Stołeczna policja poszukuje sześciu uczestników Marszu Niepodległości

PAP

publikacja 12.12.2017 12:45

Stołeczne policja poszukuje sześciu uczestników Marszu Niepodległości w związku ze śledztwem dot. publicznego propagowania faszyzmu lub nawoływania do nienawiści na tle narodowościowym, etnicznym czy rasowym - poinformował PAP we wtorek rzecznik prasowy KSP kom. Sylwester Marczak.

Stołeczna policja poszukuje sześciu uczestników Marszu Niepodległości Marsz Niepodległości 2015 Jakub Szymczuk /foto gość

"Policjanci komendy stołecznej wyodrębnili sześć wizerunków, które zostały rozesłane po całej Polsce do wszystkich komend policji" - powiedział Marczak. Oznacza to, że policjanci na podstawie tych informacji będą szukać wytypowanych osób.

11 listopada pod hasłem "My chcemy Boga" ulicami Warszawy w Marszu Niepodległości przeszło - jak szacuje policja - ok. 60 tys. osób. Niektórzy jego uczestnicy, oprócz polskich flag, nieśli także transparenty z hasłami: "Wszyscy różni, wszyscy biali" czy "Europa tylko dla białych". Pojawiły się także doniesienia o wykrzykiwaniu haseł takich, jak "Sieg Heil", "Biała siła", "Żydzi won z Polski" i "Usunąć żydostwo z władzy".

Do prokuratury trafiły zawiadomienia dotyczące organizatorów marszu i osób niosących te transparenty. W zawiadomieniach wskazywano na propagowanie faszyzmu i nawoływanie do nienawiści na tle rasowym.

Po Marszu Niepodległości śródmiejska prokuratura wszczęła śledztwa ws. publicznego propagowania faszyzmu lub nawoływania do nienawiści na tle narodowościowym, etnicznym czy rasowym podczas Marszu Niepodległości, za co grozi kara do dwóch lat więzienia. Pod koniec listopada prokuratura powierzyła prowadzenie tego śledztwa stołecznej policji.

Marczak mówił wówczas PAP, nad sprawą pracuje kilkudziesięciu policjantów, którzy analizują zgromadzone zarówno nagrania filmowe, jak i zdjęciowe.

Szef MSWiA Mariusz Błaszczak podkreślił wtedy, że zobowiązał policję do jak najszybszej analizy treści propagowanych podczas wszystkich zgromadzeń, które odbyły się 11 listopada, pod kątem ścigania z urzędu sprawców z art. 256 Kodeksu karnego, wyznaczającego sankcje za propagowanie faszyzmu lub totalitaryzmu.

Po marszu prezydent Andrzej Duda oświadczył, że "nie ma w naszym kraju miejsca ani zgody na ksenofobię, na chorobliwy nacjonalizm, na antysemityzm; taka postawa oznacza wykluczenie z naszego społeczeństwa; nie można postawić znaku równości między patriotyzmem i nacjonalizmem".

Z kolei według prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego: "na Marszu Niepodległości doszło do incydentów niedopuszczalnych, ale to był margines marginesu; bardzo prawdopodobna jest prowokacja".

Z kolei rzecznik Marszu Niepodległości Damian Kita zapowiedział pociągnięcie do odpowiedzialności tych, którzy wypowiadali się o Marszu Niepodległości, jako o marszu faszystów i nazistów. Jego zdaniem osoby niosące transparenty z hasłami m.in. o "czystej krwi" były grupą około 50-60 osobową.