Selfie na cmentarzu

Ks. Artur Stopka

publikacja 08.11.2018 09:30

Podczas tegorocznych wakacji spędziłem trochę czasu na ziemi świętokrzyskiej

Selfie na cmentarzu ks. Artur Stopka

Mimo nie najlepszej pogody mężnie realizowałem plan obejmujący, jak to ktoś nieładnie powiedział, „zaliczenie” najważniejszych atrakcji turystycznych regionu. Między innymi wdrapałem się na Łysicę, najwyższy szczyt Gór Świętokrzyskich. Aby to zrobić, znalazłem się w miejscowości Święta Katarzyna. Jest tam Dom Zakonny Sióstr Klauzurowych Bernardynek, który starannie obejrzałem i obfotografowałem ze wszystkich możliwych stron.

Zanim wejdzie się na czerwony szlak, prowadzący na górę kojarzoną dość powszechnie z czarownicami, w lesie, tuż obok parkingu, można obejrzeć pewien obiekt, zaliczany do Świętokrzyskiego Szlaku Literackiego. To niewielka kapliczka stojąca na skraju Puszczy Jodłowej przy czerwonym szlaku turystycznym. Ufundowana została przez Wincentego Fekleriusza - Dysmę Janikowskiego, dożywotnika wójtostwa Wilków. Zbudował ją dla swojej żony Tekli z Krzywickich.

Jednak ten niewielki budynek znany jest bardziej jako kapliczka Stefana Żeromskiego. Dlaczego? Dobre pytanie, a odpowiedź może niektórych zaskoczyć. Otóż wewnątrz kapliczki znajduje się dość sporych rozmiarów podpis pisarza, którego dzieło pod tytułem „Przedwiośnie” stało się w tym roku w Polsce przedmiotem Narodowego Czytania. Podpis został pracowicie wydrapany na tynku własną ręką Żeromskiego. Jest też podpis jego kolegi Janka Stróżeckiego oraz data 2 sierpnia 1882 roku. Łatwo wyliczyć, że znakomity pisarz miał wtedy niespełna 18 lat. I postanowił się uwiecznić na ścianie kapliczki. Dzisiaj o efekt tego aktu wandalizmu dba gmina Bodzentyn, ze swych środków konserwując napis, o czym można przeczytać w internecie.

Przypomniała mi się ta historyjka nie bez powodu. Na początku listopada natknąłem się na postawiony w sieci problem, po co ludzie robią sobie selfie na cmentarzu i upubliczniają je w serwisach społecznościowych. Przyszło mi do głowy, że gdyby Żeromski żył w XXI wieku, to nie wysilałby się, aby wyryć w tynku napotkanej u stóp Łysicy kapliczki swoje imię i nazwisko. Wyjąłby z kieszeni smartfona i strzelił sobie oraz koledze fotkę, którą następnie pochwaliłby się w internecie.

Ktoś zauważył, że potrzeba uwiecznienia siebie jest uniwersalna, a kolejne osiągnięcia technologiczne pozwalają nam ją coraz lepiej i mniejszym wysiłkiem realizować. Mówiąc całkiem serio, wizyta na cmentarzu dla wielu ludzi nie jest dzisiaj szczególnie częstym wydarzeniem i doświadczeniem. Nic dziwnego, że chcą to przeżycie jakoś odnotować, utrwalić, nie tylko dla siebie, ale i dla innych. Dawniej musieliby na murze cmentarnym wydrapać swoje dane. Dzisiaj wystarczy pstryknąć selfie.