Bóg odpowiada na prawdziwe wołanie z serca...

Joanna Świerkula

publikacja 19.08.2017 15:35

Kładzie ręce na ludzi i odzyskują słuch, znikają nowotwory, od lat niemogący chodzić skaczą z radości. 1 września Marcin Zieliński poprowadzi modlitwę uwielbienia w praskiej katedrze.

Bóg odpowiada na prawdziwe wołanie z serca... Marcin Zieliński ma 25 lat i pochodzi ze Skierniewic Jakub Szymczuk /Foto Gość

Joanna Świerkula: Jesteś nazywany uzdrowicielem.

Marcin Zieliński: Nie jestem żadnym uzdrowicielem. Śmiejemy się z takich reakcji. Jeśli ktoś tak twierdzi, to znaczy, że nie za bardzo wie, o czym mówi, lub nie słucha tego, co jest moim przesłaniem. Święty Paweł też miał podobne doświadczenia po dokonaniu uzdrowień mocą Jezusa. Lud chciał Pawła okrzyknąć bogiem, to bardzo niebezpieczne. W takich sytuacjach zawsze odwołuję się do przykładu Maryi... Ona urodziła samego Boga. Była w świetle reflektorów, ale powiedziała: to nie o mnie chodzi i usunęła się na bok. Staram się Ją naśladować, robię swoje i uciekam. Poza tym zawsze podkreślam, że to jest łaska, w której może odnaleźć się każdy ochrzczony.

Ja nie uzdrawiam...

Jezus powiedział, idźcie i głoście, nakładajcie ręce na chorych. Wiele osób pyta mnie, czemu nigdy nie widzieli uzdrowienia. A ja odpowiadam zgodnie ze słowami Ewangelii: Czy poszedłeś głosić słowo Boże? Czy ewangelizowałeś? Czy nakładałeś ręce na chorych? Te czynności są powiązane z cudami. 99 proc. osób mówi, że nie. To jest odpowiedź, dlaczego nie widzimy znaków. Tego staram się uczyć na warsztatach. Czasem już przy pierwszej próbie modlitwy z ewangelizacją i nałożeniem rąk Bóg daje łaskę. U mnie już teraz cała rodzina należy do wspólnoty charyzmatycznej...

Też uzdrawiają mocą Jezusa?

Tak. Dla mnie to norma chrześcijańska. To obietnica dana każdemu wierzącemu.

Dlaczego kładzenie rąk jest konieczne?

Konieczne nie jest, ale jest ważne. Dlaczego? Trzeba się spytać Pana Jezusa, dlaczego tak powiedział. Ja nie wiem. Ale nie widzę dużo uzdrowień na odległość. Może mam za małą wiarę... Najwięcej dzieje się po nałożeniu rąk lub na spotkaniach, kiedy obecny jest chory i modli się z nami.

Modliłeś się za chorych cztery lata. I nic się nie działo. Nie zniechęciłeś się?

Trochę się frustrowałem, ale dalej prosiłem, wolałem. Czuję, że było to Boże marzenie włożone w moje serce. Gdy Jezus był na ziemi, większość czasu spędził na uzdrawianiu ludzi. To tylko świadczy o tym, jak to jest dla Niego ważne. Bóg dał mi kawałek swojego serca ze współczuciem dla chorych i chęcią pomagania im. Przez cztery lata nic się nie działo. Mijał rok, drugi, trzeci czwarty - i żadnych znaków. W końcu powiedziałem Panu Jezusowi: będę się dalej modlił i kładł ręce na chorych, jak będziesz chciał mi dać to, co obiecałeś, to dobrze, jak nie, to i tak będę się modlił. Parę dni później zdarzył się pierwszy cud. Byłem w mojej szkole podstawowej. Spotkałem panią woźną. Powiedziała, że z powodu bólu w plecach nie może się wyprostować i ma wyczuwalne zgrubienie na karku. Położyłem ręce i jak zwykle pomodliłem się. Nie wiem, kto był w większym szoku - ona czy ja - gdy po modlitwie ból i zgrubienie zniknęło. Powiedziała, że poczuła ogromne ciepło w miejscu, które ją bolało i wszystkie dolegliwości odeszły...

Twoje modlitwy są wysłuchiwane. Jak się modlisz?

