107,6 FM

Kuźnia Raciborska: "Wybuchowy" las

Niewybuchy w naszych lasach to nie jest nic nadzwyczajnego. W czasie pożarów na tych terenach często słychać wybuchy pamiątek po minionej wojnie - mówi PAP Paweł Macha, burmistrz Kuźni Raciborskiej.

Tak było i tym razem. Leśników o podejrzanym przedmiocie poinformował grzybiarz, a ci zaalarmowali policję. Co ciekawe, skryte w ziemi pociski są starsze od lasu, w którym je znaleziono.

"Te niewybuchy były w młodniku. Ten las ma zaledwie dwadzieścia lat. Co to oznacza? Tyle, że dwadzieścia lat temu wycięto tam drzewa pamiętające wojnę, a teren przeorano pługami. Następnie kopano w nich szpadlami, żeby zasadzić kolejne drzewa, i nic niepokojącego nie znaleziono, nic wówczas nie wybuchło. A teraz znaleziono cały arsenał" - dziwi się leśnik.

Burmistrz Macha boi się najazdu miłośników militariów, którzy, zwabieni możliwością znalezienia trofeów z czasów wojny, mogą się tu zjawić z wykrywaczami metali.

"Mamy wspaniałe, wyasfaltowane ścieżki rowerowe, kolejkę i wiele fajnych miejsc do wypoczynku, ale trudno walczyć z modą. Tylko niech ci ludzie zrozumieją, że u nas w ziemi garnca złota nie znajdą, a mogą tragicznie zakończyć swoje życie" - ostrzega Macha.

Wśród klientów sklepiku naprzeciw kościoła wtorkowa eksplozja nie wzbudza już większych emocji.

"No wybuchło wczoraj, jakieś dwa kilometry stąd, ale tam żadnych domów nie było. A na grzyby już nie chodzę, bo tyle w tym roku zebrałam, że nie ma co z nimi robić" - opowiada pod sklepem mieszkanka miasta. Towarzyszący jej mężczyzna okazuje się być strażakiem OSP.

"Zapakowali już chłopy ciężarówkę tego żelastwa i widać coś jeszcze chcieli zrobić z tym, co im zostało na ziemi. Nie wyszło im, a załadowana ciężarówka już nie odjechała. Dobrze, że i ona nie wybuchła. Teraz cały teren ogrodziło wojsko. Nie zazdroszczę im, bo nie wiadomo, jak to, co tam jeszcze jest, zareagowało na wybuch. Ale taki już los sapera i strażaka, żeby narażać swoje życie dla bezpieczeństwa innych. Szkoda wojaków i tyle" - mówi mężczyzna.

Kilka kilometrów od strzeżonej przez żandarmerię strefy stoją na skraju lasu samochody grzybiarzy. Żaden z tych ludzi nie boi się wchodzić w zarośla.

"A co nam niby może się stać? Jak tyle lat nie wybuchło, to i teraz nie wybuchnie. Zresztą, ja niczego nie dotykam, jak coś wygląda podejrzanie. A grzybów jest tak dużo, że grzech nie skorzystać" - tłumaczy jeden z nich.

« 1 2 »

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama