107,6 FM

Kapelan górników z "Wujka"

Ks. Henryk Bolczyk był przy górnikach w tragicznych dniach grudnia '81. Kazimierz Kutz uczynił go jednym z głównych bohaterów filmu "Śmierć jak kromka chleba", opowiadającego o krwawej pacyfikacji kopalni.

15 grudnia, dzień przed krwawymi wydarzeniami na "Wujku", ks. Henryk modlił się z górnikami na różańcu. Skończyli odmawiać 49. zdrowaśkę, kiedy rozległ się krzyk: "Chopy, jadą!". To zmilitaryzowane oddziały wkraczały na teren kopalni. 50. "Zdrowaś, Maryjo" już nie dokończyli...

- Pamiętam, że podeszły do mnie dwie osoby. Najpierw młody chłopak. Cały drżał, w wyciągniętej dłoni miał obrazek Matki Boskiej. "Niech mnie ksiądz pobłogosławi" - prosił. I podchodzi drugi górnik, krępa postać. Mówi: "Ksiądz nam obiecał absolucję generalną" [zbiorowe rozgrzeszenie - przyp. aut.]. Niczego takiego nie obiecywałem! Nie mówiłem z górnikami o walce. Ale poszedłem i rozgrzeszyłem. To potem okazało się dla niektórych konieczne...

O tym, co działo się w tych tragicznych dniach na kopalni, ks. Henryk wiedział na bieżąco. - Wiedzieliśmy o brutalnym rozpędzaniu tłumów przed kopalnią, gonieniu cywilów po budynkach, biciu pałkami, rzucaniu pojemników z gazami łzawiącymi. Tygodniami jeszcze, kiedy chodziłem po kolędzie, oczy łzawiły od tych gazów. A potem już informacje o zabitych, rannych. Walki ustały. Ludzie nie mogli uwierzyć, że strzelają do nich jak do kaczek. Ostrą amunicją. Szybko mogłem skonfrontować dane z sekcji zwłok, w wersji osób zaufanych, z idiotycznymi wiadomościami w "Dzienniku". To nie była obrona! Strzały padały z daleka - wspominał kapłan.

« 1 2 3 4 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama