"Sakrament" eutanazji
HENRYK PRZONDZIONO /Foto Gość

"Sakrament" eutanazji

Komentarzy: 13

Błażej Kmieciak Błażej Kmieciak

GOSC.PL

publikacja 14.12.2016 11:25

Czy pacjent ma prawo do opieki duszpasterskiej w chwili, w której... chce odebrać sobie życie?

Podobne pytanie pojawiło się w związku z informacją medialną dotyczącą zgody kanadyjskich biskupów Regionu Atlantyckiego, którzy stwierdzili, że obowiązkiem kapłana jest towarzyszenie wiernemu w momencie, w którym zamierza odebrać on sobie życie w drodze eutanazji. Jak zaznaczają hierarchowie „nie możemy wypowiadać się na temat odpowiedzialności i winy innych ludzi” (…) Chcemy zaznaczyć, że duszpasterstwo nie może być zredukowane do norm dotyczących przyjmowania sakramentów lub celebracji pogrzebowych”. W depeszach medialnych dodano, że kanadyjscy biskupi w sposób pozytywny wypowiedzieli się na temat nie tylko możliwości sakramentalnego towarzyszenia osobie, która rozważa eutanazję, ale również wskazali na możliwe odnalezienie odpowiedniej formuły pogrzebu dla podobnych osób. 

Pomysł

Informacja ta z całą pewnością mogła zaskoczyć wiele osób. W sposób wyraźny odnosi się ona do postawy, w której kapłan przyjmuje z jednej strony pozycję obserwatora rzeczywistości, w której uczestniczy. Z drugiej zaś perspektywy wychodzi naprzeciw cierpieniu, którego doświadcza np. śmiertelnie chory pacjent. Głosy krytyki w podobnym ujęciu są całkowicie naturalne. Przecież Kościół katolicki bardzo jasno wypowiada się na temat biernej oraz czynnej eutanazji. W tym miejscu jednak warto podjąć pewną dyskusję.

Przecież kapłani obecni są przed momentem dokonania egzekucji, choć – pomimo nadal licznych dyskusji – Kościół nie pochwala stosowania kary śmierci. Więcej, kapłani, jak np. ks. Marek Poryzała, pracują z ludźmi, którzy zamierzają popełnić grzech. W tym ostatnim przypadku chodzi o prostytutki, którym kapłan pomaga, z którymi rozmawia, wielokrotnie wpiera, a nierzadko również spowiada. Zabicie człowieka oraz uprawianie nierządu to przecież takie same grzechy, jak i eutanazja. We wszystkich tych przypadkach dostrzec można ewidentny gwałt na godności człowieka. W pewnych jednak sytuacjach księża są przy ofiarach egzekucji lub prostytucji. Czemu zatem mają nie być przy człowieku, który chce się zabić?

Nie jest łatwe

Dyskusja o cierpieniu i umieraniu zawsze dotyczy konkretu. Wszelkie teoretyzowanie może być skazane na porażkę. Jak oceniać człowieka, który wyje z bólu, u którego leki nie działają? Jak ocenić osobę, która widzi cierpienie syna, córki, którzy nie jedzą, bo owo jedzenie powoduje konkretne cierpienie? Ocena jest tutaj niewskazana i niepotrzebna. To są sytuacje graniczne, które wymagają skupienia i zatrzymania się na człowieku. Nieco inaczej należy jednak spojrzeć na postać kapłana. Kim on jest w tej sytuacji? W momencie, w którym towarzyszy skazańcowi, jest jego ostatnią nadzieją. Genialnie ukazuje to scena w filmie o św. Janie Bosko, który krzyczy do skazanego na śmierć swojego wychowanka „Bądź dzielny!”. Po czym pada na kolana i wyje. Kara śmierci wywołuje dyskusje, których tutaj nie rozstrzygniemy. Ksiądz jest jednak tym, który przed śmiercią daje szansę, by człowiek stał się niczym „dobry łotr”. Podobnie w przypadku prostytucji. Owszem, kapłan spowiada dziewczyny. Wspomniany ks. Marek stwierdza jednak wprost: tutaj jest spowiedź, ale rzadko jest rozgrzeszenie. Te dziewczyny potrzebują pomocy, potrzebują kogoś, kto wreszcie ich przedmiotowo nie traktuje. One jednak wielokrotnie – z różnych przyczyn – nadal trwają w swoich działaniach. Ksiądz do nich idzie, ale nie po to, by usprawiedliwić ich działania.

A w eutanazji? Jaki ma tutaj pojawić się sakrament, skoro w każdym z nich musi wystąpić element odpuszczenia grzechów? Jak kapłan ma odpuścić grzech, skoro dana osoba jest przekonana, że chce go popełnić?

Obecność

Kapłan jest świadkiem, bywa w różnych miejscach, w których ludzie popełniają grzechy. Nie jestem księdzem. Nie wiem, jak postąpiłbym w sytuacji, w której ktoś poprosiłby mnie, bym był obecny w momencie dokonywania na nim eutanazji. Intuicyjnie myślę, że kapłan w podobnej sytuacji może pojawić się w tym miejscu. Może nadal walczyć, próbować wesprzeć, stać i modlić się, błagając Boga o pomoc, o cud. Nie można oczekiwać jednak, by działał niezgodnie z własną wiarą oraz powołaniem. Jego obecność nie może być akceptacją grzechu, ale ma być wołaniem o życie, które eutanazja kończy z mocno dyskusyjnym „szacunkiem”. 

Autor jest doktorem socjologii prawa, bioetykiem oraz pedagogiem specjalnym. Koordynuje prace centrum Bioetyki Instytutu Ordo Iuris, prowadzi także blog na stronie gosc.pl

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..

Radio eM

redakcja@radioem.pl
tel. 32/ 608-80-40
sekretariat@radioem.pl
tel. 32/ 251 18 07

WERSJA DESKTOP
Copyright © Instytut Gość Media. Wszelkie prawa zastrzeżone.