Modlę się modlitwą uwielbienia, językami, czytam Pismo Święte... na tym buduję moje codziennie życie z Bogiem. Oczywiście, bardzo ważne są także sakramenty. Kiedy wstaję rano, zawsze zapraszam Pana Boga do tego dnia i staram się z Nim go spędzić. Nie lubię rutyny, u mnie każdy dzień jest trochę inny i inna jest modlitwa. Staram się więc, by była to relacja, a nie traktowanie Pana Boga jak automat - wrzucisz dwie formułki i wypadają dwa batony. Jak się modlę? Ze wspólnotą lub sam w domu, w samochodzie, po prostu tam, gdzie jestem. Często słucham nagrań z YouTube'a z pieśniami uwielbienia i modlę się z nimi. To mi pomaga. Ale jeśli widzę, że za bardzo jestem zależny od tych nagrań, to je wyłączam, bo nie chcę wielbić wykonawców, ale Boga. Wtedy zamykam się w ciszy z Pismem Świętym. Rozmawiam z Bogiem na podstawie jednego słowa, jednej linijki... Czasem nic nie robię. Gdy zaczynałem, modliłem się tak: Duchu Święty, możemy się teraz razem ponudzić. I siedziałem, nic nie robiąc, np. pół godziny, czasem więcej. To jest relacja. Każdy dzień wygląda inaczej. Gdybym miał się spotykać z dziewczyną i cały czas robić to samo, i o tym samym rozmawiać, to byłby nudno. Tak samo jest z Bogiem, czasem siedzisz i On cię pociesza, czasem masz uniesienie duchowe i skaczesz z radości, a czasem razem milczycie.

Jaka jest najskuteczniejsza modlitwa?

Najskuteczniejsza jest modlitwa prosto z serca. Bóg odpowiada na prawdziwe wołanie, forma jest drugorzędną kwestią. Mogę powiedzieć, że dla mnie bardzo ważna jest modlitwa uwielbienia. Tak modliła się Matka Boża (Magnificat). To ma być spotkanie z Bogiem, czas wejścia w głębię modlitwy. Warto "stracić" na taką modlitwę dużo czasu. W mojej wspólnocie nie boimy się poświecić godziny lub więcej na tę modlitwę. Warto pamiętać, że kiedy zaczynamy się modlić, to mamy rozproszenia. Jest więc to też czas na pozbycie się ich, wyciszenie ducha, myśli... Niestety często ludzie kończą się modlić, zanim pozbędą się rozproszeń. A szkoda, bo po prawdziwej modlitwie, po prawdziwym spotkaniu z Bogiem jesteśmy odświeżeni, odżywieni i nie mówię tutaj o uczuciach, bo one raz są, raz nie. Po modlitwie wiem, czy rzeczywiście spotkałem się z Bogiem, czy uciekłem i zakończyłem modlitwę tylko na etapie rozproszeń.

Pościsz?

Tak. Zwykle raz w tygodniu. Piję wtedy tylko wodę. W taki dzień czuję szczególną pomoc Boga, bo jak sam próbuję, opierając się na sile woli, to w połowie dnia umieram z głodu (śmiech). A z Bożą pomocą potrafię wytrzymać dłużej, normalnie funkcjonując.

Jak wygląda Twoje codzienne życie - czy masz czas dla siebie?

Nie daję sobie wejść na głowę (uśmiech). Mam pewne granice i się ich trzymam. Wiem, że niektórzy z podobną posługą umierali z przemęczenia. Staram się dlatego zdrowo jeść, ćwiczyć i się wysypiać. To ważne. Znajduję też czas dla znajomych, czasem chodzimy z kolegami na mecz, gramy w FIFĘ... Czasem jednak zdarzają się maratony, np. sześć dni posługi na Litwie. Cały czas w trasie. Wschód - Zachód. Ciągle się za kogoś modliłem. W tym czasie przygotowywałem kolejną konferencję. Przyjeżdżałem ze spotkania na spotkanie. Tak na przykład było, kiedy mówiłem konferencję na Stadionie Narodowym w lipcu tego roku. Na to spotkanie dotarłem prosto z lotniska, wracałem wtedy ze Stanów, po jednej godzinie snu. Rok wcześniej też było intensywnie: Chicago, Detroit, Las Vegas. Trzy stany, duże odległości, zmiana czasu, 30 stopni, pięć Mszy św. na dzień i w przerwach modlitwa za ludzi. Zero odpoczynku. Pod koniec byłem dętką.

