Integracja "Dzieci Serc" na Matysce

Alina Świeży-Sobel

publikacja 09.07.2018 02:37

W Radziechowach odbyły się 15. Wojewódzkie Wyścigi Wózków Nieprofesjonalnych, a także 17. integracyjny rajd "Razem raźniej", organizowane przez stowarzyszenie "Dzieci Serc".

Sportowy uścisk dłoni na zakończenie wyścigu... Sportowy uścisk dłoni na zakończenie wyścigu...
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość

Każdy, kto dotarł do mety, otrzymywał medal, najlepsi - puchary i nagrody rzeczowe. Nagrodą dla wszystkich uczestników i kibiców była niepowtarzalna radość na szczycie Matyski. Organizatorem wyścigu było Stowarzyszenie "Dzieci Serc" im. bł. o. Michała Tomaszka, które działa od 2000 r. w Radziechowach, a skupia dzieci i młodzież niepełnosprawną z różnych stron Żywiecczyzny.

- Nie mamy żadnych ograniczeń, a dołączają do naszej rodzinki osoby, które po prostu tego potrzebują - tłumaczy Jadwiga Klimonda, szefowa stowarzyszenia i niestrudzona inicjatorka licznych wydarzeń integracyjnych: rajdów, pielgrzymek, patriotycznych Zaduszek Narodowych i biegów "Tropem Wilczym", wycieczek, obozów rehabilitacyjnych czy paraolimpiad. Mają one różnorodny charakter: sportowy, patriotyczny, religijny, ale łączy je ta sama myśl. - Chodzi o to, żeby dać jeszcze jedną sposobność wyjścia z domu, spotkania z ludźmi i przeżycia radości. Nie mam wątpliwości, że to w życiu wielu naszych niepełnosprawnych jest naprawdę ważne - dodaje pani Jadzia. Jadwiga Klimonda od lat troszczy się o "Dzieci Serc".   Jadwiga Klimonda od lat troszczy się o "Dzieci Serc".
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość

- Bardzo lubię przyjeżdżać na te wyścigi i rajdy na Matyskę. Tu się sporo dzieje, zwykle wracam z medalem. Najważniejsze w nich jest to, że można być między ludźmi, porozmawiać z różnymi osobami. Mam 34 lata, poruszam się tylko na wózku i na co dzień cały czas siedzę w domu. Dojazd do domu mam dość trudny, więc rzadko mam takie okazje, żeby się gdzieś wybrać - przyznaje Bożena. W domu najczęściej sięga po szydełko. Robi misterne koronki, a na wyścigach wszyscy podziwiali jej piękną, własnoręcznie wykonaną torebkę. I to uznanie innych też jest potrzebne... Integracja "Dzieci Serc" na Matysce  

Każdy jest tu witany po imieniu, bo spotykają się tak często, że wszyscy znają się świetnie. Marysia, Józia, Ania, Sebastian, Andrzej, Darek, Wojtek i wielu innych niepełnosprawnych podopiecznych ma w ten sposób pewność, że są u siebie i oni są tu najważniejsi.

- To już prawie 20 lat temu spotkałam niepełnosprawną Anię. Szłam z moimi uczniami na ekologiczną akcję sadzenia wikliny nad Sołą, a Ania towarzyszyła babci przy pracy w polu. Zapytała, czy może iść z nami - i poszła. Pracowała jak inni, a przy pożegnaniu podziękowała za ten dzień i zapytała, czy może się z wdzięczności przytulić. To pytanie było dla mnie jak grom, bo z wstydem uświadomiłam sobie, że dotąd nie pomyślałam, jak bardzo takie dzieci jak ona potrzebują bycia razem z innymi. I tak to się zaczęło - wspomina pani Jadzia.

Z czasem zaczęły się wokół niej gromadzić inne dzieci i tak powstało stowarzyszenie "Dzieci Serc". Dziś ma ono wielu przyjaciół. To sympatycy, którzy pomagają w organizacji poszczególnych wydarzeń. Podziękowanie za udział w rajdzie dla uczniów Zespołu Szkółim. ks. St. Gawlika w Radziechowach   Podziękowanie za udział w rajdzie dla uczniów Zespołu Szkółim. ks. St. Gawlika w Radziechowach
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość

W rodzince "Dzieci Serc" jest więc i cała gromada sponsorów, którzy fundują poczęstunek czy nagrody rzeczowe na zawodach, i pan Tomek, ratownik GOPR, który zawsze dba o bezpieczeństwo uczestników integracyjnych pielgrzymek "Ogień Lolek" z Bielska-Białej na Matyskę, i ks. Krzysztof Ciurla, który od lat wędruje z tymi pielgrzymami i odprawia dla nich Mszę św. w kaplicy pod Krzyżem Jubileuszowym.

W kolejnych integracyjnych rajdach "Razem raźniej" w wędrówce na Matyskę wraz z niepełnosprawnymi, którzy mogą się tu pojawić bez względu na stopień niepełnosprawności, uczestniczy też pełnosprawna młodzież.

W tym roku dołączyli uczniowie Zespołu Szkół im. ks. Stanisława Gawlika w Radziechowach pod opieką Joanny Motyki, dla których przewidziano specjalne zadania, w tym wykonanie historycznej żołnierskiej czapki. - Często jest z nami młodzież z Zespołu Szkół Agroturystycznych i Ogólnokształcących z Żywca-Moszczanicy. Dziękujemy za tę obecność. Dzięki niej możemy poczuć, że nie jesteśmy sami - mówią członkowie stowarzyszenia.

Liczy się serce

Jak przekonuje Jadwiga Klimonda, żeby coś dobrego zrobić, wcale nie potrzeba wielkich pieniędzy.

- Najważniejsze jest okazane serce, poświęcony czas, a satysfakcja, jaką daje uśmiech podopiecznych, jest nagrodą wielokrotnie przewyższającą każde staranie - przyznaje pani Jadzia. Integracja "Dzieci Serc" na Matysce  

Tego doświadczają przyjaciele "Dzieci Serc".  Należy do nich choćby Jan Gołek z Brzuśnika, jeden z wiernych wolontariuszy, który od lat przywozi na wyścigi do Radziechów gołębie.

To symboliczny znak więzi z patronem stowarzyszenia, bł. o. Michałem Tomaszkiem, męczennikiem z Peru, znanym ze szczególnej więzi z dziećmi niepełnosprawnymi. Jak wspominają świadkowie, gołąb ciągle siadał na jego trumnie podczas pogrzebu, a inny pojawił się przy jego krewnych i na sarkofagu o. Michała na uroczystościach beatyfikacyjnych.

Pan Jan wraz z żoną przywiózł i w tym roku trzy skrzynie z gołębiami. Ich uroczyste wypuszczenie przy stacji Golgoty Beskidów było sygnałem rozpoczęcia biegu głównego wyścigów na wózkach - a dla wszystkich bardzo wzruszającą chwilą. Jak przyznają państwo Gołkowie, dla tej jednej chwili warto było poświęcić czas i pracę. Integracja "Dzieci Serc" na Matysce  

Pod koniec czerwca podopieczni "Dzieci Serc" gościli w Konarach pod Krakowem, gdzie Bonifraterska Fundacja Pomocy organizowała historyczne inscenizacje z udziałem osób niepełnosprawnych, podobne do tych, na które w pierwszą sobotę października "Dzieci Serc" zapraszają do Radziechów podczas Zaduszek Narodowych.

Mają też przyjaciół za granicami kraju, m.in. w kręgach polonijnych w Szwecji. Są wśród nich także  członkowie Polonijnego Klubu Aktywności Sportowej z Wiednia, którzy zaprosili podopiecznych radziechowskiego stowarzyszenia na Kahlenberg, a w tym roku, w ramach swojego biegu upamiętniającego odsiecz wiedeńską, przybiegną też na Matyskę.

Wdzięczność Bogu i ludziom

Po wiosennej pieszej pielgrzymce "Ogień Lolek" następną okazją do rekolekcji w drodze będzie sierpniowa piesza wędrówka na Jasną Górę, gdzie "Dzieci Serc" chętnie się modlą, zawierzając wstawiennictwu Matki Bożej swoje sprawy i dobrych ludzi, których Bóg postawił na ich drodze. Integracja "Dzieci Serc" na Matysce  

- A w lipcu na wakacyjną czterodniową wyprawę wypoczynkową wybieramy się w rodzinne strony nieżyjącego już radziechowskiego proboszcza ks. Stanisława Gawlika, który okazywał nam zawsze wiele życzliwości. Odwiedzimy jego parafię w Małej Wsi koło Wieliczki, gdzie podziękujemy rodakom za tego kapłana. Odwiedzimy grób jego mamy, Józefy, która też nam pomagała. A po drodze zajrzymy do kopalni soli. To będzie trudne, by nasze dzieci na wózkach tam mogły dotrzeć, ale za to będzie to dla nich niezapomniana przygoda. Oczywiście nie zapomnimy zatrzymać się w Krakowie, gdzie zwiedzimy Wawel, z królewskimi komnatami i zbrojownią. Będziemy też w Niegowici, gdzie wikarym był ks. Karol Wojtyła i gdzie chcemy podziękować za naszego świętego papieża - wylicza Jadwiga Klimonda. Integracja "Dzieci Serc" na Matysce  

Bo do najcenniejszych skarbów "Dzieci Serc" należy ich szczera wdzięczność. I to, że zamiast się skarżyć na swój los, potrafią dostrzec to, co w nim dobre, a swoją wdzięcznością i wrażliwością budują innych.

Tak jak Darek na wózku, gdy panią Jadzię nazywa mamą, a do innych przyjaciół "Dzieci Serc" dzwoni, by zapytać o zdrowie. - Taki telefon od Darka stawia nas nieraz na nogi - przyznają wolontariusze. Albo Ania, gdy niespodziewanie obejmie i przytuli. I Patryk, który nie potrafi powiedzieć słowa, ale za to jego uśmiech mówi wszystko...

- To, jak mocno pamiętają każde dobro, mobilizuje. I chociaż sił czasem brakuje, wciąż stajemy na nowo do tego wyścigu dobrych serc - mówią.