107,6 FM

Charytatywny bieg z Zakopanego przez Radom do Gdyni

Tomasz Sobania jest w drodze. Do pokonania ma 750 km. W 18 dni chce przebiec 18 maratonów, a po drodze zachęca do wsparcia chorej na nowotwór Dominiki, matki trójki dzieci.

Biegacz pochodzący z Toszka koło Gliwic ma 20 lat, a za sobą już kilka budzących podziw dokonań. Napisał trzy książki - dwie jeszcze w gimnazjum i liceum, a ostatnią wydał w ubiegłym miesiącu. "7 dni i 300 km biegu. Opowieść 19-latka" to relacja z ubiegłorocznej wyprawy do Santiago de Compostela, podczas której wspierał chorą Laurę z Knurowa.

W styczniu poleciał do Panamy na Światowe Dni Młodzieży, a stamtąd popłynął do Gdyni na pokładzie żaglowca "Dar Młodzieży", biorąc udział w ostatnim etapie Rejsu Niepodległości.

- Od dziecka zawsze wychodziłem wszędzie w ostatniej chwili i w efekcie musiałem biec. I wtedy, w pewnym momencie, odkryłem, że bieganie sprawia mi wielką frajdę. Do tego okazało się, że mam predyspozycje do biegów długodystansowych - mówi o początkach maratończyk.

Z czasem Tomasz próbował coraz dłuższych biegów, a na 18. urodziny sprawił sobie prezent - bieg na dystansie 30 km. Potem już poszło z górki.

W życiu Tomasza, który jest studentem II roku teologii na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, ważną rolę pełni motywacja religijna. - Bieganie to rzecz najprostsza na świecie - przebieranie rękoma i nogami. Ale ja angażuję się w to cały. W moim biegu biorą udział ciało, dusza i duch. Ciało pracuje, a duch to moje zmaganie się ze sobą, natomiast dusza ma sporo do czynienia z motywacją, gdy jest trudno. Przyjmuję ból i ofiarowuję go za różnych ludzi. W ten sposób bieg jest moją pielgrzymką. Gdy biegnę, i mam to dla kogo robić, staje się to modlitwą. Często biorę różaniec, odmawiam także koronkę. Ale religia wraca również w chwilach, gdy bieg jest samą przyjemnością. Patrzę na otaczające krajobrazy i mówię: "Panie Boże, jak tu jest cudownie!" - opowiada Tomasz.

Tegoroczny bieg, a w istocie 18 maratonów, to największe sportowe wyzwanie biegacza. Tomasz nie jest przy tym fantastą, rzucającym się "z motyką na słońce". - Trenowałem w klubie piłkę nożną, a potem biegi długodystansowe w Piaście Gliwice. Choć już nie startuję w zawodach, to właśnie w tym klubie pod okiem trenera przygotowuję się do moich biegowych wypraw - wyjaśnia biegacz.

W drodze Tomaszowi towarzyszy samochód. Przez pierwsze dni jechali w nim Dominika, którą chce wspomóc Tomasz, i jej mąż Dawid, a także Adam Śniegórski, trener maratończyka. W kolejne dni samochód prowadzi tata biegacza Emil.

Tomasz wyruszy z Radomia 5 sierpnia o 8.00 z ul. Wałowej i pobiegnie kolejny etap do Grabowa nad Pilicą. - Gdyby ktoś chciał pobiec ze mną jakiś odcinek, serdecznie zapraszam - zachęca.

A jeśli chodzi o pomoc dla chorej Dominiki Hawryluk z Knurowa, to pokrótce opisujemy jej historię. Półtora roku temu u kobiety zdiagnozowano raka piersi. Przeszła szereg skomplikowanych, nowatorskich i kosztownych kuracji. Walczy i krok po kroku zbliża się do zwycięstwa nad chorobą. Ale kolejne etapy są bardzo kosztowne. Jeśli ktoś zechciałby wspomóc jej leczenie, może to zrobić na: https://zrzutka.pl/z2nysa.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama