107,6 FM

Ambasador Sadoś: sankcje UE wobec Rosji będą nadal uszczelniane; chcemy ich dalszego rozszerzania

Sankcje Unii Europejskiej wobec Rosji będą nadal uszczelniane. Będziemy się domagać także w 2023 roku ich dalszego rozszerzenia, m.in. na nieruchomości czy sektor stalowy - mówi w rozmowie z PAP Stały Przedstawiciel Polski przy UE Andrzej Sadoś.

"W grudniu udało się przyjąć 9. pakiet sankcji UE wobec Rosji. Bardzo ważne, że utrzymujemy w tej kwestii jedność unijnej dwudziestkisiódemki. Z drugiej strony skala wyłączeń od sankcji jest w dalszym ciągu niepokojąca. Mam na myśli szczególnie derogacje na produkty z rosyjskiej ropy" - powiedział polski dyplomata.

Jak dodał, 9. pakiet nie kończy na poziomie unijnym procesu zaostrzenia restrykcji wobec Rosji. "Cały czas zbierane są dowody, które umożliwiają w przyszłości objęcie sankcjami kolejnych osób odpowiedzialnych za zbrodnie wojenne i agresję wobec Ukrainy. Cały czas sankcje trzeba uszczelniać, bo obserwujemy próby ich omijania" - zaznaczył Sadoś.

OGLĄDAJ relację na bieżąco: Atak Rosji na Ukrainę

Uzupełnił, że Polska będzie domagała się także rozszerzania restrykcji na kolejne sektory, m.in. przemysł stalowy czy zakaz sprzedaży nieruchomości Rosjanom.

Polska, jak powiedział ambasador, nadal stoi na stanowisko, że należy wykorzystywać zamrożone przez UE rosyjskie majątki na rzecz odbudowy Ukrainy. W tej kwestii kraje UE oczekują na konkretne propozycje ze strony Komisji Europejskiej.

Sadoś zwrócił też uwagę, że w gruncie rzeczy państwa członkowskie mają wiele możliwości niedopuszczenia do wpisania na listy sankcyjne konkretnych osób na etapie ich poufnego uzgadniania. Demonstracyjne wykreślanie oligarchów, polityków i instytucji z gotowego już projektu aktu prawnego "nosi znamiona politycznej korupcji" - ocenił.

"Listy osób i przedsiębiorstw są przekazywane jako materiał dowodowy - muszą one spełniać standardy procesowe. Materiał ten jest zbierany przez organy ścigania, wymiary sprawiedliwości i służby państw członkowskich. Nie odbywa się to na takiej zasadzie, że ktoś sobie np. w Berlinie wymyślił, że zamrozi konta panu X, więc domaga się wpisania go na listę sankcyjną. Nie. To musi być materiał dowodowy, który jest następnie weryfikowany, konfrontowany z materiałami dowodowymi innych stolic" - tłumaczy polski dyplomata.

"Następnie dowody te trafiają do Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych, gdzie znów podlegają sprawdzeniu. Kolejny etap, to służby prawne Rady UE, bo każda osoba, która jest na listach sankcyjnych może się od tego odwołać do TSUE. Materiał dowodowy musi być zatem pewny. Kompromitująca byłaby sytuacja, w której Unia musi kogoś wykreślić z listy sankcji i dodatkowo wypłacić odszkodowanie, bo ktoś coś źle sprawdził, nie dopilnował" - dodaje.

W ramach tego procesu, który jest niejawny, różne państwa mogą wykreślać z list osoby, instytucje, czy przedsiębiorstwa.

"W pewnym momencie jednak jest lista, która trafia do aktu prawnego, jakim jest pakiet sankcyjny. Są to osoby, co do których jest pewność, że są zbrodniarzami, oligarchami itd. Nagminnie jednak się zdarza, że w ostatniej chwili jedno z państw członkowskich wykreśla panów X, Y i przedsiębiorstwo Z. Nosi to znamiona politycznej korupcji" - uważa Sadoś.

Z ustaleń PAP wynika, że w ten sposób wobec patriarchy Cyryla, zwierzchnika Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej, i ministrów rosyjskiego rządu postąpili Węgrzy, wykreślając ich z list sankcyjnych.

W grudniu w UE ruszyły pierwsze wypłaty środków dla krajów członkowskich w ramach Europejskiego Instrumentu na rzecz Pokoju. To unijny mechanizm, który zakłada m.in. zwrot środków za uzbrojenie przekazane Ukrainie przez kraje UE.

Jak powiedział Sadoś, Polska otrzymała pierwsze pieniądze za przekazanie uzbrojenia Ukrainie w ramach Europejskiego Instrumentu na rzecz Pokoju. "Jak dotąd przekazaliśmy w ramach tego instrumentu Ukrainie sprzęt wojskowy o wartości 2,2 mld euro. Dostaliśmy pierwszy zwrot, 27 mln euro. To jest niestety tylko 1 proc. Pojawia się pytanie, czy ten fundusz jest operacyjny" - powiedział.

Jak dodał, kolejne środki powinny jednak trafić do Polski na początku roku. "Naszym zdaniem jest przy tym za dużo biurokracji. Przekazywanie środków trwa zbyt wolno. Od wybuchu wojny minęło 10 miesięcy" - powiedział Sadoś.

« 1 »

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama