać co najmniej 9 mln użytkowniczek. Warto zauważyć, że Europejska Agencja Leków rekomendowała tylko jeden środek i zwolniła producenta z obowiązku przeprowadzenia dodatkowych testów, pozwalających w pełni ocenić zagrożenie, jakie wiąże się ze stosowaniem tego medykamentu. Koncern liczy, że ich produkt trafi do powszechnego użytkowania. Zarobi na tym naprawdę wielkie pieniądze.
Propaganda feministyczno – genderowa
Decyzja Komisji Europejskiej ma wyraźnie ideologiczne podłoże feministyczne i genderowe. Argumentem feministek są prawa kobiet do wolnego wyboru, czyli typowe hasła proaborcyjne.
Dziecko – „towar deficytowy”
Niepłodność staje się w Polsce chorobą społeczną. Tymczasem NFZ nie zamierza finansować leczenia metodą NaProTechnologii. Dofinansowania można otrzymać tylko na udział w programie in vitro. Wprowadzenie ellaOne to „produkowanie” klientów dla klinik zapłodnienia pozaustrojowego.
Co można zrobić?
Co możemy zrobić, gdy mamy puste kieszenie, a przeciwnik zarabia miliony? Wiemy jednak, że odrobina determinacji po naszej stronie, otwiera duże możliwości. Musimy się bronić! Starajmy się jednoczyć inicjatywy w celu wywierania nacisku na Ministerstwo Zdrowia. To ważne! Włączajmy się też do protestów.
Dotrzyjmy do ludzi z rzetelną informacją!
Drugim polem działania jest edukacja społeczna. Jak najszybciej trzeba dotrzeć z rzetelną informacją na temat działania i następstw tych środków do polskich kobiet, zwłaszcza do młodych dziewcząt, które mogą zrobić sobie nieodwracalną krzywdę. Rozmawiajcie, zwłaszcza z młodymi. Każdy według własnych możliwości. Mamy też obowiązek bronić życia poczętych dzieci, które same bronić się nie mogą.
redakcja@radioem.pl
tel. 32/ 608-80-40
sekretariat@radioem.pl
tel. 32/ 251 18 07