"Potrafię współpracować z każdą stroną"

oh

publikacja 06.09.2017 14:10

Kandydat na przewodniczącego Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii Marek Kopel, były prezydent Chorzowa, gościł w Radiu eM.

"Potrafię współpracować z każdą stroną" Marek Kopel HENRYK PRZONDZIONO /Foto Gość

Z Markiem Koplem 6 września 2017 r. rozmawiał w „Rozmowie poranka” Radia eM Sylwester Strzałkowski.

Sylwester Strzałkowski: Na początek zapytam: czy Pan jest samorządowcem czy politykiem, kandydując na stanowisko przewodniczącego metropolii? Z jednej strony wiadomo, że był Pan prezydentem Chorzowa, samorządowcem, z drugiej jednak strony wiemy, że całe te wybory są podszyte polityką.

Marek Kopel: - Przede wszystkim jestem samorządowcem, natomiast w jakimś sensie każdy samorządowiec jest też politykiem i musi w tym świecie politycznym funkcjonować. Aczkolwiek od początku nie jestem związany z żadną opcją polityczną w trwały sposób.

Jednak kandydując teraz w jakiś sposób wpisuje się Pan w tę „walkę”, jeśli to co się dzieje można nazwać walką. Chyba można, bo do tej pory na to stanowisko było dwóch kandydatów: Adam Ostalecki – kojarzony z PiS-em, popierany przez wojewodę i  Kazimierz Karolczak – związany w przeszłości z SLD, bardziej popierany przez drugą część sceny politycznej. Pan więc będzie w zasadzie kandydatem na miejsce Ostaleckiego.

- Upraszczając, można by tak powiedzieć. Natomiast to po pierwsze nie jest walka. To są dwa sposoby myślenia i dwie koncepcje na przewodniczącego zarządu metropolii. Kiedy ustawa została uchwalona wymyślono wtedy, że każdy podregion, a mamy w metropolii pięć podregionów, na których czele są największe miasta, miał wyznaczyć swojego kandydata, a spośród kandydatów miał być wybrany przewodniczący. Ale do gry włączyli się politycy lokalni i w efekcie tego finał był taki, jak Pan też wcześniej powiedział, że jednym kandydatem był człowiek ściśle związany z urzędem wojewódzkim, czyli reprezentujący tę opcję dziś rządzącą. Drugim kandydatem był, do dzisiaj jeszcze jest, człowiek zarządu województwa, związany z przeciwną opcją polityczną. Z drugiej strony dobrze wiem też, że te relacje między jednym urzędem a drugim obecnie są, mówiąc bardzo delikatnie, słabe lub tak naprawdę w ogóle ich nie ma. W związku z tym wybranie któregokolwiek z kandydatów wiąż się z tym, że współpraca tych dwóch najważniejszych instytucji w naszym województwie będzie kiepska. Stąd pomysł żeby znaleźć kandydata, który może swobodnie współpracować z oboma urzędami i ten wybór padł na moją osobę.

Właśnie – prezydent Katowic, prezydent Zabrza: pan Krupa, pani Mańka-Szulik, byli tymi pierwszymi, którzy Pana poparli. Teraz już wiemy, że także prezydent Chorzowa, ale to akurat nie dziwi, Pan jest z Chorzowem związany. Ale także już w jednym z wywiadów prasowych mówi Pan, że, co jest pewne, nie będzie Pan kandydatem żadnej ze stron. Jest zatem szansa, że będzie Pan tym, który pogodzi w tym konflikcie, czy po prostu tym, który będzie miał większe szanse niż Adam Ostalecki – kandydat jednej strony.

- Przeprowadziłem już rozmowy ze wszystkimi prezydentami dużych miast, również z wojewodą i marszałkiem i mam tę świadomość, że prezydenci są zorganizowani i Ci, którzy popierali Pana Karolczaka nadal trwają w tej decyzji i chcą takiego wyboru. Nie ma już zatem możliwości żebym był kandydatem wszystkich prezydentów. Natomiast ciągle istnieje problem, którą drogą pójść. Wszyscy prezydenci muszą dokonać wyboru, a wybór nastąpi we wtorek [12 września - przyp. red.].

Albo nie nastąpi.

- Wybory są tajne. Myślę, że nastąpi.

Jest Pan optymistą?

- To nie jest kwestia optymizmu, tylko rozsądku. Nie ma sensu tego ciągnąć dalej. Tutaj żadna ze stron tego nie chce. To zupełnie nie ma sensu. Tak, że wybór nastąpi. Jeżeli to ja zostanę wybrany, to dla tego nowego związku jest to komfort i pewność, ze współpraca zarówno z urzędem marszałkowskim jak i z urzędem wojewódzkim będzie dobra. W przypadku wyboru Pana Karolczaka podejrzewam, że będzie z taką współpracą problem. Choć oczywiście deklaracje chęci współpracy z urzędem wojewódzkim są, ale z natury rzeczy ta relacja będzie trudniejsza.

Wspomniał Pan na początku, że to są dwie inne wizje zarządzania czy dwie inne wizje metropolii. Czym one, Pana zdaniem, się różnią?

- Samo zarządzanie, jako profesjonalne działanie, jest podobne niezależnie od rządzącej opcji politycznej. Jednak moja wizja, poprzez to, że potrafię z każdą stroną współpracować, jest nastawiona na otwartość, więc metropolii będzie łatwiej się poruszać w przestrzeni rządowej i samorządowej. W przypadku tej drugiej opcji poruszanie się w przestrzeni rządowej będzie trudniejsze, a to nie jest dobre dla metropolii. Metropolia powinna być dynamiczna i mieć wsparcie z obu stron.

Wczoraj pojawiła się taka informacja, że Andrzej Kotala, prezydent Chorzowa, popiera Pana, ale stawia warunek: kartą przetargową jest to, żeby siedziba metropolii była w Chorzowie. Został nawet wskazany budynek, w którym miałaby się znajdować.

- Nie ma takiego warunku. Jest on wymyślony przez służby medialne. Taki warunek nie może istnieć w żaden sposób, ponieważ przewodniczący zarządu metropolii nie będzie o tym decydował. Trzeba jasno powiedzieć, że szef metropolii nie jest prezydentem, nie będzie rządził jednoosobowo - tutaj decyzje kolegialne podejmuje zarząd, w którego skład wchodzi pięć osób. Dalej, decyzje dotyczące lokacji siedziby, realizacji zadań inwestycyjnych, podejmowania nowych zadań - to są decyzje czasem inicjowane przez zarząd, ale jednak podejmowane będą przez czterdziestu jeden prezydentów i burmistrzów na zgromadzeniu.

Widzieliśmy, że już sam wybór przewodniczącego na pierwszym posiedzeniu był trudny, nie udał się. Nie boi się Pan?

- Jest to jazda bez trzymanki. Można się bać, oczywiście, jednak ktoś, kto dwadzieścia lat był prezydentem Chorzowa nie może mieć strachu przed takim wyzwaniem. Tym bardziej, że ja przez osiem lat, przed powstaniem Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii, byłem koordynatorem prezydentów śląskich miast na prawach powiatu, łącznie z Częstochową i Bielskiem. Przez te lata radziłem sobie z tym bez problemu. Byłem też koordynatorem prezydentów miast ze ścisłej aglomeracji liczących powyżej stu tysięcy mieszkańców. Współpraca była bardzo dobra.

Z arytmetyki, której Pan pewnie ciągle dokonuje, wynika, że kto ma większe szanse? Pan czy  Kazimierz Karolczak? Mówi Pan przecież, że Ci, którzy przy nim trwają, nie chcę ustąpić.

- Z czystej arytmetyki wynika, że zwolennicy Pana Karolczaka w dalszym ciągu są w większości. Natomiast ja nie przekonuję intensywnie nikogo do swojej osoby, zwracam jednak uwagę na te dwie koncepcje na przyszłość, która się wiąże z wyborem kandydata i pozostawiam kolegom ten problem do przemyślenia.

A jeśli Pan zostanie przewodniczącym metropolii, to jakie będą najważniejsze pierwsze wyzwania? Wiemy, że transport to temat, o którym ciągle się mówi. Ale przecież to nie jedyny problem, który trzeba będzie rozwiązywać.

- Po pierwsze trzeba stworzyć urząd metropolitalny, którego dziś nie ma. Oczywiście także oczekiwanie wykreowane medialnie, związane z transportem, będą podejmowane. Transport należy zorganizować i ujednolicić na całym obszarze metropolii. W sposób jednolity działa to dziś tylko na obszarze KZK GOP – obejmuje dwadzieścia miast, a metropolia ma ich obecnie czterdzieści jeden.

Słychać już głosy pesymistów, którzy mówią: „to się nie uda”. KZK „trzeszczy”, a poza KZK jest jeszcze parę innych organizacji.

- Uda się. To nie są jakieś rzeczy bardzo trudne czy niemożliwe. Trzeba to tylko dobrze skoordynować, a to akurat nie jest trudnym zadaniem. Trudniejsze będzie wprowadzenie tego wszystkiego do elektronicznego systemu ŚKUP, który powinien działać na całym obszarze metropolii, ale oczywiście też jest to możliwe. Kolejne zadania są związane z ładem przestrzennym. Należy opracować studium zagospodarowania przestrzennego metropolii, studium komunikacyjne już zostało zlecone. Potem będzie wybór zadań inwestycyjnych prorozwojowych i  tutaj będzie problem. Pewnie każdy prezydent, każdy burmistrz ma na chwilę obecną jakiś pomysł i myśli, że będzie beneficjentem w prosty sposób, ponieważ jest w metropolii. Metropolia ma budżet trzystu milionów złotych, więc każdy ma nadzieję, że te inwestycje pojawią się w jego rejonie. Zatem tutaj będzie problem wyboru najlepszych zadań, które zarówno będą potrzebne całej metropolii, jak i będą równoważyły rozwój w sposób mądry. To nie będzie łatwe.

Beneficjentami będą wszyscy, ale mówi Pan, że niektórzy w prosty sposób.

W prosty sposób u siebie, ale beneficjentem będzie każdy kto jest w metropolii. Wiele będzie się działo w metropolii, ale często burmistrzowie chcą, żeby to wydarzyło się na ich terytorium

Wszystko rozstrzygnie się 12 września. Pan jest optymistą i mówi, że do wyboru dojdzie.

Dojdzie.