Wyszkowski: Teczki "Bolka" mogą być w Moskwie

Jan Hlebowicz Jan Hlebowicz

publikacja 01.02.2017 17:50

Były działacz opozycji antykomunistycznej w PRL ocenia współpracę Lecha Wałęsy z SB.

Wyszkowski: Teczki "Bolka" mogą być w Moskwie Krzysztof Wyszkowski, były działacz opozycji antykomunistycznej w PRL Jan Hlebowicz /Foto Gość

Jan Hlebowicz: Dr Piotr Gontarczyk, współautor przełomowej książki "SB a Lech Wałęsa", twierdzi, że Wałęsa był niekwestionowanym przywódcą "Solidarności" - "absolutnie niesterowalnym, wolnym, niezależnym (...). Nie wykonywał niczyich poleceń. Zachowywał się dzielnie, odrzucał i szantaż, i propozycje politycznej współpracy". Zgadza się Pan z tą opinią?

Krzysztof Wyszkowski: Piotr Gontarczyk jest rzetelnym historykiem i bardzo dobrym analitykiem archiwalnych dokumentów, jednak w tej opinii przekracza swoje kompetencje i zabiera głos jako politolog czy badacz całej biografii Lecha Wałęsy. Stawiając przywołaną przez Pana tezę, głęboko się myli. Zbyt potężne interesy i lobby stoją za legendą Wałęsy, by uległa ona likwidacji jedynie przez ujawnienie i potwierdzenie autentyczności zawartości teczki TW "Bolek" obejmującej lata 1970-1976. To nie koniec sporu i nie koniec pytań o rolę, jaką odegrał Wałęsa w latach późniejszych.

Współpraca Lecha Wałęsy z SB (1970-1976) miała negatywne konsekwencje w latach 80. i 90.?

Był 3 czerwca 1978 roku. W moim mieszkaniu prowadziłem wraz z innymi działaczami Wolnych Związków Zawodowych głodówkę w obronie mojego aresztowanego brata. Tamtego dnia do drzwi zapukał Lech Wałęsa. W rozmowie ze mną wysunął plan wysadzania komend MO i strzelania do funkcjonariuszy. Trzeba pamiętać, że był to czas, kiedy wszyscy, którzy opuszczali moje mieszkanie, byli zatrzymywani, spisywani i podejmowano wobec nich rozmaite działania, m.in. operacyjnego sprawdzenia czy rozpracowania. Wobec Wałęsy takich działań nie podjęto. Nie ma informacji o tym, by proponował wysadzanie komend w powietrze. Nie zatrzymano go. Nie wylegitymowano. Z tego można wnosić, że Lech Wałęsa zgłosił się do nas jako prowokator tajnej policji komunistycznej i nigdy z tej roli nie wyszedł. W moim przekonaniu całość jego przywództwa politycznego polegała na pośrednictwie pomiędzy władzami PRL, tajną policją a działaczami WZZ i później "Solidarności". Współpraca Wałęsy po 1976 roku musiała odbywać się na wyższym poziomie. Wskazuje na to choćby poparcie dla stanu wojennego oraz dyspozycyjność wobec władz komunistycznych wyrażona listem podpisanym "kapral Wałęsa". Być może teczki dotyczące tej działalności znajdują się w Moskwie. Tam trzeba szukać więcej informacji o "Bolku".

Czesław Kiszczak, mając teczkę "Bolka", mógł podporządkowywać sobie Lecha Wałęsę, również podczas jego prezydentury?

Obalenie rządu Olszewskiego oraz czyszczenie archiwów z niewygodnych dokumentów przez Wałęsę wskazują, że tak.

Część działaczy "Solidarności", m.in. Andrzej Kołodziej (sygnatariusz Porozumień Sierpniowych), ma żal do Pana, że mimo wiedzy o problematycznych elementach życiorysu Wałęsy legitymizował Pan jego działania po 1989 roku oraz w czasie prezydentury.

Rzeczywiście przez długie lata broniłem Wałęsy. Pierwszymi ludźmi, którzy powiedzieli mi o współpracy Wałęsy z SB byli Jacek Kuroń i Bogdan Borusewicz. Nie wierzyłem im i okazałem się naiwny. Muszę jednak przypomnieć, że nie było wówczas jednoznacznych dowodów i dokumentów potwierdzających te oskarżenia. Uznałem więc, że wpisują się one w szeroko pojętą walkę o władzę. Popełniłem błąd naiwności. Jednak zarzut mówiący o legitymizowaniu prezydentury Wałęsy jest nieprawdziwy. Zaprzestałem tej współpracy przed końcem kampanii wyborczej. Kiedy po ogłoszeniu wyników Lech Wałęsa zaproponował mi pracę w kancelarii, odmówiłem.


Przypomnijmy, że 31 stycznia IPN poinformował, że z opinii biegłych Instytutu Sehna w Krakowie dot. teczki TW "Bolek" jednoznacznie wynika, że zobowiązanie do współpracy z SB podpisał Lech Wałęsa.

Dzień wcześniej Lech Wałęsa napisał na swoim oficjalnym profilu na Facebooku: "Kiszczak nie był w stanie zwerbować mnie, przekupić, a nawet zabić. Więc wybrał metodę by Was przekonać podrzucając Wam niby donosy. Materiały czerpał z utajnionych podsłuchów czytelnie przepisanych. Wszystko przeciw mnie, co krążyło po Polsce i Świecie pochodziło z zasobów Kiszczaka. Dlaczego i co podrabiał mając tyle materiałów. Dlaczego donosił na mnie, dlaczego mnie zdekonspirował raz do P. Walentynowicz w 1981 r., i drugi raz listem i teczkami do IPN. Kiszczak miał w zasięgu wielu nierozliczonych bandytów obrońców komunizmu w tym agentów, mnie jednak tylko wybrał i docenił kablując do Was. W pobliżu tego tekstu są zamieszczone dowody, fakty, nazwiska tych, co podrabiali i tych, co podrzucali. Możecie wierzyć w moją wersję zdarzeń i wydarzeń, albo w Kiszczaka".