publikacja 04.07.2021 18:21
Wspólną modlitwą i Marszem Pamięci uczczono w Kielcach ofiary pogromu ludności żydowskiej sprzed 75 lat. W miejscu pogromu kieleckiego przed kamienicą przy ulicy Planty 7/9 zapłonęły znicze.
Uroczystości zorganizowane przez kieleckie Stowarzyszenie im. Jana Karskiego rozpoczęła modlitwa z udziałem rabinów i duchownych różnych wyznań przy grobie ofiar pogromu na cmentarzu żydowskim na Pakoszu. Następnie sprzed pomnika Menora przy al. IX Wieków Kielc wyruszył Marsz Pamięci. Jego uczestnicy przeszli przed budynek dawnej synagogi przy ul. Warszawskiej, aby zatrzymać się przy Memoriale Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata upamiętniających Polaków ratujących Żydów podczas II wojny światowej.
"Mamy wiele powodów do płaczu żalu i smutku, co najmniej 3 miliony. Mamy wiele powodów do wstydu i skruch - kilkadziesiąt, a może nawet kilkaset tysięcy. Ale dzisiaj zgromadziliśmy się dla 46 przyczyn naszego smutku, łez, opłakiwania, zawstydzenia i zadumy. Mamy jednak także wiele przyczyn by odczuwać wdzięczność, tę piękną i czystą odmianę miłości lub źródło miłości" - mówił podczas niedzielnych uroczystości Bogdan Białek, prezes stowarzyszenia im. Jana Karskiego.
Wspominał, że historię tożsamość, kulturę, duchowość i kielecką tożsamość tworzyły również tysiące Żydów. "Każdy kielczanin ma w sobie też tożsamość tworzoną przez żydowskich budowniczych naszego miasta" - powiedział.
Jak mówił, Żydzi wznosili budynki, które nadal stoją i służą mieszkańcom Kielc, instytucjom, urzędom, przedsiębiorstwom, kulturze miejskiej i ochronie zdrowia. Przypomniał, że Żydzi wybudowali m.in. pierwszy teatr w mieście, założyli pierwsze kino, zbudowali hale targowe, rozbudowali szpital miejski. Podkreślił, że do 1942 roku co trzeci mieszkaniec Kielc był Żydówką lub Żydem.
"Oprócz wszystkich słów, które tego dnia i w tym miejscu możemy skierować do was Żydzi, oprócz słów żalu, wstydu i skruchy. Niech wybrzmi także to jedno słowo do dzisiaj niewypowiedziane - dziękuję" - powiedział.
Bogdan Wenta, prezydent Kielc podkreślił, że kieleccy Żydzi, którzy przeżyli traumę drugiej wojny światowej i Holocaustu nie zaznali spokoju po powrocie do domu.
"Kiedy zakończył się ten dramat i ktoś wracał do siebie do domu, obolały zmęczony, zraniony - nie znalazł spokoju, napotkał śmierć. Naszym obowiązkiem jest, aby o tym pamiętać, aby było to przestrogą, że tak naprawdę mówimy o sąsiadach" - mówił Wenta.
Avi Borenstein, założyciel i przewodniczący Projektu Pamięci Żydów Ostrowieckich z siedzibą w Izraelu mówił, że pogrom ludności żydowskiej w Kielcach był najprawdopodobniej "najbardziej tragicznym wydarzenie po Holokauście".
"W swym następstwie uświadomił ocalonym, włączając w to moich urodzonych w Ostrowcu Świętokrzyskim rodziców, że w Polsce nie czekała na nich żadna przyszłość. Ale teraz zarówno ja jak i inni potomkowie ocalonych szczerze doceniam wysiłki polskich obywateli, którzy mieli na celu ratunek żydowskich współobywateli. Doceniamy również historyków, którzy pomimo różnicy zdań i poglądów na tematy historyczne nie boją się poruszać bolesnych i tragicznych wydarzeń w poszukiwaniu prawdy, by w miarę możliwości uniknąć tego typu wydarzeń w przyszłości" - podkreślił.
Michael Schudrich, naczelny rabin Polski, powiedział PAP, że pogrom kielecki był tragedią dla wszystkich polskich obywateli. "Naszym wspólnym obowiązkiem jest pamiętać. Być może kiedy pamiętamy razem robimy jeden krok dalej, aby nie dopuścić do tego, żeby takie tragiczne wydarzenia się powtórzyły" - powiedział.
Dorota Koczwańska-Kalita, naczelnik kieleckiej delegatury IPN w Kielcach podkreśliła w rozmowie z PAP, że 75. rocznica powinna stanowić refleksję dla wszystkich stron sporu historycznego o zdarzenia z 4 lipca 1946 roku. Zaznaczyła, że kontekst polityczny, w którym znalazła się Polska 1945 roku miał bardzo istotny wpływ na wydarzenia związane z pogromem.
75. rocznica pogromu Żydów w Kielcach⬇️
— Instytut Pamięci Narodowej (@ipngovpl) 4 lipca 2021
Hołd pomordowanym oddali naczelnik Delegatury #IPN w Kielcach, dr Dorota Koczwańska-Kalita oraz dyrektor Oddziału IPN w Krakowie dr hab. Filip Musiał. pic.twitter.com/O6JC99DVKw
"Ciągłe przerzucanie się czy był to antysemityzm czy prowokacja, nie powinno przesłaniać źródeł, dokumentów i faktów, na których powinniśmy opierać nasze efekty badania" - podkreśliła.
"Badania powinny być oparte na sporze merytorycznym, a nie ideologicznym. Jeśli będziemy się oblekać w gorsety lewicowo-liberalne czy konserwatywno-prawicowe, będziemy ahistoryczni, czy będziemy tworzyć spory pozanaukowe, nie osiągniemy nigdy celu, jakim powinna być pamięć oparta na zrozumieniu" - powiedziała Koczwańska-Kalita.
Kielecki pogrom w 1946 r. sprowokowała plotka o uwięzieniu przez Żydów chrześcijańskiego chłopca i rzekomym dokonaniu na nim rytualnego mordu. Dziewięć z dwunastu osób oskarżonych o masakrowanie Żydów skazano w pospiesznym, pokazowym procesie na śmierć i stracono.
4 lipca 1946 r. w Kielcach poza wydarzeniami na Plantach doszło w okolicach do innych zajść, w których ofiarami stali się obywatele narodowości żydowskiej. Na tle rabunkowym zamordowano mieszkankę Kielc pochodzenia żydowskiego Reginę Fisz i jej kilkutygodniowe dziecko.
Zgodnie z ustaleniami pionu śledczego IPN w czasie pogromu w Kielcach, w którym uczestniczyli cywilni mieszkańcy miasta, milicjanci i żołnierze, zginęło 37 osób narodowości żydowskiej i troje narodowości polskiej. 35 Żydów zostało rannych.
Zobacz też: Letni dzień na umieranie
redakcja@radioem.pl
tel. 32/ 608-80-40
sekretariat@radioem.pl
tel. 32/ 251 18 07
W Kielcach upamiętniono ofiary pogromu ludności żydowskiej