107,6 FM

Patroni od niczego

Arcybiskup zabronił mu czynienia cudów. Marcin był do tego stopnia posłuszny, że kiedy pewnego razu szedł ulicą i zobaczył robotnika spadającego z rusztowania, zatrzymał go w powietrzu i zawołał: "Poczekaj! Muszę zapytać arcybiskupa czy mogę Cię uratować!".

Jako siostra Zgromadzenia Córek Maryi Wspomożycielki Wiernych, przeszła przez życie radosna, uśmiechnięta, służąc biednym, zwłaszcza młodzieży, żyjącej na ulicy. Była zakochana w Matce Bożej. Jej powierzyła wszystkie swoje życiowe wybory i nigdy się nie rozczarowała. Zresztą, jako kilkunastoletnia dziewczynka została cudownie uzdrowiona za przyczyną Maryi. Jak mogłaby Jej nie ufać?

Do swoich współsióstr siostra Maria mówiła: "Pójdziemy do domów, pomożemy je wyczyścić, wymyć, uporządkować. Zaniesiemy tam ubrania i coś do zjedzenia. Pamiętajmy jednak, że jeżeli zaniesiemy tym biednym tylko mleko i ubrania, a nie zaniesiemy im Jezusa - staną się jeszcze biedniejsi niż przedtem".

Wbrew wszystkim przeciwnościom siostra Maria wybudowała wielooddziałowe ambulatorium. Znalazła lekarzy i pielęgniarki, którzy zgodzili się pracować w nim zupełnie nieodpłatnie. Co ciekawe, bł. Maria Romero Meneses, też miała pokusę szybkiego zaradzenia ludzkiemu cierpieniu. Zdarzyło jej się nawet poprosić o cudowne źródełko, którego woda, tak jak w Lourdes, leczyłaby cierpiących. Gdy jednak zobaczyła, jak wielkie zamieszanie wywołało spełnienie jej prośby, natychmiast zrezygnowała ze swoich planów i wróciła do ofiarnej, powolnej służby ubogim i chorym.

Patron od niesprawiedliwości społecznej

Kto słyszał o bł. Óskarze Arnulfo Romero Galdamezie? Żył nie tak całkiem dawno temu. Zginął równo 40 lat temu. Został ogłoszony świętym razem z papieżem Pawłem VI w 2018 roku.

Patroni od niczego   abp Oscar Romero i papież Paweł VI. AUTOR / CC 2.0

Urodził się w 1917 roku w najmniejszym kraju Ameryki Środkowej - Salwadorze w bardzo ubogiej rodzinie. W młodości uczył się stolarstwa. Potrafił zrobić drzwi, stoły, krzesła, trumny... Później jednak, mimo sprzeciwu ojca, wstąpił do seminarium duchownego. Okazało się, że jest zdolnym klerykiem, więc kontynuował studia nawet w Rzymie.

Modlitwa była jego siłą i fundamentem życia. Z niej czerpał siły, dobry humor i niezwykłą mądrość, nawet wtedy, gdy został arcybiskupem w najtrudniejszym dla Salwadoru czasie - podczas wojny domowej, gdy tysiące ludzi było represjonowanych, więzionych, zabijanych, gdy tysiące rodzin cierpiało głód. Głównym jego zadaniem stało się prowadzenie Kościoła tak, by pozostał wierny Ewangelii. Coraz bardzie angażował się w obronę praw człowieka, starał się bronić obywateli przed ich własnym rządem. Sam nie był jednak komunistą ani rewolucjonistą. Miał jedynie odwagę, by upominać się o los ubogich i prześladowanych.

Głosił bardzo odważne kazania. W ostatnim swoim kazaniu mówił: "Kościół nie może milczeć wobec takiej niesprawiedliwości. (...) W imieniu Boga, w imieniu cierpiących ludzi, których płacz codziennie coraz wyżej wznosi się ku niebu, proszę was, błagam, rozkazuję wam: zaprzestańcie represji". "Kiedy pada rozkaz: zabij!, musi zwyciężyć prawo Boże. Nie zabijaj! Niemoralnego prawa nikt nie musi przestrzegać. Reformy nie są nic warte, jeśli plami je tyle krwi. Niech te prześladowania się skończą".

Był rok 1980. Następnego dnia, podczas sprawowania Mszy św. w szpitalnej kaplicy, został zastrzelony jednym strzałem... "Arcybiskup upadł. Krwawił u stóp Chrystusa" - wspominała jedna z zakonnic, która była świadkiem śmierci abp. Romero. Na jego pogrzeb przyszło ćwierć miliona ludzi.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama