Święty medyk na boisku

Maciej Rajfur Maciej Rajfur

publikacja 21.08.2017 16:48

- Albo jesteś w pełni chrześcijaninem i masz odwagę zrobić znak krzyża, gdy wchodzisz na murawę, albo się wstydzisz samego siebie - mówił swoim piłkarzom.

Święty medyk na boisku Zakonnik-fizjoterapeuta to nietypowe połączenie, ale młodzi piłkarze od razu go polubili, rodzice również Archiwum prywatne

Brat Maciej Jabłoński wiele razy zrzucał swój brązowy, kapucyński habit. Zamieniał go na… klubowy dres WKS-u Śląska Wrocław. Jednak bez względu na strój (czy zakonny, czy sportowy) niesie ludziom pomoc. Na co dzień posługiwał jako kapłan w parafii św. Augustyna we Wrocławiu, a od trzech sezonów piłkarskich w weekendy wspierał juniorskie drużyny WKS-u jako… fizjoterapeuta. Wszystko zaczęło się od szkolnej katechezy.

Brat Maciej Jabłoński OFM Cap uczył religii w Zespole Szkół nr 4 przy ul. Powstańców Śląskich. Okazało się, że są to klasy piłkarskie, pływackie, siatkarskie.

- Chciałem złapać z nimi jakiś lepszy kontakt, a w przypadku sportowców najlepiej wejść w ich codzienność - mówi kapucyn. Poszedł więc na piłkarski mecz sparingowy juniorów. Tam zobaczył, że drużyna nie ma masażysty. - Od razu pomyślałem, że mogę im pomóc, bo znam się na tym. Od 12. roku życia uczyłem się masować przy fizjoterapeutach reprezentacji olimpijskiej, ponieważ mieszkałem w Wałczu, gdzie znajduje się Ośrodek Przygotowań Olimpijskich. Przebywałem z wioślarzami, kajakarzami, kanadyjkarzami, moim placem zabaw było ambulatorium - opowiada br. Maciej.

Jak podkreśla, nie ma żadnych studiów, ale ma fach w rękach. Zna się więc na rzeczy i można powiedzieć sportowym żargonem dziennikarskim, że był cennym nabytkiem WKS-u Śląska.

Młodzi piłkarze byli zachwyceni dołączeniem do drużyny kapucyna-fizjoterapeuty. Jeden z trenerów określił go mianem: „święty medyk”. Brat Maciej szybko zaskarbił sobie sympatię i zdobył zaufanie nastoletnich sportowców. Nigdy nie chodziło mu o nachalną ewangelizację w szatni.

- Po prostu byłem dla nich i z nimi. Nie miałem ambicji, żeby nawracać wszystkich na siłę, ale żeby zobaczyli człowieka, który poświęca im czas, bo chce im pomagać i czyni to jako chrześcijanin - tłumaczy. Nie wszyscy jego podopieczni pochodzą z pobożnych rodzin, ale wszyscy szanowali jego kapłaństwo. Co więcej, wielu zapisało się do parafii ojców kapucynów na przygotowania do bierzmowania.

Część z nich przychodziła na masaż z urazami ciała, a część leczyła u niego także urazy duszy – poprzez spowiedź lub duszpasterską rozmowę o rzeczach ważniejszych i poważniejszych niż piłka nożna. Jako katecheta wykorzystywał wspólną sportową przestrzeń, którą dzielił z uczniami – piłkarzami, by im tłumaczyć prawdy wiary. Odnosił się wtedy do świata sportu, żeby lepiej wszystko zrozumieli. Szukał odwołań do rzeczywistości, która jest im bliska.

- Mówiłem im: albo jesteś w pełni chrześcijaninem i masz odwagę zrobić znak krzyża, jak wchodzisz na boisko, albo się wstydzisz samego siebie - stwierdza zakonnik. Podkreśla, że chrześcijanin nie żyje z Ewangelią jedynie na języku, ale z Ewangelią w postawach.

Zakonnik-fizjoterapeuta to nietypowe połączenie, ale młodzi piłkarze od razu go polubili, rodzice również. - Czasem ludzie z innych drużyn dziwili się, czemu piłkarze do „masera” zwracają się „bracie” - wspomina kapucyn.

Po trzech sezonach nadszedł czas pożegnania z „synkami”, jak zwykł nazywać młodych piłkarzy br. Maciej. Pojawiła się perspektywa wyjazdu na misje.

- Naprawdę się polubiliśmy. Jak przebywasz z ludźmi na dobre i na złe, czyli smakujesz razem z nimi zwycięskie chwile i przełykasz wspólnie gorycz porażki, to nie ma mocnych, musi wytworzyć się silna więź - kwituje kapłan.

Podczas pożegnania z klubem nie brakowało wzruszenia i podziękowań. Od młodych piłkarzy - za wsparcie nie tylko medyczne, ale i mentalne, psychologiczne, duchowe, natomiast od rodziców - za opiekę nad dziećmi.

- Warto dodać, że tę drużynę tworzą także wspaniali trenerzy. Razem z nimi wpajaliśmy chłopakom ważne wartości i cechy, które pozwalają osiągnąć życiowy sukces: szacunek dla innych, konsekwencję w dążeniu do celu, sumienność. "Synki" wiedzą, że nie wszyscy zostaną zawodowymi piłkarzami, ale juniorski sport może ukształtować ich charakter na przyszłość - podsumowuje br. Maciej Jabłoński.

Święty medyk na boisku   Brat Maciej Jabłoński wiele razy zrzucał swój brązowy, kapucyński habit. Zamieniał go na… klubowy dres WKS-u Śląska Wrocław Archiwum prywatne