„Zawsze kiedy przyjdę do Pana Jezusa, to tak jestem przed Nim jak dziecko zbrukane, szczęśliwe, że się dostało do swojej ukochanej mamusi i wcale o tym nie myśli, że ono jest brudne i czy matka jest z niego zadowolona czy nie.
Jak to się dzieje, że święci zostają świętymi? Zastanawiali się państwo nad tym? Są przecież ludzie, którzy mają do tego wręcz wymarzone warunki i co? I nic. Są też i tacy, którzy po czubek głowy tkwią w niesprzyjającym Bogu świecie i wydają zaskakujące owoce – tak jak dzisiejsza patronka.
Warszawa stała w ogniu walki już od ponad miesiąca. Zmasowane natarcia kolejnych niemieckich oddziałów raz za razem uszczuplały siły powstańców. Zacięta walka toczyły się o każdy dom i każdą barykadę. A w szpitalu polowym, zorganizowanym w piwnicach firmy "Alfa-Laval" u zbiegu ulic Tamka i Smulikowskiego, przybywało rannych.
Myślę, że dzisiejsza patronka byłaby zażenowana tym, że poświęca się jej czas. Że zwraca się dzisiaj na nią uwagę, podczas gdy ona sama przez całe swoje życie w centrum uwagi stawiała potrzebującego człowieka. Ubogiego, odrzuconego, umierającego, w którym widziała oblicze Chrystusa.
W 1908 roku, w Wielki Czwartek, w życiu dzisiejszej patronki dokonała się fundamentalna przemiana. Tak pisała o tym po latach, na wyraźne życzenie przełożonych : "[wtedy] pierwszy raz usłyszałam tak wyraźnie (...), wewnętrzny, słodki i melodyjny [głos Jezusa], który napełnił mnie prawdziwym szczęściem”.
Co roku 3 września jedno z najmniejszych państw Europy obchodzi sporą uroczystość. Nie, nie jest to ani Watykan, ani Monako. To San Marino, a uroczystość związana jest z legendarnymi początkami tej wyjątkowej, liczącej sobie ledwie 33 tys. mieszkańców, republiki.
Z życia dobrze wiemy o tym, że trzeba bardzo uważać na to, co się komunikuje, komu się komunikuje i w jakim momencie się komunikuje. Dzisiejsze czasy dopisały jeszcze do tych trzech zasad czwartą : komunikując, trzeba jeszcze uważać na środek przekazu, z którego nasz komunikat korzysta.
Wspominamy dzisiaj aż dwóch patronów. Obaj żyjący w I wieku naszej ery, obaj wysoko postawieni w religijno-społecznej hierarchii Izraela i obaj zafascynowani postacią Jezusa oraz Jego nauką.
Z czym kojarzy nam się San Francisco? Oczywiście z piosenką Scotta McKenzie z 1968 roku, tą o kwiatach we włosach, jak przystało na hymn hippisów. Dalej ze sławną gorączką złota w pobliskim Sacramento, z koleją żelazną, która wyrosła na tym złocie, z monumentalnym mostem Golden Gate, z więzieniem Alcatraz, z Chinatown? To wszystko prawda, a skojarzenia z San Francisco można by mnożyć i mnożyć. Ja jednak chciałbym dodać do nich jeszcze jedno
Do zabudowań Santa Giulia chwiejnym krokiem zbliżała się młoda kobieta. Nie szła od strony drogi, tylko od linii lasu. Miała potargane ubranie i obficie krwawiła z ran na ciele. Na jej widok w wiosce podniósł się lament. Małe dzieci natychmiast pochowane zostały do domów, jednak mężczyźni nie zbliżyli się do przybyłej.
redakcja@radioem.pl
tel. 32/ 608-80-40
sekretariat@radioem.pl
tel. 32/ 251 18 07