Kobieta zmarła po poparzeniu barszczem Sosnowskiego

jj

publikacja 01.07.2015 16:30

Była leczona w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich.

Kobieta zmarła po poparzeniu barszczem Sosnowskiego Barszcz Sosnowskiego Hugo.arg / CC 3.0

67-letnia pacjentka miała oparzenie chemiczne trzeciego stopnia. Poparzona została jej lewa ręka (dłoń i przedramię). Do Siemianowic trafiła 8 czerwca, wcześniej leczono ją w Jeleniej Górze.

- Z relacji pacjentki wiemy, że podczas prac ogrodowych doszło u niej do oparzenia barszczem Sosnowskiego. Okazało się, że jest nadwrażliwa, wystąpiła u niej reakcja alergiczna, zresztą zawsze u każdego po oparzeniu tą rośliną następuje reakcja alergiczna; plus promienie słoneczne. Konglomerat jest taki, że dochodzi do oparzenia chemicznego - wyjaśnia dr Justyna Glik, rzecznik CLO.

Przy przyjęciu pacjentka była w stanie ogólnym dobrym, oprócz stanu miejscowego, oparzenia, w którym były już tkanki martwicze. Przez kolejnych kilka dni stan kobiety był stabilny, w 6., 7. dobie doszło do nagłego zatrzymania krążenia, podjęto akcję reanimacyjną, przywrócono krążenie, kobieta miała jednak problemy z oddychaniem. Przeniesiono ją na oddział intensywnej terapii, była zaintubowana, wentylowana mechanicznie, 19 czerwca znów doszło do zatrzymania krążenia. Wtedy niestety nie udało się jej uratować.

- Trzeba dodać również, że pacjentka była mocno obciążona innymi schorzeniami. To na pewno wpłynęło na taki przebieg tego oparzenia - tłumaczy dr Glik.

Na nasze pytanie, czy roślina rzeczywiście jest śmiertelnie niebezpieczna dr Glik odpowiada twierdząco. - Tak. Ponieważ nigdy nie wiadomo, kto jest na nią uczulony. Teraz mamy okres wakacyjny, szczególnie czerwiec, lipiec, duże nasłonecznienie. Alergia na substancje, które wydziela ta roślina plus promienie, reakcja fotouczuleniowa, powodują oparzenie chemiczne. Jest to na pewno jedna z najbardziej niebezpiecznych roślin, która u nas rośnie w sposób w ogóle niekontrolowany.