Boisz się zemsty szatana za swoją posługę?

Nie boję się diabła. Bóg jest silniejszy. To diabeł ma się mnie bać, bo ja jestem dzieckiem Boga. Cały czas jestem chroniony przez Niego. Każdego dnia zanurzam się w Krwi Pana Jezusa, która mnie chroni. Czy mi dokucza? Czasem tak, ale uważam, że szkoda czasu, by o nim rozmawiać. Jezus jest naprawdę fascynujący!

Jaki był według Ciebie największy cud?

Znaków było dużo. Na przykład na początku tego roku została uzdrowiona dziewczyna z czerniakiem złośliwym, która na dodatek miała na ręku bliznę po gwałcie. Podczas modlitwy poczuła, że coś się dzieje i po czterech dniach nie miała już żadnej zmiany czerniakowej na twarzy, a znamię też zniknęło. Widziałem, jak krótsze kończyny się wyrównywały, jak pani, która miała implanty metalowe w barku i nie mogła ruszać ręką, zaczęła machać rękoma z tymi metalowymi częściami. Widziałem, jak człowiek potrącony przez samochód, wstał o własnych siłach i zaczął chodzić. Ilu ich było? Trudno powiedzieć. Najbardziej cieszę się wtedy kiedy w konsekwencji doświadczenia Bożej mocy ludzie przychodzą do Chrystusa i zaczynają żyć z Nim na sto procent.

Inną rzeczą jest być uzdrowionym, a inną utrzymać uzdrowienie...

Tak. To biblijna prawda. Diabeł może wykraść ziarno zasiane przez Pana. Jezus w przypowieści o siewcy mówi o ziarnie, Bożym słowie, które uzdrawia. Diabeł więc może wykraść ziarno, zależy, na jaką glebę padnie. Widziałem wielu ludzi, którzy dali się "okraść” z uzdrowienia. Ale widziałem też takich, którzy powiedzieli: diable, nie masz prawa do tego, bo Jezus dał mi to uzdrowienie. Wróg odchodził, a uzdrowienie pozostawało. Trzeba więc walczyć. Jeśli jesteś uzdrowiony z raka płuc, to nie powinieneś znów zaczynać palić. Jeśli jesteś uwolniony i wracasz do starych nawyków, które spowodowały chorobę, to nie można za to obwiniać Boga. Myślę, że wielu ludzi dostaje łaski, ale je szybko traci. O tych świadectwach, o których mówię, uzdrowienie się utrzymało. I mamy na niektóre dokumentacje medyczne.

Co jest najtrudniejsze w Twojej posłudze?

Posługa jest często zmaganiem, ale słodkim zmaganiem, bo jarzmo niesione z Jezusem jest słodkie, a brzemię lekkie. Czasem spotykam się z niezrozumieniem - powstają na mnie strony internetowe w internecie, pełne kłamstw i hejtu. I jest tego całkiem sporo. Zmaganiem jest też bardzo intensywny styl życia. Jeżdżę po całej Polsce i po świecie, byłem m.in.: w Stanach Zjednoczonych, w Niemczech, we Włoszech. Każdego dnia jeżdżę, modlę się za ludzi na ulicy, czasem idę do umierających, bywa, że płaczę z rodzinami... Krzyżem jest też, że czasem bardzo chcę uzdrowienia, a nic się nie dzieje. Takie sytuacje przypominają, że to nie ja, tylko Bóg działa. Są też sytuacje, że jestem zaskoczony, że jakaś osoba została uzdrowiona.

Jakie masz największe marzenie?

Chciałbym, by każdy na tym świecie spotkał żywego Jezusa, doświadczył Jego miłości i oddał mu swoje życie!

Kiedy poprowadzisz modlitwę uwielbienia w Warszawie?

1 września o godz. 18 poprowadzę razem z ks. Andrzejem Daniewiczem modlitwę uwielbienia w katedrze warszawsko-praskiej w ramach Wieczoru Uwielbienia i Mocy Boga. Zaczynamy od Mszy św. Zapraszam do wspólnej modlitwy.