Ruszyła akcja za życiem

Przemysław Kucharczak

|

Gość Katowicki 37/2017

publikacja 14.09.2017 00:00

Chodzi o zbiórkę podpisów pod projektem ustawy, który ma zatrzymać zabijanie przed narodzeniem dzieci chorych. Sprawa jest szczególnie bolesna dla Ślązaków, bo prawdopodobnie u nas, w szpitalu w Rudzie Śląskiej, była stolica polskiej aborcji.

Katowice, ul. Stawowa, 7 września – przechodnie  podpisywali się pod ustawą zwiększającą ochronę życia. Katowice, ul. Stawowa, 7 września – przechodnie podpisywali się pod ustawą zwiększającą ochronę życia.
Przemysław Kucharczak /Foto Gość

Właśnie w Szpitalu Miejskim w Rudzie Śląskiej-Goduli zabijano dzieci nienarodzone na szokującą skalę. W latach 2010–2015 doszło tam do 481 aborcji. Tylko jedna z nich została dokonana z powodu ratowania życia matki. Pozostałe 480 aborcji przeprowadzono, ponieważ według badań prenatalnych istniało duże prawdopodobieństwo, że nienarodzone dzieci są chore.

Te dane Fundacja PRO – Prawo do życia uzyskała w Narodowym Funduszu Zdrowia i w samej rudzkiej placówce. Z zadawaniem śmierci na taką skalę obrońcy życia nie spotkali się w żadnym innym miejscu w Polsce.

Aborcja na Śląsku

Do zabijania nienarodzonych dzieci w mniejszej skali dochodzi też w innych śląskich szpitalach. W Uniwersyteckim Centrum Klinicznym im. prof. K. Gibińskiego ŚUM w Katowicach w latach 2011–2016 z powodu aborcji życie straciło 19 dzieci, w tym 16 podejrzanych o chorobę.

Natomiast w Specjalistycznym Szpitalu nr 2 w Bytomiu w 2014, 2015 i 2016 roku dokonano po 10 aborcji. Co ciekawe, to wyjątkowy szpital, który ratuje dzieci nienarodzone poprzez unikatowe w skali świata operacje prenatalne, przeprowadzane wewnątrz macicy.

– Trzeba oddać chwałę kadrze tego szpitala za ratowanie tych dzieci. Należy jednak mieć w sobie odwagę, żeby powiedzieć: w sprawie aborcji robicie źle – mówi Mariusz Piotrowski z Siemianowic Śląskich, który działa w Fundacji Życie i Rodzina. Mężczyzna koordynuje też zbiórkę podpisów pod projektem ustawy antyaborcyjnej na Śląsku i w Małopolsce.

Z powodu podejrzenia o niepełnosprawność ludzie w fazie prenatalnej są w Polsce zabijani wcale nie na początku ciąży – jak wielu sądzi. Dopiero od 12. tygodnia życia płodowego lekarze stwierdzają, że istnieje zwiększone prawdopodobieństwo wady wrodzonej u dziecka. I dopiero wtedy dochodzi do eugenicznych aborcji.

– W dyskusjach ze zwolennikami aborcji nie trzeba pokazywać, jak wygląda dziecko w tym czasie. Warto ich zachęcić, żeby sami to sprawdzili na portalach medycznych – zauważa Mariusz Piotrowski.

Nie wszyscy wiedzą, że lekarze aborterzy zabijają w Polsce dzieci nawet w 24. tygodniu życia płodowego. Tymczasem urodzone w tym samym wieku wcześniaki są już z powodzeniem ratowane. W kilku polskich miastach, m.in. w Warszawie i Wrocławiu, zdarzyło się nawet, że dzieci, które miały zginąć w czasie aborcji, w trakcie tego „zabiegu” urodziły się żywe. Personel ich nie ratował, tylko odkładał na bok i czekał, aż umrą.

Wejdź w ten spór

Nowy projekt ustawy chroniącej życie jest znacznie mniej radykalny niż poprzednie. Dzięki temu ma jednak większe szanse na przyjęcie. Jeśli wejdzie w życie, nie ocali wszystkich dzieci zagrożonych aborcją, ale przynajmniej większość z nich – te, które są podejrzane o chorobę.

Niektórzy ludzie są już zniechęceni tym, że podpisywali się pod poprzednimi projektami chroniącymi życie, a nie przyniosły one sukcesu. Posłowie wyrzucili je do kosza.

Czy jest więc sens wchodzić w ten spór kolejny raz? – Tak! Jak długo istnieje aborcja, tak długo musimy robić to, co w naszej mocy, żeby tę brutalną rzeczywistość zmienić. Poza tym poprzednie akcje wcale nie były bezowocne – uważa Mariusz Piotrowski. – Te działania gromadziły wokół obrony życia coraz więcej wolontariuszy i budziły coraz większą świadomość społeczeństwa. One zbliżają nas do sukcesu, bo żeby cokolwiek zmienić, trzeba regularnie działać w danej sprawie – podkreśla.

W nowym projekcie nie ma przewidzianej możliwości karania kobiet, które dokonują aborcji. Przy poprzednim obywatelskim projekcie środowiska lewicowe w czasie czarnych protestów urządziły histerię przede wszystkim wokół tego punktu.

Do zbierania podpisów w samym tylko województwie śląskim do zeszłego tygodnia zgłosiło się aż tysiąc wolontariuszy. Kolejni są mile widziani.

Jak jeszcze można pomóc? Na przykład przez zorganizowanie punktu zbiórki w swoim mieście. – Jeżeli ktoś ma księgarnię, sklep lub inne miejsce, w którym da się zbierać podpisy, możemy mu wysłać plakat, który będzie zachęcał do złożenia podpisu. Można też zorganizować zbiórkę uliczną. Przy takim działaniu chcemy jednak, żeby taka osoba wcześniej przeszła kurs w Fundacji Życie i Rodzina. Chodzi o to, żeby nasi wolontariusze byli dobrze wyszkoleni pod względem merytorycznym, żeby wiedzieli, jak rozmawiać z ludźmi na ulicy. Zapraszamy – dodaje.

Można też wydrukować listę ze strony zatrzymajaborcje.pl, zebrać podpisy i wysłać je na adres: Punkt zbiórki „Zatrzymaj aborcję”, ul. Rotmistrza Pileckiego 36, 44-335 Jastrzębie-Zdrój. – Chcemy, żeby ludzie włączyli się również w nagłośnienie tego wydarzenia. Zapraszamy na naszą stronę: facebook.com/slask.zycie.rodzina. Wejdźcie tam, wspomóżcie nas komentarzami – prosi Mariusz Piotrowski.

Dostępne jest 17% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.