107,6 FM

Pierwszy krok w przyszłość

Lekarze z Krakowa na łamach prestiżowego amerykańskiego czasopisma naukowego opublikowali wyniki badań, w których udowodnili, w jaki sposób chemioterapia nowotworów piersi może uszkadzać naczynia krwionośne, a w konsekwencji prowadzić do chorób układu krążenia. To odkrycie na skalę światową.

– Zarówno tlenek azotu, jak i inne substancje, które np. „pływają” we krwi, chronią naczynia m.in. przed pojawieniem się tzw. blaszek miażdżycowych, czyli przed powstawaniem zawężeń w naczyniach, powodujących zakrzepy prowadzące w konsekwencji do zawału – tłumaczy prof. Guzik. Kiedy na naczynia zadziałają różne niekorzystne czynniki (podwyższony cholesterol, nadciśnienie tętnicze albo zastosowanie chemioterapii – Docetaxelu), zaczynają one produkować mniej substancji ochronnych, co jest początkiem dysfunkcji śródbłonka naczyniowego, czyli struktury, która stanowi wewnętrzną warstwę naczyń krwionośnych i odpowiada m.in. za transport substancji odżywczych do komórek oraz odbiera z nich szkodliwe produkty przemiany materii. Kontroluje też ciśnienie krwi, wpływa na procesy krzepnięcia, reguluje działanie elementów układu odpornościowego. – Mówiąc najprościej: z czasem naczynie przestaje mieć zdolność do rozkurczania się, w związku z czym stopniowo wzrasta ciśnienie krwi. W naszych badaniach wykazaliśmy też, że naczynia po chemioterapii, zamiast produkować tlenek azotu, zaczynają produkować nadtlenek wodoru, czyli... wodę utlenioną, która występuje w naszym organizmie, ale w mikroskopijnych wręcz ilościach. Gdy ilość wody utlenionej zwiększa się, dochodzi do całego szeregu zmian na poziomie pojedynczych cząsteczek, a później te zmiany postępują już lawinowo. Źródłem wody utlenionej są zaś cząsteczki nazywane oksydazami naczyniowymi, a dokładniej – cząsteczki oksydaz fachowo określane nazwami NOX4 i NOX2 – wyjaśnia dr Szczepaniak.

Lekarze wykazali następnie, że zastosowanie leków hamujących działanie tych oksydaz lub ograniczających działanie wybranych cząsteczek sygnałowych może zapobiegać zmianom w naczyniach. Oznacza to, że mogłyby one być potencjalnym lekiem dla kobiet z rakiem piersi, dającym im szansę na uniknięcie powikłań naczyniowo-sercowych.

Szybsi od Ameryki

Po publikacji w „Journal of Clinical Investigation” krakowscy naukowcy dostali sporo gratulacji płynących z różnych stron świata. Wielu badaczy pisało, że też obserwowali to zjawisko, ale nie zdążyli osiągnąć sukcesu badawczego, bo lekarze spod Wawelu byli od nich szybsi. – Dostaliśmy też kilka propozycji współpracy (m.in. z Milwaukee w USA), by rozwinąć nasze badania w nowym kierunku – cieszy się prof. Guzik. Na świecie nie od dziś wiadomo, że onkologia i kardiologia powinny być ze sobą nierozerwalnie złączone. W ciągu ostatnich 10 lat powstała nawet dziedzina kardioonkologii i wiele ośrodków otwiera takie specjalistyczne poradnie. W Polsce poradnie kardioonkologiczne również już istnieją, ale nie są objęte umowami z NFZ. Na szczęście coraz więcej onkologów dostrzega problem i konsultuje chorych z internistami i kardiologami.

– Fakt, że Szpital im. Dietla sąsiaduje z krakowskim Instytutem Onkologii sprawia, że mamy sporo pacjentów, którzy w czasie wizyty u onkologa dostają skierowanie do nas. Bardzo ważne jest też to, aby pacjent nie był zbiorem wyników badań (tomografii, rezonansów itd.) i aby medycyna „nie gubiła” jego emocji. By lekarz miał czas dostrzec jego cierpienie – podkreśla prof. Guzik. W większości przypadków problem nie leży jednak po stronie lekarzy, ale systemu, który ich przeciąża – w każdej poradni do specjalisty czeka długa kolejka chorych, dlatego często brakuje czasu na dłuższą rozmowę. – Niestety, system ochrony zdrowia zapomina również, że lepiej jest zapobiegać niż leczyć. Bo jeśli już dojdzie do zawału lub udaru, koszty opieki nad pacjentem drastycznie się zwiększają – dodaje prof. Guzik.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama