Jak się patrzy

Jak się patrzy

Franciszek Kucharczak

GN 37/2021 Otwarte

publikacja 16.09.2021 00:00

Myśl wyrachowana: Nieważne, jak coś wygląda, ważne, jakie jest.

Niedawno na Onecie i portalu NOIZZ ukazał się żywo dyskutowany tekst zachwalający książkę „Sakrament obłudy. Wspomnienia z seminarium”. „Bardzo wielu młodych ludzi, którzy idą do seminarium, to ludzie zwyczajnie brzydcy, z wadami lub dziwactwami fizjonomii” – oznajmia autor. A dlaczego, widząc kleryków czy młodych księży, nie mamy takiego wrażenia? A bo „to seminarium nauczyło tych ludzi dbać (czasami wręcz przesadnie) o swój wygląd”.

No patrzcie państwo! Ludzie stosują makijaże, farby, Photoshopa, łażą po klinikach chirurgii plastycznej, płacą krocie, a wystarczy się schludnie ubrać, żeby znikła brzydota, wady i „dziwactwa fizjonomii”. Dalej autor informuje ludzkość, że to nieprawda, iż na księdza idą nieszczęśliwie zakochani, którzy utracili miłość swojego życia. I tu akurat ma rację, ale zaraz niweczy ją stwierdzeniem: „Najczęściej do seminarium wstępują tacy, których żadna dziewczyna nie chciała”. Nie jest jasne, czy sam uważa się za wyjątek w tym względzie. Autor książki orzeka wreszcie, że w seminarium prawa logiki nie obowiązują i zdrowy rozsądek trzeba zostawić za drzwiami. „Moja droga w seminarium była też – w dużej mierze – moją drogą do ateizmu” – wyznaje, wyrażając zarazem pretensje, że został z tegoż seminarium krótko przed święceniami usunięty. Stało się więc tak, jak mu, jeszcze nastolatkowi, jeden ksiądz powiedział: „Wyrzucają czasami. Ot tak, za nic”. No, jego chyba za nic nie wyrzucili. Sam przecież przyznał, że szedł „drogą do ateizmu”, więc się pewnie przełożeni wreszcie zorientowali. I dobrze, bo ksiądz „a-teista” jest do przyjęcia tylko w tym sensie, że nie lubi herbaty. W zwykłym sensie nie jest do przyjęcia. Nie może świadczyć o Jezusie, bo Go nie zna. Gdyby poznał Go osobiście, a nie teoretycznie, ateizm nie byłby dla niego możliwy, niezależnie od tego, co by go spotkało w seminarium czy gdziekolwiek. Relacja z Jezusem jest sprawą kluczową. Bez Niego rzeczywistość widzi się w fałszywym świetle i tak się ją relacjonuje. Wtedy na przykład zwykłe ludzkie wady, jakich ani seminarium, ani sutanna nie niwelują, stają się „sakramentem obłudy”.

Cóż, jeśli ktoś chce o kimś coś złego powiedzieć, zawsze znajdzie powód – nawet gdyby to był ktoś bezgrzeszny, o czym świadczy przypadek Pana Jezusa. „Żarłok i pijak, przyjaciel grzeszników” – tak wyglądał Zbawiciel w oczach faryzeuszy. Relacje te brały się z faktów, bo Jezus rzeczywiście jadł z grzesznikami, ale faryzeusze widzieli to tak, jakby grzeszył z jedzącymi. Nie w Jezusie był więc problem, lecz w tym, co było w sercach oceniających Go. Bo tak to już jest, że sposób relacjonowania więcej mówi o autorze relacji niż o jej przedmiocie.

W każdym pokoleniu ta sytuacja się powtarza. Wciąż „jak cię widzą, tak cię piszą”, a przecież widzą zupełnie różnie. Skutek jest taki, że opisują nie rzeczywistość, lecz własne wady wzroku. Dobrze cię „pisać” mogą tylko wtedy, gdy lepiej widzą Jezusa niż ciebie.

Pierwsza strona Poprzednia strona strona 1 z 2 Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..

Radio eM

redakcja@radioem.pl
tel. 32/ 608-80-40
sekretariat@radioem.pl
tel. 32/ 251 18 07

WERSJA DESKTOP
Copyright © Instytut Gość Media. Wszelkie prawa zastrzeżone.