107,6 FM

Papież, którego opłakiwał cały Rzym

Jeżeli po długości przeżywania żałoby można ustalić jakim kto się cieszył za życia poważaniem, to nic dziwnego, że wspominamy dzisiaj właśnie tego, a nie innego człowieka. Papieża, którego opłakiwał cały Rzym.

Jeżeli tak poetyckie określenie zupełnie państwa nie przekonuje, to niech przemówią twarde fakty: 13 miesięcy. Tyle bowiem trwało szukanie odpowiedniego kandydata, który zasiadając na Stolicy Piotrowej mógłby się zmierzyć z legendą swojego poprzednika. Gdyby za dobrą monetę wziąć wszystko, co napisano o nim w epitafium, wyszłoby, że był pasterzem wielkiej mądrości, pobożności i bystrości umysłu, a jednocześnie kimś dającym niepodważalny przykład prostoty i łagodności. Wszystkie te cechy łączył dzisiejszy patron z pokojowym usposobieniem oraz zdolnością do służby bliźnim w stopniu heroicznym, o czym świadczy fakt osobistego niesienia pomocy potrzebującym w czasie zarazy. Jakby tego było mało dał się również poznać jako sprawiedliwy sędzia oraz ten, za wstawiennictwem którego Bóg czynił pośród mieszkańców Rzymu cuda. Już samo to wysoko podnosiło poprzeczkę jego następcy, a przecież to jedynie rzeczy wynikające wprost z osobowości tego człowieka. Jak na razie nie było tu bowiem nic o tym, czego - korzystając z tych wszystkich wymienionych cech swojego charakteru - dokonał dla dobra Kościoła jako papież. A można by tu wymienić na przykład poprawę dyscypliny wśród kleru i zadbanie o to, by częściej w jego posłudze obecna była modlitwa. Miało temu służyć zarówno wprowadzenie specjalnego wieczornego nabożeństwa – odpowiednika dzisiejszych nieszporów – jak i prawo odprawiania nie jednej, ale dwóch Mszy św. dziennie. Rzymskim kapłanom i diakonom zapisał również w testamencie określone materialne środki, by nie musieli martwić się o swoje zabezpieczenie. Zadbał także o to by nie zabrakło rzymskiemu Kościołowi prezbiterów, wyświęcając po 10 latach przerwy wielu nowych kandydatów do kapłaństwa. Tak, dzisiejszy patron zapadł w pamięć mieszkańcom Rzymu, choć jego pontyfikat był stosunkowo krótki - trwał zaledwie 3 lata - od 19 października 615 roku do 8 listopada roku 618. Być może stało się tak również za sprawą potężnego trzęsienia ziemi i epidemii świerzbu, którym jako biskup Wiecznego Miasta, dzisiejszy święty musiał sprostać. To, że sprostał, potwierdza zarówno wspomniany już tutaj okres 13 miesięcy istnienia Kościoła bez odpowiednio godnego następcy, jak i imię które nosił. Znacie je państwo? I wiecie co znaczyło? Wspominamy dzisiaj papieża  Adeodata I, znanego także jako Deusdedit czyli "dar od Boga, przez Boga dany". Po polsku chodzi o swojskie imię Bogdan.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama