W Wieprzu nakarmili prawie 1400 osób!

Alina Świeży-Sobel

publikacja 03.05.2015 07:02

Takiego tłumu gości nie pamiętają tu od czasu diecezjalnych dożynek... Zadbali o każdego! Zabrali się do szykowania blisko półtora tysiąca posiłków z sercem - i z całą gromadą pomocników.

Na pątników czekało blisko 500 litrów żurku i bigosu Na pątników czekało blisko 500 litrów żurku i bigosu
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość

- Pomagali chyba wszyscy członkowie naszej Akcji Katolickiej. Zaangażowały się panie z Koła Gospodyń Wiejskich, pani sołtys Barbara Herma i wiele innych osób. Gości przyjmujemy przy szkole, która ma dobrze zorganizowaną stołówkę, więc szefowa kuchni Irena Byrska czuwała nad całym gotowaniem, żeby było smacznie - wylicza Małgorzata Chrapek, szefowa parafialnej Akcji Katolickiej, a na co dzień także wójt gminy Wieprz.

Akcja wspiera co roku przygotowanie posiłku dla pielgrzymów również finansowo. Z pomocą panów Adama Migdałka i Adama Bąka udało się taniej lub za darmo zdobyć potrzebne produkty. Znaleźli się sponsorzy na napoje dla pielgrzymów.

- Mamy coraz więcej dużych termosów. Dostaliśmy też następnych kilkaset plastikowych miseczek, które mogą nam jeszcze posłużyć na kolejne takie posiłki, więc powoli gromadzimy bazę niezbędną na takie przedsięwzięcie - dodaje z dumą Małgorzata Chrapek.

Dwa dni trwały przygotowania, bo bigos trzeba było ugotować dzień wcześniej. Nawet najtrudniejsze: krojenie cebuli przebiegło sprawnie i bez problemów. Od wczesnych porannych godzin gotował się żurek. - Podobnie jak bigosu - było go ponad 240 litrów. Trzeba się trochę nagimnastykować przy gotowaniu w tylu garnkach jednocześnie, żeby wszystko było jak najlepsze - mówi Irena Byrska.

- Łącznie mamy tego dla pielgrzymów prawie 500 litrów, z chlebem, herbatą, kawą - mówią gospodynie z Wieprza. Od rana szykowały wszystko do wydawania - i całość zapięta była na ostatni guzik na długo przed nadejściem pierwszej grupy pielgrzymów.

Ponad 25 osób zaangażowało się w przygotowanie kilku stanowisk do wydawania jedzenia, żeby można to było robić szybko, bez marnowania czasu.

- Zależy nam, żeby każdy miał jeszcze dość czasu na odpoczynek - tłumaczą panie z KGW.

- Jesteśmy tu od wczoraj i pomagamy, łącznie przyszło 15 pań. Zawsze staramy się uczestniczyć w takich wydarzeniach i pomagać - mówi Lidia Kowala, od  niedawna przewodnicząca KGW. - Nie zaniedbujemy innych inicjatyw. W tym roku przygotowałyśmy swoją palmę na Niedzielę Palmową. Miała 3,80 m! Pomagamy kobietom, organizując kursy gotowania, uczymy zachowania tradycji podczas szykowania stołu wigilijnego czy wielkanocnego. O swojej bieżącej działalności informujemy w internecie, na blogu: www.kgwwieprz.blogspot.com.

- To wspólne działanie i zaangażowanie tylu osób jest u nas po prostu wzorowe. To naprawdę robi wrażenie - uważa ks. kan. Stefan Klajman, proboszcz parafii Wszystkich Świętych w Wieprzu, który zresztą też podejmuje grupę pielgrzymów: kapłanów i kleryków. - Żartujemy sobie, że gdyby przyszło 5 tysięcy pielgrzymów, też byśmy podołali. I wiem, że pewnie trochę inaczej by to trzeba było organizować, ale na pewno dalibyśmy radę, bo mamy tu wspaniałych ludzi.

- No, mamy doświadczenie - śmieją się panie z Akcji Katolickiej. - Wystarczy wspomnieć naszą tradycję przekazywania świątecznych paczek dla potrzebujących. Przez lata poprzedzało je u nas świniobicie, żeby do każdej dołożyć naprawdę smaczne wędliny.

Nakarmiły każdego głodnego. Nie zabrakło również dla brata Jarosława ze Strumienia, który w ostatniej chwili zdecydował się dołączyć do pielgrzymki.

- Kiedy zadzwoniłem, żeby się zapisać, tuż przed wyruszeniem z Hałcnowa, okazało się, że jest już za późno. Więc zrezygnowałem, ale po południu doszedłem do wniosku, że jednak nie mogę nie iść. Zabrałem śpiwór, karimatę i wieczorem wyszedłem z domu. Szedłem całą noc i do Nidka dotarłem o piątej rano, więc jeszcze się zdążyłem zdrzemnąć za kościołem przez półtorej godzinki. Zależało mi, bo mam bardzo ważne intencje. Chcę prosić Pana Jezusa Miłosiernego za moją rodzinę, a także za sąsiadkę, która miała wypadek i na razie jest w bardzo ciężkim stanie. Czeka na jej wyzdrowienie mała córeczka, więc chcę ofiarować to pielgrzymowanie za nią i wołać do Pana, by okazał swoją miłość i opiekę tej rodzinie - mówi brat Jarek.