Z Jezusem i Maryją nasze rodziny będą szkołami miłości

abp Tomasz Peta

publikacja 19.08.2018 11:45

Całość homilii wygłoszonej na piekarskim wzgórzu przez abp. Tomasza Petę.

Z Jezusem i Maryją nasze rodziny będą szkołami miłości Abp Tomasz Peta na pielgrzymce kobiet do Matki Bożej Piekarskiej Przemysław Kucharczak /Foto Gość

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Szczęść Boże! Wszyscy Drodzy Uczestnicy tej Świętej Eucharystii, na czele z Pasterzem Kościoła Katowickiego - Arcybiskupem Wiktorem! Drogie Kobiety i Dziewczęta! Mamy i babcie, żony i matki, siostry według krwi i siostry według wiary!

Kilka miesięcy temu Stolica Święta naznaczyła ks. abp. Henryka Hosera z Warszawy odpowiedzialnym za duszpasterstwo w parafii w Medjugorie w Bośni i Hercegowinie, w miejscu, które każdego roku odwiedza kilka milionów pielgrzymów. W swoim pierwszym kazaniu w Medjugorie ks. abp Hoser mówił, że jesteśmy wszyscy świadkami ogromnej walki między dobrem i złem, świadkami ścierania się dwóch światów: dobra i zła. My zaś znajdujemy się pomiędzy tymi światami.

Tak, moi Drodzy! Chcemy, czy nie chcemy, wszyscy my jesteśmy nie tylko obserwatorami tego, co dzieje się w świecie i Kościele, ale także uczestnikami tej walki między dobrem i złem. Linia frontu walki między dobrem a złem przebiega przez nasze rodziny, nasze serca. Dlatego dobrze, że jesteśmy tutaj, u Gospodyni Śląska, w Śląskim Domu Matki. Bogurodzica jest bowiem człowiekiem, który jest najbliżej Boga. Ona starła głowę węża.

Niezależnie od tego jakie są zewnętrzne okoliczności, niezależnie od tego, jak mocno naprężają się siły zła, Pan Bóg działa, Duch Święty działa. Kazachstan przez dziesięciolecia był częścią Związku Radzieckiego, kraju milionów niewinnie zamęczonych ofiar, krajem obozów koncentracyjnych (obóz w Karagandzie np. zajmował wielkość Francji), krajem dokąd zabronione było wwozić obrazek, czy medalik. W kraju tym jednak Bóg był obecny, Duch Święty działał. Posłuchajcie dwóch historii.

Pierwsza: w 1936 r., decyzją Stalina, deportowano z Ukrainy, znad granicy z przedwojenną Polską dziesiątki tysięcy Polaków do Kazachstanu. Narodowość polska była jedyną ich winą. Wieziono ich ok. 2 tygodnie w bydlęcych wagonach. Niektórzy umarli w drodze. W Kazachstanie wysypano ich na goły step, jak ziemniaki. Mieszkali na początku w wojskowych namiotach. Trzeba było jednak szybko budować ziemianki - proste domki z gliny zmieszanej ze słomą. W północnym Kazachstanie bowiem klimat surowy, kontynentalny: + 40°C latem i - 40°C zimą.

Jednym z miejsc deportacji naszych rodaków było dzisiejsze Narodowe Sanktuarium katolików Kazachstanu - Sanktuarium Królowej Pokoju w Oziornoje. Wysiedleni na step Polacy od pierwszego dnia chwycili za różaniec. Nie wiedzieli, co ich czeka, byli w obozie pracy. Przy dużej śmiertelności, zwłaszcza dzieci i starców, nie przeklinali swych prześladowców, lecz modlili się. Nie znając przyszłości, oddawali wszystko w ręce Boga w modlitwie różańca.

Różaniec przez dziesiątki lat musiał zastąpić świątynie, sakramenty, wszystkie, poza chrztem świętym.

Ekstremalnie trudne warunki stały się jeszcze gorsze, gdy rozpoczęła się II wojna światowa. Głód zaczynał się zadomawiać w stepowych ziemiankach. Wówczas w marcu 1941 r., począwszy od 25 marca, w ciągu kilku dni powstało na skraju wioski z topniejącego śniegu ogromne jezioro (5 km długości do 7 m głębokości). Jezioro to bardzo szybko napełniło się niewyobrażalną ilością ryb. Mieszkańcy Oziornoje przyjęli to wydarzenie jak znak, jako odpowiedź Pana Boga na ich modlitwy. Zostali uratowani od głodu.

Po wojnie jezioro wyschło. Na tym miejscu orano nawet i siano. Na 100 lat Fatimy jezioro powstało jednak ponownie. Ponowił się także cud z rybami. Ostatniej zimy łowiono tam ryby tonami.

Kiedy ojciec święty Jan Paweł II odwiedził w 2001 r. Kazachstan, był tylko w stolicy, w Astanie, ale duchowo pielgrzymował do Oziornoje i nazwał to miejsce Sanktuarium Narodowym Królowej Pokoju. Dziś ta mała wioska jest miejscem pielgrzymek z Kazachstanu i z zagranicy.

Jest miejscem szczególnej modlitwy o pokój poprzez obecność Ołtarza Adoracji „Gwiazda Kazachstanu”. Jest miejscem modlitwy sióstr karmelitanek, miejscem duszpasterskiej pracy kapłanów i sióstr służebniczek. Karmel w stepie jest jakby żywym pomnikiem mówiącym o sile modlitwy i wiary w Bożą Opatrzność. Na cokole ogromnego krzyża, który stoi na Górce Wołyńskiej nieopodal Oziornoje, znajduje się napis w kilku językach, w tym po polsku:

Bogu - chwała; Ludziom - pokój; Męczennikom - Królestwo Niebieskie; Narodowi Kazachstanu - wdzięczność; Kazachstanowi - rozkwit.

W tym miejscu chciałbym podziękować ks. abp. Wiktorowi za jego dwukrotne pielgrzymowanie do Kazachstanu, w tym i do Oziornoje.

Moi Drodzy!

I druga historia z Kazachstanu. To życie i posługa naszego rodaka - ks. Władysława Bukowińskiego, od września 2016 r. błogosławionego Władysława Bukowińskiego, nazywanego dziś Apostołem Kazachstanu. Ks. Władysław Bukowiński urodził się w Berdyczowie na Ukrainie w 1904 r. Kiedy „Polska wybuchła” rodzina zapragnęła żyć w ojczyźnie. W Krakowie zakończył Władysław prawo na UJ, a później wstąpił do seminarium duchownego. Jako kapłan pracował przez kilka lat w archidiecezji krakowskiej. Następnie poprosił, aby mógł pracować na Wschodzie.

Wyjechał do Łucka. Łuck był najdalej wysuniętą na wschód diecezją w przedwojennej Polsce. Tutaj zastała go II wojna światowa i rozpoczęła się jego długa droga krzyżowa. Wielokrotnie więziony, przeżył nawet rozstrzelanie w więzieniu w Łucku. Padające trupy przygniotły jego ciało. Nie zauważono, że pozostał żywym. Wyczołgał się i pobiegł do domu. W sumie w radzieckich więzieniach i obozach koncentracyjnych przeżył ponad 13 lat. Nawet tam był duszpasterzem i wielkim świadkiem Pana Jezusa.

Po wyjściu z obozu pozostał w Karagandzie, gdzie nocami (nielegalnie) niósł posługę duszpasterską w ciągu 20 lat (z przerwą 3 lat na kolejne więzienie), katolikom różnej narodowości, zwłaszcza Polakom i Niemcom. Uprosił władze, aby dały mu obywatelstwo ZSRR i nie wydały go do Polski. Chciał bowiem służyć tak bardzo doświadczonym ludziom. Dziś ciało bł. Władysława spoczywa w nowej pięknej katedrze Matki Bożej Fatimskiej i Matki Wszystkich Narodów w Karagandzie. Jego grób stanowi także miejsce pielgrzymek. (...)

Moi Drodzy! Moje Drogie!

Oto dwie historie z Kazachstanu, obrazujące fakt, że Pan Bóg działa, że Duch Święty działa, zawsze i wszędzie, także w ekstremalnie trudnych warunkach, także w obozach koncentracyjnych, w krajach, w których nie ma wolności. Trzeba nam zawsze pamiętać, że zawsze trwa walka dobra ze złem. Ona trwa w sercu każdego człowieka. Ona się toczy także w Polsce, która w tym roku dziękuje Bogu za 100-lecie swej niepodległości.

Siostra Łucja - najdłużej żyjący świadek wydarzeń fatimskich - napisała jednemu z księży kardynałów, że ostateczna walka między dobrem i złem rozegra się właśnie o świętość rodziny. Dzisiaj, jeżeli uważnie obserwujemy świat, widzimy, że szatan nie tylko zabiera ludziom spojrzenie wiary na małżeństwo, ale pragnie zabrać im także rozum. Znamy dobrze, jak bardzo niszczące idee przewalają się przez świat, idee bezbożnictwa i braku rozumu. Wystarczy wspomnieć:

  • ideologię gender, która głosi, że nie rodzimy się mężczyzną czy kobietą, lecz stanowimy się nimi z wyboru;

  • eutanazję - śmierć na życzenie;

  • brak poszanowania życia od poczęcia; pamiętamy te bluźniercze słowa, wypisywane niedawno na murach Warszawy: „To jest moje ciało i moja krew. Wara!”;

  • „prawo do aborcji”, czyli do zabicia drugiego człowieka. Może nie wszyscy pamiętamy, że pierwszymi, którzy wprowadzili aborcję byli Lenin i Hitler;

  • liberalne podejście do małżeństwa, które zapomina, jak wielkim darem Bożym jest małżeństwo i rodzina, ten najwspanialszy uniwersytet na świecie.

Długa mogłaby być lista nieszczęść i zagrożeń małżeństwa i rodziny.

Wspominamy o tym, aby być świadomym tej walki dobra ze złem. Nie żeby się bać, lecz by trwać przy Jezusie, aby być czujnym. Żaden człowiek i żaden naród nie nie zachowa bowiem swej niepodległości, jeśli nie obroni w sobie Bożego spojrzenia na małżeństwo i rodzinę!

Słyszeliśmy dziś w II czytaniu z Listu św. Pawła do Efezjan: „Baczcie pilnie, jak postępujecie: nie jak niemądrzy, ale jak mądrzy. Wyzyskujcie chwilę sposobną, bo dni są złe. Nie bądźcie przeto nierozsądni, lecz usiłujcie zrozumieć, co jest wolą Pana”.

Szatański jad próbuje się wciskać wszędzie, także w życie polskiego społeczeństwa. Słyszymy niepokojące sygnały o próbach przemycania zła poprzez programy przedszkolne i szkolne, poprzez wakacyjne programy dla dzieci i młodzieży, poprzez reklamę „Gay parad” itd.

Siły zła w świecie są potężne. Dysponują wielkim środkami materialnymi i ludzkimi. Próbują przekupywać lub zastraszać rządy i parlamenty niepodległych krajów. Patrzcie, w naszej niepodległej ojczyźnie, mimo apeli pasterzy i podpisu setek tysięcy obywateli, nie możemy się doczekać prawnej ochrony dzieci nienarodzonych, podejrzanych o wady chorobowe.

Siły zła próbują nawet zastraszać lub osłabiać czujność pasterzy Kościoła. Jest więc rzeczą ważną przypominać nieustannie niezmienną naukę Jezusa i Kościoła o małżeństwie i rodzinie. W tym roku np. obchodzimy 50 rocznicę encykliki bł. Pawła VI Humanae vitae o godnym przekazywaniu życia ludzkiego, w której ojciec święty przypomniał o świętości małżeństwa i o tym co niszczy tę świętość, jak np. antykoncepcja. (...)

Moi Drodzy! Wierzący w Jezusa jest zawsze zwycięzcą, jest zawsze na wygranej pozycji. Św. Faustyna Kowalska zapisała w swoim "Dzienniczku" we wrześniu 1936 r.: „Widzę, że jestem kroplą wobec fali zła. Jakże kropla może powstrzymać falę? O tak. Sama z siebie kropla jest niczym, ale z Tobą Jezu, śmiało stawię czoło całej fali zła i nawet piekłu całemu. Twoja wszechmoc wszystko może.”

Jedna z naszych katoliczek z Kazachstanu, kobieta, która wyrosła w dzieciństwie i młodości w tradycji muzułmańskiej, (w Kazachstanie 70 proc. ludzi przyznaje się do islamu wspomina):

„Było nas dziesięcioro dzieci w naszej rodzinie. Ja byłam dziewiątym dzieckiem. Zawsze odczuwałam wielką miłość rodziców i rodzeństwa. Kiedy poznałam Jezusa, było mi bardzo łatwo zrozumieć, że miłość, którą żyła nasza rodzina, była miłością Jezusa. Teraz mogłam ją nazwać po imieniu!”.

Tak, moi drodzy! Z Jezusem i Maryją nasze rodziny będą szkołami, uniwersytetami miłości! Nie będą im straszne żadne tsunami zła. Chcemy być z Tobą Jezu! Ty nas obronisz od zła i zachowasz nasze rodziny w swojej miłości! Amen.