Co wiemy o rodzicach polskich prezydentów? Najwięcej do tej pory opowiedział Lech Wałęsa, pozostali są lub byli raczej powściągliwi. Państwo Janina i Jan Dudowie to pierwsza tak eksponowana para. Mówią, że całkowicie oddali syna na służbę publiczną. Przedtem musieli go dobrze do niej przygotować.
Najważniejsza jest więź
Modlitwa to także klucz do sukcesu w domu Dudów. Zaczęło się od dziadków. Gdy Alojzy Duda był w trzeciej klasie podstawówki, dostał jako pokutę odmawianie trzy razy „Zdrowaś Maryjo” w intencji dobrej śmierci. Ksiądz nie powiedział jednak, jak długo ma się modlić. Chłopiec odmawiał więc zdrowaśki przez długie miesiące... „Do końca życia nie przeżył dnia bez wezwania Matki Bożej” – przyznaje Jan Duda. Dziadek prezydenta zmarł po Mszy św. i przyjęciu Komunii. Dudowie religijność wynieśli z domów. Nie należą do żadnej wspólnoty, ruchu, raczej wpisują się w tradycyjną religijność polską. Mama prezydenta może w bardziej „mistyczną” – jak sama przyznaje. Po każdym ważnym wydarzeniu w życiu jedzie do Częstochowy, by podziękować Matce Bożej. Ojciec Andrzeja Dudy z kolei nie ukrywa, że ma trudności z pielgrzymkami. Za to chętnie zagłębia się w Biblii. Przeczytał Pismo Święte od deski do deski dwukrotnie. Jego syn też – to było jego zobowiązanie, choć chwilami myślał, że się podda. Wytrwał. Bo jako chłopiec prezydent słuchał, jak tata czyta. Potem były rozmowy, czasem gęste, nie tylko z Andrzejkiem, ale z Anią i Dominiką też. Pismo Święte – twierdzą – „rzucało w ich życiu snopy światła” na wiele sytuacji. W dzieciństwie wpajano Andrzejowi, że choć stopnie nie są najważniejsze, to piątka ma być z religii i polskiego. Dudowie dbają o swoje małżeństwo. To wyczuwa się z ich rozmowy. Uzupełniają się. Ale na udany związek mają receptę. Kiedy Andrzej był mały, raz na trzy miesiące „lądował” u dziadków. Dudowie mieli wtedy dzień dla siebie. Albo i dwa. Bo „dzieci są ważne, ale najważniejsza jest nasza więź” – mówią zgodnie. „Z niej wszystko wypływa. Miłość do dzieci jest naturalna i nie wymaga takiego pielęgnowania jak ta małżeńska”. Dudowie zdradzają też, że mieli i swoje pomysły, każdy z osobna, na realizację własnego hobby. Co im z tego wyszło? Czy w małżeństwie to punkt obowiązkowy? Rodzice prezydenta twierdzą, że pasowali do siebie od początku. „Moje pełne życie zaczęło się wtedy, gdy poznałem Jasię” – wyznaje prof. Duda. To widać. Dobrze czyta się ich rozmowę. Milena Kindziuk prowadzi ją z dyskrecją, ale na tyle konsekwentnie, że Dudowie otwierają się przed nią. Udało jej się dzięki temu pokazać dom obecnego prezydenta z wielu stron. Jego ciepło, polskość, ale i zmagania nie tylko w walce o małżeństwo. Udało się pokazać, jak można wychować syna na prezydenta.
Janina Milewska-Duda, Jan Tadeusz Duda, Milena Kindziuk, Rodzice prezydenta, Wydawnictwo Esprit, Kraków 2015