Trump w spódnicy czy Clinton w spodniach?

Bartosz Bartczak Bartosz Bartczak

publikacja 01.02.2017 15:57

Sytuacja przedwyborcza we Francji zmienia się jak w kalejdoskopie. Pojawił się kolejny czarny koń wyścigu. Niezmienna jest tylko wysoka pozycja sondażowa Marine Le Pen.

Trump w spódnicy czy Clinton w spodniach? Pałac Elizejski, siedziba Prezydenta Republiki Francuskiej Loic Le Meur / CC 2.0

W prawyborach we francuskiej Partii Socjalistycznej wygrał Benoit Hamon, pokonując urzędującego premiera, Manuela Vallsa. Hamon jest uznawany za skrajnego lewicowca, w przeciwieństwie do bardziej centrowego Vallsa. Głównym hasłem jego kampanii jest gwarantowany dochód dla wszystkich obywateli. Ma on jednak małe szanse na realizacje. Z poparciem około 15 proc. kandydat socjalistów nie ma szans na drugą turę. Wyprzedzają go nie tylko Marine Le Pen i były prawicowy premier Froncois Fillon, ale i centrowy Emanuel Macron.

Ten ostatni wyrasta na czarnego konia francuskich wyborów. Ten zaledwie 39-letni bankier był ministrem gospodarki w rządzie Partii Socjalistycznej. W czasie swojej urzędowanie stał się twarzą probiznesowych reform. Popularność zdobytą podczas obecności w rządzie postanowił wykorzystać do wystartowania jako kandydat na prezydenta Francji. Z miejsca zaczął otrzymywać wysokie poparcie aż zbliżył się do drugiego Francisa Fillona, uzyskując ponad 20 porc. w sondażach.

Macrona popiera stworzony przez niego centrolewicowy ruch En Marche (czyli Naprzód). Kandydat swój program wyborczy określą mianem progresywnego. Jest on m.in. zwolennikiem zacieśnienia współpracy w Unii Europejskiej. Zdążył się już wypowiedzieć negatywnie o Trumpie i Brexicie. Jednocześnie głosi program walki z korupcją i skostnieniem elit politycznych. Problemy gospodarcze i społeczne chce rozwiązywać w sposób technokratyczny, a nie ideologiczny.

W momencie, w którym lewica ma małe szanse nawet na drugą turę, Macron stał się idealnym kandydatem dla bardziej liberalnych Francuzów. Pomagają mu też problemy Francisa Fillona. Okazało się, że kandydat centroprawicy przez wiele lat zatrudniał fikcyjnie swoją żonę jako swoją asystentkę. W takiej atmosferze były premier z czasów Nicolasa Sarkozego stracił sporo poparcia. Z murowanego kandydata na prezydenta stał się politykiem, który musi walczyć o drugą turę.

Niezmienna pozostaje tylko wysoka pozycja Marine Le Pen. Liderka Frontu Narodowego wydaje się być pewna drugiej tury. Oczywiście, wszystkie sondaże wskazują, że nie ma ona na zwycięstwo żadnych szans. Przegrywa zarówno z Fillonem, jak i Macronem. Jednak podobnie jak w wypadku Donalda Trumpa, nic nie jest przesądzone. Le Pen zaczyna w swojej retoryce stawiać na socjalne elementy swojego programu. A przedstawiciel skrajnej, eurosceptycznej lewicy, Jea-Luc Melanchton, cieszy się stałym, kilkunastoprocentowym poparciem.

Walka pomiędzy Macronem a Le Pen może być bardziej wyrównana niż się wszystkim wydaje. Młody bankier dopiero teraz stanie się ofiarą ataków. Nie pomagają mu przeszłość w banku kontrolowanym przez rodzinę Rotshildów i firmowanie wielu niepopularnych reform. Dodatkowo, wątpliwości wobec jego apolityczności może budzić jego przeszłość w Partii Socjalistycznej. Również jego pomysły polityczne są rozmyte i mało konkretne. Jego kandydatura stanowi wręcz przeciwieństwo Marine Le Pen.