107,6 FM

Czego szukacie?

Wprawdzie minęła już połowa stycznia i niby to już na dobre wróciliśmy i weszli w rytm codziennych spraw, zajęć i obowiązków, a mimo to, jakbyśmy jeszcze trwali nie tylko w atmosferze początku, ale też w logice początku. Do dziś jeszcze można tu i ówdzie usłyszeć dobre słowo na Nowy Rok.

I nie ma się co temu dziwić, bowiem ten czas przełomu grudnia i stycznia nasycony jest świętowaniem początku. Boże Narodzenie to święta początku człowieczeństwa Pana Boga w osobie Jezusa i początku nieba dla człowieka poprzez osobę Jezusa. A Nowy Rok jest świętowaniem początku kolejnej sekwencji czasu nam podarowanej.

W tym dzisiejszym felietonie do wysłuchania, którego Słuchaczy serdecznie zapraszam, i ja też pozostanę w tej jeszcze słyszalnej tonacji początku. A skłania mnie do tego fragment Janowej Ewangelii, jaki słyszeliśmy w kościołach w minioną niedzielę.

Pan Jezus zobaczywszy idących za Nim uczniów Jana pyta ich wprost: Czego szukacie? Jest myślę dla nas oczywistym, że adresatem tego pytania są nie tylko ci dwaj idący za Jezusem pewno z ciekawości, zwłaszcza, że ich Mistrz – Jan powiedział o Nim: Oto Baranek Boży. Jest to pytanie, którego adresatem jest każdy z nas i tak też powinniśmy je usłyszeć. A początek kolejnego roku jest po temu bardzo dobra okazją.

Tak więc, czego szukam? czego szukasz? w swoim życiu. Czego będziesz szukał w tym roku? To jest pytanie o cel. Czego więc szukam w życiu?, sukcesu?, uznania?, ważności?, znaczenia?, wyższości na innymi?, sławy?, zaspokojenia przeróżnych ambicji? I to od biznesowo – majątkowych przez polityczno – partyjno - rządowo – samorządowe aż po rodzinno – małżeńsko – towarzyskie. Tak naprawdę, to co mnie spełnia? A to jest też pytanie o coś więcej, o skarb. A przecież dobrze wiemy, i to wcale nie teoretycznie tylko, ale też mocno i po wielokroć osobiście praktycznie doświadczone, że gdzie skarb, tam i serce.

Do jakiej przestrzeni, w jakim kierunku idą nasze odpowiedzi na tak postawione pytanie? Czy tylko do tego, co jest tu i teraz, wymierne i widzialne? Czy na takie pytanie i nam przecież też postawione: czego szukasz? odpowiedziałby ktokolwiek: szukam nieba, zbawienia, umocnienia wiary, życia według przykazań, a jeśli nawet takie ma priorytety, to czy odważyłby się dziś odpowiedzieć tak na głos?

Na tak postawione im pytanie oni w odpowiedzi też zapytali: Nauczycielu - gdzie mieszkasz? I pewno wcale nie chodziło i o adres. To jest dużo poważniejsze. Oni pytają: kim jesteś?, jak żyjesz?, czego nauczasz? W tym pytaniu: gdzie mieszkasz? zawarta jest też potrzeba poznania domu, miejsca pochodzenia, środowiska wzrastania, wartości i zasad początkowych, innymi słowy ojcowizny.

I to pytanie: gdzie mieszkasz? a może lepiej, gdzie mieszkam? byłoby dobrze sobie też postawić i co oczywiste nie chodzi tu o dane adresowe, a o to co jest moim domem, przestrzenią i wartością dla mnie najważniejszą, tą którą sam buduję i tworzę, i tą z której pochodzę, skąd jestem, czym, jaką myślą, wartością nasiąkałem, gdzie są moi przodkowie. Na jakim fundamencie stawiam, czy postawiłem swój dom, tę przestrzeń zewnętrznie materialną i wewnętrznie duchową dla mnie fundamentalną, najważniejszą. Bo przecież dom, to coś więcej niż tylko ściany, to coś więcej niż tylko mieszkanie i budynek.

Co bym więc odpowiedział na tak postawione mi pytanie: gdzie mieszkasz? Podałbym adres?, zaprosił?, a może zasłonił ochroną szeroko rozumianych danych osobowych?

A co robi Pan Jezus? Po prostu zaspokaja ich ciekawość: Chodźcie, a zobaczycie. Musieli pewno zaniemówić z zaskoczenia. Pan Jezus niczego przed nimi nie ukrywa. Zobaczcie, jak żyję, co robię. Możecie sprawdzić.

Pokazać gdzie mieszkam, jak mieszkam, jaki jest dom moich wartości i zasad, jaki ma fundament i co w nim najważniejsze? Czy to możliwe? Czy na postawione nam pytanie o nasz dom odpowiedzielibyśmy: Chodźcie, a zobaczycie? Dziś łatwiej przychodzi nam mówić o domu, wartościach i zasadach niż je pokazywać. Być może dlatego, że coraz częściej nasze słowa rozmijają się z czynami, a zasady i wartości z życiem. Chętniej więc tylko o nich mówimy, a mniej, rzadziej pokazujemy. I wolimy zasłaniać się prawem do prywatności także w sferze wierności zasadom wiary, tradycji i obyczajów, na których budowane były nasze rodzinne domy.

Ci dwaj uczniowie nie tylko że pozostali z Jezusem, ale zaraz też opowiedzieli o tym co przeżyli. Andrzej przyprowadził Piotra. Chciał, by brat sam, osobiście spotkał  Jezusa. Nie narzucał mu swoich przeżyć i doświadczeń. Nasze własne przeżycia, życiowe doświadczenia, przeżywanie wiary i nie tylko mogą być tylko zachętą, zaproszeniem, zapowiedzią. Ale nie modelem, który inni powinni powielać i kopiować. Niestety, w wielu przestrzeniach naszego życia, religijnych, społeczno – obyczajowych nawet polityczno - biznesowcyh mamy pokusę formowania, czasem wręcz wymuszania zachowań, postaw, nawet głoszonych poglądów na nasz wzór i swoje podobieństwo.

I na koniec jeszcze jedna myśl. Bardzo często to od innych oczekujemy, nawet wymagamy że będą, powinni być z tej czy innej racji przykładnymi świadkami wiary i Jezusa przyzwoitego i porządnego życia. I mamy gotowe po temu dla nich rady, recepty, bardzo często wedle zasady: wymagania dla innych, wyrozumiałość dla siebie. A tymczasem to nie kto inny, a my właśnie powinniśmy być tego przykładem. Czekanie i oglądanie się na innych nic tu nie da, to strata naszego czasu. Nie ma co sie oglądać się na innych, czas być wyrozumiałym dla bliźnich, wymagać od siebie, czego bardzo życzę Państwu i sobie.

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama