Koniec budowy

Franciszek Kucharczak

|

GN 27/2016

publikacja 30.06.2016 00:45

Żeby ludzka konstrukcja się nie zawaliła, musi uwzględniać ciężar grzechu.

Koniec budowy franciszek Kucharczak

Po referendum na Wyspach internet ucieszył się, że Donaldowi Tuskowi w Brukseli wreszcie coś wyjdzie: mianowicie Wielka Brytania z Unii Europejskiej.

Ale nie ma się z czego cieszyć, tak jak nie było się co cieszyć z pierwszych oznak fiaska projektu „wieża Babel”. Bo myślę, że na naszych oczach powtarza się tamta biblijna historia. Dziś, tak jak tam przed wiekami, imponująca budowla została wzniesiona do połowy. W jej różnych częściach rozbrzmiewa jeszcze chóralne „ra-zem!, ra-zem!”, ale już widać, że nieba to ona nie sięgnie. Już architekci skaczą sobie do oczu, robotnicy rzucają narzędzia, a zewsząd słychać pogróżki: „My też sobie pójdziemy”. Znów nastąpiło pomieszanie języków i zanosi się na to, że znowu – jak wtedy – po wielkiej idei pozostanie wielkie rumowisko.

Jasne, jeszcze sporo czasu może minąć, zanim współczesna wieża Babel do szczętu opustoszeje. Ale tak się stanie, bo tej budowie nie przyświeca jasny, zdrowy cel. Przyświecał kiedyś, owszem. Na początku, gdy ojcowie założyciele kładli fundamenty pod Europę państw, które nie będą miały interesu ze sobą walczyć, lecz tylko się wzajemnie wzmacniać. Nie chodziło o stworzenie superpaństwa ludzi idealnych, lecz wspólnoty ludzi świadomych tego, na co ich stać, gdy zapomną, kim naprawdę są. Najprościej mówiąc: gdy zapomną, że mają powody do pokory. A po wojnie o tę pokorę nie było trudno. Trwało jeszcze oszołomienie potwornościami największego znieprawienia w dziejach świata. Gdy przed mieszkańcami Europy rozciągały się hektary potrzaskanej wspaniałości, a krew zabitych głośno wołała z ziemi, trudno było zachwycać się sobą.

W tych warunkach zwyczajnie nie dało się budować pomnika własnej pychy. Bo też zjednoczona Europa to w ogóle nie miał być pomnik. I nie miała to być wieża. A już na pewno budowla ta nie miała sięgać nieba. Ale minęły lata i mieszkańcy Europy na nowo zadarli nosa. I zaczęli wierzyć, że są z zasady dobrzy, a przodkom to tylko tak jakoś nie wyszło. I przestali się bać własnej uszkodzonej przez grzech natury, bo i w grzech przestali wierzyć. Poczucie samowystarczalności odebrało im świadomość, że potrzebują Boga. I choć potrzebują Go rozpaczliwie, uczynili Go breloczkiem przy kluczykach do swoich luksusowych aut. A do breloczka przecież nie będą się modlić. W takich warunkach człowiek zwraca się ku sobie, siebie czci i sobie oddaje chwałę. Stwarza system samouwielbienia, bo tak już jest skonstruowany, że kogoś wielbić musi. I wszystko, co robi, ma pokazać jego wielkość.

To jest dramat ludów spod wieży Babel, projektu być może u początków dobrego, ale zepsutego z powodu pychy. Dlatego to się nie mogło utrzymać. I teraz też nie może.

* * *

Koncesja na heroizm

Bardzo się rozeźlił na łamach „Polityki” prof. Jan Hartman na wieść, że rząd dał fundacji Lux Veritatis pieniądze na upamiętnienie w toruńskim kościele nazwisk 1059 Polaków zamordowanych za ukrywanie Żydów. Najbardziej rozgniewał go fakt, że jest to inicjatywa środowiska Radia Maryja, które, jak pisze, „od początku swojego istnienia sączy antysemicki jad, tym bardziej skuteczny, im bardziej rozwodniony obłudną retoryką troski i miłosierdzia”. To „zakłamanie dyskursu” jest, według Hartmana, tak „diabelskie”, że „pewnie dlatego w środowiskach żydowskich trwa cisza wokół tego, co powstało w Toruniu. Porażone moralnie, woli milczeć”. Sam Hartman jednak nie został porażony, więc zagrzmiał: „Pozwolić, by to właśnie środowisko antysemitów »upamiętniało« Sprawiedliwych, i to z pomocą państwa, to zdrada”. No to mamy kolejny objaw polskiego antysemityzmu: zauważać Polaków ratujących Żydów i nie mieć na to zgody prof. Hartmana.

Poroniony dron

Feministki z organizacji „Kobiety na Falach” są znane z aborcyjnych akcji, niezgodnych z prawem krajów, którymi się interesują. Tym razem zaatakowały Irlandię Północną, która nie spełnia ich oczekiwań prawnych co do swobody zabijania dzieci. W tym celu sięgnęły po dron, który miał zrzucić nad Irlandią Północną pigułki poronne, aby pokazać, „w jaki sposób narusza się w tym regionie prawa człowieka”. Spadające pigułki nikogo nie zabiły, ale to nic dziwnego, bo one zabijają, gdy się je podniesie i użyje.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.