Historia po latach przyznała im zwycięstwo

Maciej Rajfur

publikacja 01.03.2016 13:22

Podczas oficjalnych uroczystości na Kwaterze Wojennej Ofiar Terroru Komunistycznego na Cmentarzu Osobowickim hołd żołnierzom wyklętym oddali przedstawiciele wielu wrocławskich środowisk.

Historia po latach przyznała im zwycięstwo Członkowie Zrzeszenia "Wolność i Niezawisłość" składają wieniec Maciej Rajfur /Foto Gość

W asyście Kompanii Honorowej Wojska Polskiego oraz Orkiestry Reprezentacyjnej Wojsk Lądowych przeprowadzono oficjalne uroczystości z okazji Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Na kwaterach 81a i 120 zebrali się przedstawiciele władz miasta i województwa, służb mundurowych, szkół, środowisk kombatanckich i organizacji pozarządowych oraz wrocławianie. Mimo niesprzyjającej pogody, pojawili się także weterani walk o niepodległość ojczyzny.

- Bohaterowie ci powinni na zawsze pozostać w pamięci narodowej. Być, szczególnie dla młodzieży, wzorem patriotycznej postawy. Dla nich wolność narodu i niepodległość ojczyzny stanowiły wartości większe niż ich własne życie, Nie mogli pogodzić się z sowietyzacją Polski i sprawowaniem władzy przez moskiewskich namiestników - przemawiał mjr Zbigniew Lazarowicz ps. "Bratek".

Dla niego data 1 marca ma zdecydowanie głębszy wymiar. Jest to rocznica śmierci jego ojca, słynnego mjr. Adama Lazarowicza ps. "Klamra". Przed 65 laty, 1 marca 1951 r., w więzieniu MBP na warszawskim Mokotowie, po pokazowym procesie, został rozstrzelany razem z sześcioma innymi członkami niepodległościowego IV Zarządu Głównego Zrzeszenia "Wolność i Niezawisłość".

- Przeszli okrutne, trzyletnie śledztwo. Znałem ich wszystkich. Byli wzorowymi oficerami, dowódcami i obywatelami. Byli elitą, a przy tym dobrymi i uczciwymi ludźmi. To oni, a nie ich oprawcy, pełni buty i poczucia tryumfu, stanowią naszą dumę. Zginęli, ale przecież zwyciężyli - stwierdził Z. Lazarowicz.

Przed pomnikiem ofiar terroru komunistycznego, tam gdzie kończyła się droga wielu niezłomnych, w miejscu ich pochówku, zebrani razem hierarchami różnych wyznań pomodlili się w intencji dusz poległych żołnierzy drugiej konspiracji.

- Wiemy dzisiaj, jak wierni byli honorowi, a więc głosowi sumienia i swoim sercom. Teraz czas, aby wspomnieć przed Bogiem z wdzięcznością tych, którzy bohatersko służyli ojczyźnie - rozpoczął modlitwę bp Andrzej Siemieniewski.

Ryszard Filipowicz, ps. "Gryf" podkreślił, iż bardzo często żołnierze drugiej konspiracji mieli świadomość walki na straconej pozycji, nierównej wojny, w której nie mieli szans. Liczba wyklętej armii była znikoma wobec sił komunistycznego aparatu, instalowanego w Polsce na zlecenie Związku Radzieckiego.

- Stare drzewa, wśród których się znajdujemy, pamiętają te skrytobójcze pochówki na Osobowicach. Żołnierze ci znaleźli się na Dolnym Śląsku, uciekając po wojnie przed prześladowaniami i aresztowaniami. Przybyli z Wileńszczyzny, Wołynia, okolic Lwowa. Szukali na Zachodzie azylu, walcząc jednocześnie o idee, którym byli wierni do końca - mówił prezes Zarządu Okręgu Dolnośląskiego Światowego Związku Żołnierzy AK.

Podczas apelu pamięci oficer Wojska Polskiego wymienił nie tylko organizacje niepodległościowe, walczące po II wojnie światowej, ale także ofiary katastrofy smoleńskiej na czele z prezydentem Lechem Kaczyńskim i Ryszardem Kaczorowskim, ostatnim prezydentem Rzeczypospolitej Polskiej na Uchodźstwie.

- To dziedzictwo, które nam pozostawili i które zobowiązuje. Jesteśmy dziś z żołnierzami wyklętymi i przypominamy młodym pokoleniom o tym, ile poświęcili bohaterowie tamtych dni i czym była ich walka. Historia po latach dała im zwycięstwo, dlatego ich walka nie była daremna - mówił Paweł Hreniak, wojewoda dolnośląski.