107,6 FM

Wymowne milczenie świata

Świat nie zauważa niebezpieczeństwa, jakim jest umacnianie radykalnego islamu w Afryce – uważa bp Luiz Fernando Lisboa z Mozambiku. Przez trzy lata islamiści wygnali z jego diecezji 800 tys. chrześcijan.

Wszystko jest zniszczone, a ludność schroniła się w pobliskich zaroślach – powiedział watykańskiej agencji misyjnej Fides ks. Edegard Silva po ostatnim ataku. Misję Nangololo dżihadyści zaatakowali w ostatnim dniu października, jednak dopiero teraz wrócili tam pierwsi wygnańcy i poinformowali o zniszczeniach. Równie wielkie są cierpienia mieszkańców, którzy doznali przemocy ze strony napastników i licznych zbrodni. – Wzdłuż dróg znajdowano wiele okaleczonych i rozkładających się ciał. Wielu osobom obcięto głowy, a ich domy spalono i zburzono – mówi ks. Silva. Mówi się o licznych masakrach i o 500 tys. uchodźców. Już wcześniej 300 tys. chrześcijan musiało uciekać z tego regionu.

Skąd ta bieda

Zniszczona placówka była jedną z najstarszych misji katolickich w tym ubogim kraju, w którym Kościół katolicki liczy 6 mln ochrzczonych, stanowiących 28 proc. społeczeństwa. Północny region, gdzie leży Cabo Delgado, zdominowany jest przez muzułmanów, którzy stanowią jedną piątą mieszkańców kraju. Przez wieki udawało się zachowywać pokojowe współistnienie. Eskalacja przemocy zaczęła się trzy lata temu, a rok 2020 był czasem regularnych ataków islamskich bojówek na wspólnoty katolickie oraz niszczenia ich mienia. – Islamiści dopuszczają się ludobójstwa chrześcijan, a świat milczy. Brak reakcji to jak przyzwolenie na kolejne masakry – dodaje ks. Silva. Szacuje, że przez ostatnie trzy lata zginęły nawet 4 tys. chrześcijan, a fala uchodźców wywołała poważny kryzys humanitarny. – Gdyby nie interwencje papieża Franciszka, świat nie usłyszałby o naszym dramacie – zauważa bp Lisboa. Ma na myśli liczne apele w sprawie sytuacji w Cabo Delgado w czasie spotkań na Anioł Pański i przypominanie o trwającym tam kryzysie humanitarnym. – Tych napomnień płynących z papieskiego okna nie da się zignorować, tak samo jak słów wypowiedzianych w czasie pielgrzymki do naszego kraju – mówi portugalski biskup misyjny, nawiązując do wizyty we wrześniu 2019 r. Papież podjął wiele trudnych tematów. Mówił o prawie Mozambijczyków do pokoju. Przypomniał, że pokój oznacza odbudowę godności człowieka, a to nie daje zgody na wyzysk. – Franciszek zwrócił uwagę na problem związany z rozkradaniem dóbr naturalnych Mozambiku. Pierwszym powodem konfliktu w Cabo Delgado są bowiem bogactwa, do których dopiero potem została dorobiona ideologia mająca doprowadzić do przejęcia kontroli nad tym terenem. Ludzie biedni nigdy nie korzystają z miejscowych bogactw – mówi ks. Maurizio Bolzon. Wspomina, że władze Mozambiku były zszokowane otwartym tekstem papieża, który powiedział, że nie rozumie, dlaczego kraj, który ma tak wiele bogactw naturalnych i kulturalnych, jest jednym z najbiedniejszych na świecie. Nie rozumie, dlaczego 80 proc. ludności żyje w skrajnej nędzy, skoro kraj jest tak bogaty.

Kłopotliwe bogactwo

To, co dzieje się w Cabo Delgado, objęte jest zmową milczenia. Wielu miejscowych dziennikarzy, którzy podejmowali ten temat, zniknęło, a nagrany przez nich materiał został zarekwirowany przez władze. Ujawniający nadużycia bp Lisboa regularnie otrzymuje pogróżki. – Cabo Delgado jest jedną z najuboższych i najbardziej zacofanych prowincji Mozambiku. Jednocześnie jest to ziemia bogata w złoto, rubiny i inne kamienie szlachetne – wyznaje podchodzący z Portugalii biskup, który zanim 8 lat temu został ordynariuszem diecezji Pomba, przez 20 lat posługiwał na najtrudniejszych placówkach w Mozambiku. Biskup Lisboa zauważa, że przemoc zaczęła się szerzyć, gdy dekadę temu odkryto na tym terenie pokłady gazu ziemnego. Według niektórych badań są one tak wielkie, że są w stanie zamienić kraj w drugiego światowego producenta gazu po Katarze. Po takie pieniądze wielu chętnie wyciąga ręce, a wojna religijna staje się jedynie elementem mającym odwrócić uwagę od prawdziwych motywów. – U nas najpierw działały lokalne ugrupowania islamskie, które z czasem weszły w koalicję z tzw. Państwem Islamskim i najemnikami z zagranicy – mówi biskup. Odrzucają oni świecki model społeczeństwa i chcą w tym regionie stworzyć społeczność rządzoną według islamskiego prawa szariatu. Coraz prężniej dążą też do utworzenia własnego kalifatu, który byłby twierdzą proklamowanego przez nich Państwa Islamskiego Afryki Środkowej, które mackami dżihadu wychodzącymi z Mali, Czadu, Nigerii i Burkina Faso chce oplatać kolejne kraje Czarnego Lądu.

Według ks. Angela Romano ze Wspólnoty św. Idziego wyraźnie widoczny jest zewnętrzny wpływ w działalności mozambijskich grup terrorystycznych. Ekstremistyczni liderzy przybyli z Kenii, Somalii i Tanzanii, znajdując podatny grunt dla swojej aktywności, szczególnie wśród młodych i ubogich Mozambijczyków, którzy nie korzystają z dobrodziejstw ekonomicznego rozwoju. – Terroryści coraz częściej porywają księży i siostry zakonne dla okupu. Mogą uderzyć w kolejne rejony prowincji Cabo Delgado. Sytuacja jest bardzo poważna. Kryzys humanitarny jest również bardzo dotkliwy – podkreśla ks. Romano. Dżihadyści urośli w siłę po tym, jak przejęli kontrolę nad portowym miastem Mocímboa da Praia, niszcząc w nim nawet szkoły i szpitale. Drogą morską mogą teraz swobodnie dostarczać broń i transportować najemników, a także wywozić na sprzedaż zagrabione surowce.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama