Św. męczennicy Paweł Mi, Piotr Doung-Lac i Piotr Truat

publikacja 18.12.2017 09:00

Do trzech razy sztuka. Kto choć raz nie użył tego powiedzenia. Omne trinum perfectum — każda trójca tworzy doskonałość - mawiali starożytni.

Św. męczennicy Paweł Mi, Piotr Doung-Lac i Piotr Truat Św. męczennicy Paweł Mi, Piotr Doung-Lac i Piotr Truat

Do trzech razy sztuka. Kto choć raz nie użył tego powiedzenia. Omne trinum perfectum — każda trójca tworzy doskonałość - mawiali starożytni. I dzisiejszy patron jest tego najlepszym przykładem. Najlepszym, choć wcale w tym jego umiłowaniu trójcy nie chcielibyśmy go naśladować. Żeby zrozumieć co mam na myśli trzeba nam dzisiaj udać się do Wietnamu. Ale nie tego, który znamy z filmów o wojnie wietnamskiej. Początek dzisiejszej historii przypada dużo, dużo wcześniej. Jest rok 1533. Król L Trang Tông wydaje dekret zakazujący chrześcijańskiej wiary. To pierwszy dokument wprost odnoszący się do chrześcijaństwa i jednocześnie pośredni dowód na to, że Dobra Nowina trafiła do Wietnamu przed wspomnianym 1533 rokiem. Inaczej po co byłoby jej przyjmowania zakazywać. Przez kolejne trzy wieki nic się w tej kwestii nie zmienia – chrześcijanie są na cenzurowanym. Jednak wraz z objęciem tronu przez cesarza Minh-Manga sytuacja diametralnie się zmienia. Między rokiem 1820 a 1840 z jego rozkazu ginie za wiarę  grubo ponad 100 tysięcy osób, dzięki czemu zdobył on sobie niesławny tytuł wietnamskiego Nerona. I tak jak ów rzymski cesarz ponosi klęskę. Chce wymazać jakikolwiek ślad po chrześcijanach i jednocześnie przyczynia się do ich rozsławienia. To dzięki tej fali okrucieństwa wspominamy dzisiaj św. Andrzeja Dung-Laca i jego 116 towarzyszy, którzy zginęli męczeńsko począwszy od roku 1773, a na 1862 skończywszy. Andrzej urodził się w biednej rodzinie na północy Wietnamu. Gdy trafił z rodzicami do Hanoi, spotkał katechetę. I tu zaczyna się jego umiłowanie trójcy jako doskonałości – w końcu przez całe trzy lata poznawał Dobrą Nowinę by w końcu samemu przyjąć chrzest, samemu stać się katechetą i samemu podjąć decyzję o tym, by przyjąć święcenia kapłańskie dokładnie 15 marca 1823 roku.  Nota bene również i tych kolejnych stopni chrześcijańskiego zaangażowania możemy w przypadku dzisiejszego patrona naliczyć trzy. Co stało się potem? To co zwykle w czasie prześladowań. A więc Andrzej Dung przez całe 12 lat pełnił swoją posługę w ukryciu. Nadszedł jednak rok 1835 i został aresztowany. Dzięki pieniądzom zebranym przez swoich  parafian szczęśliwie nie zagrzał w więzieniu miejsca. Po uwolnieniu nie zamierzał zaprzestać swojej posługi, ale na wszelki wypadek postanowił zmienić swój adres zamieszkania i nazwisko. Teraz nazywał się Andrzej Lac. Nie minęły 4 lata, a po raz drugi trafił do więzienia. Także i tym razem łapówka ocaliła go od śmierci. Jednak gdy aresztowano go po raz trzeci... no cóż wtedy  przewieziono go do Hanoi i po torturach publicznie ścięto mieczem. Był 21 grudnia 1839 roku gdy św. Andrzej Dung-Lac odszedł do nieba po zasłużoną nagrodę. Jako się rzekło, do trzech razy sztuka. Czy wiecie państwo kto, gdzie i kiedy uroczyście potwierdził, że dzisiejszy patron i jego 116 towarzyszy raduje się chwałą nieba? To był św. Jan Paweł II. Kanonizacja miała miejsce w  Rzymie 18 czerwca 1988 roku.