107,6 FM

Filozof niezawodny

A było tak. Przeglądam ja ci pobieżnie tygodnik „Polityka” i oczom nie wierzę. Oto felieton Jana Hartmana („Uczciwy umysł”, „Polityka” 20.11-26.11.2019) rozpoczyna się sensownie, co – po lekturze dawniejszych jego tekstów - zdawało mi się rzeczą prawie niemożliwą.

Ba, zabrzmiały w pierwszym akapicie wynurzeń Hartmana tony niemal rachunku sumienia głośnego lewicowego publicysty. Napisał Hartman: [cytuję] „Polskie życie publiczne pogrąża się w prostactwie i zakłamaniu. Głupie i wredne gadanie ma się świetnie w Sejmie i w mediach. Logika i wstyd siedzą w areszcie. A gdy ktoś już mówi mądrze, szczerze i prawdziwie, to może być pewien, że jego słowa zagłuszy zgiełk wulgarnej, szyderczej paplaniny, najczęściej mającej usprawiedliwić albo zamaskować jeśli nie jakąś podłość, to jakieś braki czy słabości”. Toż to wypisz wymaluj portret niedoszłego (euro)parlamentarzysty Hartmana na scenie publicznej przez samego Hartmana sporządzony, tak, tak, to przecież nikt inny tylko sam Hartman o Hartmanie pisze, Hartman za swoje prostactwa Hartmana przeprasza, za głupstwa Hartmana, sam Hartman się wstydzi. Nie może być inaczej, pomyślałem. Co do wulgaryzmów, to przed którymiś parlamentarnymi wyborami zasłynął Hartman  zgoła nieparlamentarnym wpisem w Internecie: „Tusku, k...a, zrób coś! Obiecaj ludziom lody albo co”. Wulgarny przerywnik dodawał wówczas pewnie zdaniem Hartmana jego wypowiedzi jakąś szczególną moc. No cóż, jak rozumiem, Hartman wreszcie pojął, że takim językiem posługują się tylko bardzo lichej kondycji filozofowie i to w czasach kiedy odwaga potaniała, a rozum tak bardzo podrożał, że już nie stać ich na myślenie. Ale zostawmy. Wszak teraz w listopadzie 2019 roku Hartman z wulgaryzmami walczy! Bardzo dobrze. Wreszcie, cóż, na silne postanowienie poprawy nigdy nie jest za późno. Co do innych wypowiedzi filozofa, łatwo dających się rozpoznać jako głupie i wredne gadanie, a tak słusznie przez niego teraz krytykowanych, to znaleźć je można łatwo w prasie i mediach elektronicznych. Jest ich tam pod dostatkiem. Ot, weźmy sentymentalną refleksję, którą nasz filozof-etyk raczył podzielić się z czytającą publicznością, a która wzburzyła nawet jego politycznych przyjaciół. A brzmi tak oto: „Być może piękna miłość brata i siostry jest czymś wyższym niż najwznioślejszy romans niespokrewnionych ze sobą ludzi”. I dalej, że o sensowności utrzymywania tabu kazirodztwa dyskutuje się już na Zachodzie, więc i my  w Polsce nie powinniśmy, także gdy idzie o tę kwestię, pozostawać z tyłu. Wtedy nawet tygodnik „Polityka”   w rubryce „do redakcji” dał oświadczenie zatytułowane „Sprawa Pana Hartmana”. Można było przeczytać tam m.in.: „Wpis prof. Hartmana w sposób felietonowy, czy może akademicki, w założeniu prowokujący do dyskusji o zakresie penalizacji  kazirodztwa, zawierał fragmenty, które mogły być odczytane jako relatywizacja tego przestępstwa, także – wbrew intencjom Autora – w odniesieniu do seksualnego wykorzystywania dzieci przez rodziców /…/ uznaliśmy, że /…/ serwis polityka.pl. nie będzie uczestniczyć w tej – przypadkowej czy planowanej – prowokacji. Nie ma specjalnych powodów, żeby teraz w Polsce wszczynać debatę o depenalizacji kazirodztwa. Tygodnik polityka, gdzie Jan Hartman jest stałym    felietonistą oraz blogi w polityce.pl pozostają otwarte na intelektualne prowokacje Profesora, byle pisane mniej pospiesznie i z większą starannością o precyzję przekazu”. [koniec cytatu] Znacznie dalej w obronie Hartmana niż zawsze dbały o pozory tygodnik „Polityka” poszedł wówczas znany muzyk Zbigniew Hołdys. Ten w „Newsweeku”, napisał, że musi stanąć w obronie Hartmana bo mu tak „natura każe” . Cokolwiek miałoby to znaczyć, że natura każe bronić tego dalej nie wyjaśnia I jak go broni?  Otóż jedyną winą, czy może tylko niedopatrzeniem Hartmana jest według Hołdysa to, że przedstawił swoje przemyślenia jako oryginalne, gdy w rzeczywistości powtórzył tylko echa dyskusji zachodnich na temat kazirodztwa. Bo na Zachodzie, konkretnie w Niemczech, dyskutuje się o sensowności tabu kazirodztwa, że hej. No cóż mógłbym powiedzieć, że już kiedyś nie takie dyskusje się w Niemczech toczyły, ale teraz nikt jakoś nie chciałby specjalnie do nich wracać. Ale… Ale co powiedzieć muzykowi który daje takie oto wyznanie wiary: „Ludzkość chce wiedzieć i nie chce już być dłużej ociemniała. Nauka staje w szranki z najbardziej zakorzenionymi przekonaniami. Szuka dowodów, analizuje wnioskuje. I tym zajęli się Niemcy”. A kończy swój tekścik Hołdys tak: „Być może z próżności prof. Hartman wywołał sensację, która wykoleiła pociąg, ale on i tak pojedzie dalej. Nic go już nie zatrzyma”. Wykolejony pociąg, który jedzie dalej… Czyż trzeba lepszej rekomendacji dla pociągu jaki ma muzyk Hołdys do głupoty? Irena Lasota w tekście „Biedny profesor Hartman” napisała, jak to tematem wcześniejszych prac Hartmana była heurystyka definiowana „jako umiejętność wykrywania nowych faktów oraz znajdowania związków między faktami. Na podstawie istniejącej wtedy wiedzy stawia się hipotezy, których nie trzeba udowadniać” („Rzeczpospolita. PlusMinus” 25-26 października 2014). Aha, kiedy przebrnąć przez całość felietonu Hartmana, łatwo się zorientować, że  krytyka tak zasadna w stosunku do niego samego, ma w jego zamierzeniu zupełnie innego adresata – są nim jego oponenci i adwersarze. On sam, to w swoich oczach, po prostu „uczciwy umysł”. No cóż, nie wiem, czy to jest to właściwa okazja, by Hartmanowi   pogratulować zdecydowanie zbyt dobrego samopoczucia.

 

 

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama