107,6 FM

Św. Rafał Kalinowski

W ilu krokach można pokonać dystans z ziemi do nieba? Dzisiejszy patron zrobił to w trzech, ale uczciwie trzeba przyznać, że były one dosyć długie i liczone w latach, a nie w metrach

W ilu krokach można pokonać dystans z ziemi do nieba? Dzisiejszy patron zrobił to w trzech, ale uczciwie trzeba przyznać, że były one dosyć długie i liczone w latach, a nie w metrach. Krok pierwszy zatem to odległość, jaka dzieli wileńskiego szlachcica, Józefa Kalinowskiego, od urodzin aż do wybuchu powstania styczniowego. To niemal 30 lat poszukiwań swojego miejsca na ziemi.  Od studiowania rolnictwa, przez Wojskową Akademię Inżynierską w Petersburgu, którą kończy w stopniu porucznika, aż po pracę przy budowie kolei żelaznej Odessa-Kijów-Kursk i rozbudowywanie jako kapitan sztabu twierdzy Brześć nad Bugiem. Aż 10 ostatnich lat tego okresu w życiu, upływa Józefowi  w całkowitym oddaleniu od Kościoła i sakramentów, choć nie są one wolne od dramatycznych pytań o sens swojego życia. Nadchodzi jednak rok 1863 a wraz z nim powstanie styczniowe. Józef Kalinowski nie jest nim w żadnym razie zachwycony – pisze nawet w liście do brata: „Nie krwi, której do zbytku przelano na niwach Polski, ale potu ona potrzebuje” - jednak w obliczu narodowego zrywu występuje z carskiego wojska i przystępuje do powstania.  To wtedy nasz dzisiejszy patron wykonuje w swoim życiu drugi krok w stronę nieba - po dziesięcioletniej przerwie Józef Kalinowski przystępuje do spowiedzi. "Dzisiaj spokój znalazłem, odchodząc od konfesjonału w uznaniu własnej niedołężności i Bożego miłosierdzia" – pisze w jednym z ówczesnych listów. Nawet nie wie, jak bardzo ten spokój będzie mu niebawem potrzebny. Przecież bowiem wraz z upadkiem powstania Kalinowski zostaje aresztowany i otrzymuje wyrok śmierci. Nie wykonano go tylko dlatego, że carska władza nie chciała uczynić z niego męczennika, a stałby się nim z pewnością, bo wraz z nawróceniem dokonała się w nim widoczna duchowa zmiana, która nie uszła uwagi władz więzienia. Zamiast więc śmierci zostaje skazany na niebyt – 10 lat ciężkiej katorgi na Syberii. To jednak, co miało stać się dla niego powolna śmiercią, okazuje się dla niego drogą duchowego oczyszczenia. O tym, co Józef Kalinowski robił na Syberii, tak opowiada jeden z jego towarzyszy niedoli: "Miłosierdzie i miłość bliźniego świadczył ciągle i bezustannie, cicho i dyskretnie. Czuwał przy chorych, ze skromnych swych zapasów udzielał pomocy tam, gdzie była potrzebna (…) Gdzie było jakie dziecko opuszczone, Kalinowski je uczył, gdzie chory do pilnowania, gdzie co przykrego do zrobienia, tam pierwszy był". Jego skarbem jest wtedy tylko modlitwa. "Oprócz modlitwy nic nie mam, co bym ofiarował Panu Bogu, uważać ją mogę jako jedyny mój datek: pościć mi nie wolno, jałmużnę nie bardzo jest z czego dawać, do pracy sił nie ma, cierpieć i modlić się tylko mi zostaje. Większych jednak skarbów nie miałem nigdy i nie chcę więcej". Te 10 lat na Syberii to także przygotowanie do trzeciego i ostatniego kroku jaki nasz dzisiejszy patron uczyni w stronę nieba. Gdy wreszcie wolno mu będzie wrócić, jeszcze przez jakiś czas będzie naukowcem w ekspedycji na Bajkał, nauczycielem księcia Augusta Czartoryskiego, czy podróżnikiem, który zwiedzi kraje Europy Zachodniej. Ostatecznie jednak wstąpi do karmelitów bosych i tam też już do końca swojego życia, to jest przez 30 lat pozostanie. Tam zmieni imię i stanie się Rafałem, tam przyjmie święcenia kapłańskie, tam będzie wybrany przełożonym klasztoru w Czernej i w Wadowicach, tam stanie się męczennikiem konfesjonału, bo jak nikt inny rozumiał rozterki ludzi szukających Boga. I stamtąd właśnie, to jest z jego ukochanego Karmelu, Pan Bóg zabierze go 15 listopada 1907 roku do nieba. Do nieba, do którego  św. Rafał Kalinowski dotarł w trzech krokach. 

 

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama