„Pies murzyński” – tak, wiem, jak obrazoburczo brzmi to określenie w dzisiejszych czasach i jak wiele schematów łamie. Gdy Marcin de Porres słyszał podobne szyderstwa, pokornie odpowiadał: „Tak. Jestem nim”.
Jaki był? Skromny, pokorny, ofiarny, szukający ostatnich miejsc. Nieprzypadkowo ludzie okrzyknęli go „ojcem dobroczynności”.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.