publikacja 27.02.2016 10:35
W 1995 r. Wojskowy Sąd Wojewódzki w Warszawie unieważnił wyrok w uzasadnieniu stwierdzając, że "Bury" działał w stanie wyższej konieczności, który zmuszał go do "podejmowania działań nie zawsze jednoznacznych etycznie". Odmienną opinię wydał po prowadzonym śledztwie IPN.
W czasie pacyfikacji spalono wsie: Zanie, Zaleszany, Końcowizna, Szpaki i Wólka Wygonowska, zamieszkane przez ludność białoruską wyznającą prawosławie. Według szacunków społecznego komitetu rodzin ofiar zginęły 82 osoby, w tym 30 furmanów, z usług których oddział korzystał, aby się przemieszczać po okolicy. IPN, który prowadził śledztwo dotyczące pacyfikacji, przyjmuje, że ofiar było 79.
"Nie kwestionując idei walki o niepodległość Polski prowadzonej przez organizacje sprzeciwiające się narzuconej władzy, do których należy zaliczyć Narodowe Zjednoczenie Wojskowe, należy stanowczo stwierdzić, iż zabójstwa furmanów i pacyfikacji wsi w styczniu i lutym 1946 r. nie można utożsamiać z walką o niepodległy byt państwa, gdyż nosi znamiona ludobójstwa" - czytamy w dokumencie podsumowującym śledztwo IPN w sprawie Rajsa.
Badacze sprawy "Burego" próbując wyjaśnić wydarzenia sprzed kilkudziesięciu lat dotarli do ocalałych świadków tamtych wydarzeń i dokumentów komunistycznej bezpieki. Wyłania się z nich obraz dramatu, którego przyczyny wciąż trudno zrozumieć.
Romuald Rajs, po ukończeniu szkoły podoficerskiej, rozpoczął służbę w plutonie konnym 85 Pułku Piechoty w Nowej Wilejce. Z jednostką tą walczył w trakcie wojny obronnej 1939 r. Pułk Rajsa został rozbity w trakcie bitwy pod Tomaszowem Mazowieckim 6 wrześnie 1939 r. Po trwającym niemal dwa tygodnie szlaku bojowym żołnierze z rozbitej jednostki dotarli w okolice Berezy Kartuskiej na dzisiejszej Białorusi, gdzie zostali rozbrojeni.
W przeciwieństwie do wielu żołnierzy wojny obronnej Rajs nie trafił do sowieckiej niewoli. Pozostał na terenach okupowanych przez Sowietów, imając się różnych zajęć i utrzymując słabe kontakty z rodzącą się w bardzo trudnych warunkach konspiracją. Jego służba w podziemiu na dobre rozpoczęła się w 1942 r., gdy nawiązał stosunki z funkcjonującym w Wilnie środowiskiem narodowej ONR-Falangi i tworzonego przez nią 1. Pułku Pancernego im. Bolesława Chrobrego. Przez kolejne miesiące dowodził oddziałami, które później stały się częścią legendarnej 3. Wileńskiej Brygady Armii Krajowej - jednej z najlepszych formacji partyzanckich, walczących z trzeba wrogami: Niemcami, Sowietami i kolaborującymi z III Rzeszą formacjami litewskimi.
Rajs dał się poznać jako organizator szkolenia żołnierzy. Dzięki jego wysiłkom w ciągu kilku miesięcy 3. Brygada stała się jednostką mającą najmniejsze straty i osiągającą najlepsze rezultaty w akcjach bojowych spośród wszystkich walczących na Wileńszczyźnie. I Kompania dowodzona w akcjach bojowych przez Rajsa stała się elitarnym, doskonale uzbrojonym oddziałem, mającym wykonywać najtrudniejsze misje. Rajs wielokrotnie osobiście prowadził natarcia kompanii. "Bury" okazał się również oficerem bezwzględnym. Kilkukrotnie wydawał rozkaz rozstrzelania wszystkich wziętych do niewoli jeńców.
"Bury" odegrał decydującą rolę w tzw. puczu w dowództwie Brygady. W grudniu 1943 r. aresztował wysłanników Komendy Okręgu AK, którzy chcieli odwołać dowodzącego oddziałem Gracjana Fróga "Szczerbca". Według niektórych autorów, m.in. Jerzego Kułaka, współautora książki "Konspiracja i opór społeczny w Polsce 1944-1956. Słownik biograficzny" na rozkaz Rajsa wymierzono oficerom karę chłosty. Mimo tak rażącej niesubordynacji KO AK zgodziła się na pozostawienie "Szczerbca" na czele Brygady. W kolejnych miesiącach Rajs przeprowadził spektakularne akcje wymierzone w Niemców.
W lipcu 1944 r. po aresztowaniach przez NKWD żołnierzy wileńskich brygad AK Rajs w obliczu beznadziejnej sytuacji zdecydował się na rozwiązanie oddziału. W maju 1945 r. po skontaktowaniu się ze słynnym dowódcą Zygmuntem Szendzielarzem "Łupaszką" wrócił do walczącego z sowiecką okupacją podziemia. Po tym gdy Szendzielarz wydał rozkaz rozwiązania 5. Wileńskiej Brygady AK "Bury" postanowił walczyć dalej. Podporządkował swój oddział Narodowemu Zjednoczeniu Wojskowemu. Został awansowany do stopnia kapitana i objął funkcję szefa Pogotowia Akcji Specjalnej (PAS) w Okręgu NZW Białystok. Jego oddział, nazywany teraz 3. Wileńską Brygadą NZW (w sumie 228 żołnierzy), stanowił największe ugrupowanie tej organizacji na Białostocczyźnie.
We wrześniu 1945 r. Rajs otrzymał od swojego dowódcy mjr. Jana Szklarka "Kotwicza" rozkaz, który miał ogromny wpływ na wydarzenia z końca stycznia 1946 r. Chodziło o pacyfikację jednostek UBP, agend UBP, zorganizowanie "odwetu na wrogiej ludności do sprawy konspiracyjnej". Od tego momentu działania "Burego" stają się coraz bardziej brutalne. Do realizacji rozkazu Rajs przystąpił w styczniu 1946 r. obejmując dowództwo nad 3. Wileńską Brygadą NZW, liczącą około 120 żołnierzy.
Wydarzenia ostatnich dni stycznia 1946 r. nie są do końca jasne z powodu wielu sprzeczności w zeznaniach świadków. Bez wątpienia jednak dramat rozpoczął się 27 stycznia, gdy oddział "Burego" zatrzymał się we wsi Łozice. W tym dniu do tej miejscowości zjechała na furmankach znaczna grupa mieszkańców z kilkunastu pobliskich wsi, aby przewieźć drzewo opałowe do Orli na potrzeby tamtejszego urzędu. Kolejnego dnia polscy żołnierze nie pozwolili furmanom wrócić do rodzinnych wsi. Część zaprzęgów została na rozkaz "Burego" przejęta w celu wykorzystania do ataku na posterunek MO w Hajnówce. Rajs nie zdawał sobie sprawy, że w miejscowości znajduje się również transport kolejowy oddziałów sowieckich. Żołnierze sowieccy nie dopuścili do zajęcia miasteczka i oddział Rajsa wycofał się do wsi Zaleszany.
29 stycznia mieszkańcy wsi zostali powiadomieni przez członków oddziału o konieczności przybycia "na zebranie" w jednym z domów. Po zgromadzeniu w tym domu mieszkańców wywołano na zewnątrz dwóch mężczyzn - w tym 16-letniego syna sołtysa. Na podwórku obaj zostali zastrzeleni. Jak czytamy w dokumentach ze śledztwa IPN: "Do domu, gdzie zgromadzono mieszkańców, wszedł oficer - dowódca, którym najpewniej był R. Rajs +Bury+. Po oddaniu strzału z pistoletu do góry, co uciszyło zebranych, oznajmił im, że przestaną istnieć, a wieś zostanie spalona. Według innych zeznań +Bury+ odczytał ludziom rozkaz, z którego wynikało, że +wszyscy zginiemy za współpracę z bolszewikami+".
Drzwi chałupy zostały zamknięte. Następnie podpalono słomianą strzechę. Płonący budynek obstawiła część żołnierzy oddziału. Mieszkańcy podjęli próbę ucieczki z domu przez drzwi i okna znajdujące się z drugiej strony. Pilnujący tego wyjścia żołnierze nie strzelali bezpośrednio do uciekających, oddając strzały ponad nimi. W spalonym domu nikt nie zginął. Ofiary przyniosło podpalenie pozostałych zabudowań.
W zeznaniach składanych przez ocalałych podczas prowadzonego przez ubecję śledztwa napisano o śmierci szesnastu mieszkańców wsi: "Rodzina ta nie poszła na zebranie, bo nie mieli w czym, byli biedni, nie mieli nawet butów. Z rodziny Nikity Niczyporuka zginęła: jego żona Maria i troje dzieci (). Wymieniona Maria Niczyporuk zmarła w następstwie postrzału lub poparzeń w szpitalu. Córka Marii Niczyporuk zeznała, że +matka nie poszła na zebranie, bo nie chciała zostawić samych dzieci, a ponadto obawiała się, że na zebraniu będą wywozić na roboty+. Spaleniu uległa córka Bazyla i Tatiany Leończuków - nieochrzczone, 7-dniowe dziecko, gdyż matka zostawiła je w domu, będąc przekonana, iż niezwłocznie wróci z zebrania (). Podczas ucieczki ze swojego płonącego domu został zastrzelony Grzegorz Leończuk wraz z dwójką małych dzieci: Konstantym w wieku 3 lat i 6-miesięcznym Sergiuszem".
W kolejnych dniach oddział Rajsa dokonał kolejnych zbrodni na miejscowej ludności. 31 stycznia żołnierze dotarli do miejscowości Puchały Stare, gdzie w pobliskim lesie rozstrzelano 30 spośród zatrzymanych furmanów, wypuszczając przy tym kilka osób, które zadeklarowały polskie pochodzenie. Według zeznań jednego z mieszkańców "na wsi ludzie mówili, że ci których rozstrzelano w Puchałach Starych, to byli konfidenci i dowódca Bury oddziału wybrał tych konfidentów pod pozorem, aby na furach wozili jego oddział, a potem ich zlikwidował". Inna z mieszkanek wsi stwierdziła: "Była to prosta wieś i nikt nie sprzyjał ani komunistom, ani sowietom. Po prostu każdy chciał tutaj spokojnie żyć". Według IPN nie ma dowodów na współpracę mieszkańców wsi z reżimem komunistycznym.
2 lutego odziały Rajsa spacyfikowały dwie kolejne białoruskie wsie: Zanie i Szpaki. Jedna z mieszkanek wsi tak zapamiętała ten dzień: "przyszło dwóch mężczyzn, którzy mieli na sobie zielone ubrania, to pytali się jakiego jesteśmy wyznania, po uzyskaniu odpowiedzi, że prawosławni powiedzieli +siedźcie w domu i nie wychodźcie na zewnątrz+.() Przez okno widziałam jak podpalają dom sąsiada (). Wszyscy uciekliśmy". Tego dnia zginęło 31 osób.
3. Wileńska Brygada NZW została częściowo rozbita przez Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego trzy miesiące później. Rajs wyjechał najpierw do Elbląga, a w marcu 1947 r. do Karpacza, gdzie kupił pralnię, którą prowadził wraz z żoną.
17 listopada 1948 r. został aresztowany przez UB. Obciążające dla Rajsa informacje prawdopodobnie pochodziły od aresztowanej przez UB łączniczki NZW. Według biografa Rajsa Jerzego Kułaka w śledztwie podał miejsce pobytu swojego zastępcy, ppor. Kazimierza Chmielowskiego "Rekina", oskarżając go również o dokonanie pacyfikacji wsi białoruskich i niezgodnie z prawdą o rozstrzelanie funkcjonariuszy UB i MO pod Brzozowem. Ujawnił też ukryte w Karpaczu archiwum NZW. Jego współpraca wynikała z wiary w zapewnienia UB, że jeśli wyda pozostałych członków NZW, to znajdzie się na wolności. Pod koniec śledztwa odmawiał zeznań nie wierząc już w zapewnienia ubeków.
Na pokazowym procesie nie przyznawał się do mordu na furmanach, zrzucił winę na swego zastępcę. Szybko ogłoszony wyrok śmierci wykonano 30 grudnia 1949 r. w Białymstoku. Do dziś nie wiadomo, gdzie został pochowany. W 1995 r. Wojskowy Sąd Wojewódzki w Warszawie unieważnił wyrok w uzasadnieniu stwierdzając, że Rajs dokonując pacyfikacji działał w stanie wyższej konieczności, który zmuszał go do "podejmowania działań nie zawsze jednoznacznych etycznie".
Odmienną opinię wydał po prowadzonym śledztwie IPN: "W żadnym też wypadku nie można tego co się zdarzyło usprawiedliwiać walką o niepodległy byt Państwa Polskiego. Wręcz przeciwnie akcje Burego przeprowadzone wobec mieszkańców podlaskich wsi, wspomagały komunistyczny aparat władzy i to przede wszystkim poprzez obniżenie prestiżu organizacji podziemnych, dostarczenie argumentów propagandowych o bandytyzmie oddziałów partyzanckich".
W swoim śledztwie Instytut Pamięci Narodowej badał motywy działań Rajsa. W zeznaniach świadków pacyfikacje tłumaczono zemstą za współpracę z Sowietami. W przypadku Zaleszan miało to być również "wyrównanie rachunków" za zabicie polskich żołnierzy we wrześniu 1939 r. Według jednego ze świadków "Bury" i jego żołnierze wielokrotnie prowadzili rozpoznania przebierając się w mundury sowieckie. W trakcie jednego z nich dowiedzieli się o zbrodni z 1939 r.: "W Zaleszanach rozmawiali z osobami pochodzenia białoruskiego, którzy pochwalili się, że we wrześniu 1939 r. rozbroili i zamordowali 3 żołnierzy polskich. W ten sposób chcieli pokazać swoją nienawiść do Polski, a przychylny stosunek do sowietów. Wiedza ta spowodowała, że +Bury+ +wymierzył sprawiedliwość+".
Większość mieszkańców Zaleszan zaprzeczała, aby fakt zabójstwa polskich żołnierzy miał miejsce. W opinii śledczych IPN "jeżeli mamy traktować R. Rajsa i członków jego oddziału jako żołnierzy, to nie byli oni uprawnieni do wymierzania za to sprawiedliwości".
Wydarzenia ze stycznia i lutego 1946 r. były również spowodowane przekonaniem Rajsa o sprzyjaniu miejscowej ludności komunistom.
Zdaniem historyków Rajs był niezwykle odważnym oficerem liniowym, doskonale sprawdzającym się w ryzykownych akcjach. Nie predestynowało to jednak "Burego" do dowodzenia takim oddziałem jak Brygada NZW. Jego działania przynosiły największe efekty, gdy miał nad sobą oficera o ogromnym autorytecie - majora Zygmunta Szendzielarza "Łupaszkę". W NZW "Bury" stał się oficerem niezależnym od jakichkolwiek struktur dowódczych, a walkę niepodległościową zaczął traktować w kategoriach niemal osobistej zemsty.
Przez cały okres PRL Rajs, podobnie jak inni żołnierze antykomunistycznego podziemia, był nazywany przez propagandę bandytą. Mimo to wśród dużej części społeczności Białostocczyzny został otoczony legendą obrońcy przed sowiecką okupacją. Wśród ludności białoruskiej i wyznawców prawosławia często jednak kojarzony jest z ludobójstwem, przez co wiele prób uczczenia postaci Rajsa budzi kontrowersje. W sobotę ONR organizuje I Hajnowski Marsz Żołnierzy Wyklętych.
Do wysuwanych wobec Rajsa zarzutów odniósł się w swoim śledztwie IPN: "działania pacyfikacyjne przeprowadzone przez +Burego+ w żadnym wypadku nie sprzyjały poprawnie stosunków narodowych polsko-białoruskich i zrozumienia walki polskiego podziemia o niepodległość Polski. Przeciwnie - tworzyły często nieprzejednanych wrogów lub też rodziły zwolenników dążeń oderwania Białostocczyzny od Polski. Żadna zatem okoliczność nie pozwala na uznanie tego co się stało za słuszne".
O ustaleniach śledztwa IPN w sprawie "Burego" można przeczytać na: http://ipn.gov.pl/wydzial-prasowy/komunikaty/informacja-o-ustaleniach-koncowych-sledztwa-s-2802zi-w-sprawie-pozbawienia-zyc
redakcja@radioem.pl
tel. 32/ 608-80-40
sekretariat@radioem.pl
tel. 32/ 251 18 07
Sprawa "Burego"