Losy polskich rodzin na Śląsku

Przemysław Kucharczak Przemysław Kucharczak

publikacja 08.11.2018 15:08

Historia przygranicznej rodziny Linek, związanej z Makoszowami i Przyszowicami, a także opowieść o rodzie z Radlina i Uchylska pod Wodzisławiem, wygrały w konkursie IPN.

Losy polskich rodzin na Śląsku Milena Tomaszek z Przyszowic oczarowała jury opowieścią o losach przygranicznej rodziny Linek. Przemysław Kucharczak /Foto Gość

Ten konkurs katowickiego oddziału IPN nosi nazwę „W Rzeczypospolitej i poza nią - losy polskich rodzin na Śląsku w latach 1918 - 2018”.

W kategorii osób dorosłych zwyciężyła Bożena Górnicz za piękną opowieść o przeszłości i teraźniejszości swojej rodziny, od sześciu pokoleń związanej z ziemią wodzisławską. Tylko trzy z tych pokoleń nie zaznały okropności wojny. „I niech tak zostanie” - napisała laureatka.

W swojej pracy Bożena Górnicz opisała też swoje rozmowy z wnukami. I to, jak jeden z synów wyjechał za pracą do Irlandii, gdzie urodziło mu się pierwsze dziecko. Kiedy ich bliscy podejrzewali, że zostaną tam na stałe, synowa Bożeny oświadczyła stanowczo: „Drugie dziecko urodzę w kraju”. I tak cała rodzina znalazła się znów razem na ich ukochanej ziemi wodzisławskiej.

Pani Bożena pięknie opowiada o losach swoich przodków, związanych przede wszystkim z Radlinem i Uchylskiem. Jeden z synów pradziadka osiedlił się w niedalekiej wsi Piszcz. Kiedy jednak w 1922 r. wytyczono granicę, ta wioska znalazła się po stronie Czechosłowacji. W związku z tym, kiedy chciał on odwiedzić mamę, musiał jechać za granicę... Z tej rodziny pochodził ks. Rudolf Adamczyk, wybitna postać, budowniczy katowickiej katedry, więziony przez komunistów w okresie stalinowskim.

Bożena Górnicz znakomicie przeplata historię przodków z opisem teraźniejszości. Wspomniała, że jej wnuki zamierzają 11 listopada zawiesić na domu babci biało-czerwoną flagę. A właściwie cztery flagi - każdy własną.

Pierwsze miejsce w kategorii szkół ponadgimnazjalnych zdobyła Milena Tomaszek z Przyszowic, uczennica I LO Dwujęzycznego im. E. Dembowskiego w Gliwicach. Opisała ona losy swojego pradziadka Henryka Linka. W 1939 r. walczył on w wygranej przez Polaków bitwie pod Wyrami. Trzy lata później na kopalni wagonik zmiażdżył mu nogi.

Ponieważ do wypadku doszło w niemieckiej kopalni, po wojnie mógł wyjechać na Zachód i żyć z niemieckiej renty. Musiałby jednak zrzec się polskiego obywatelstwa. Pradziadek Mileny kategorycznie odrzucił tę możliwość. Wspierała go w tym żona, mówiąc: „Wola do końca życia jeść suchy, polski chlyb i popijać go wodą, niż nimiecki pomazany”.

Milena opisała, jak dziadek wspaniale walczył z przeciwnościami losu. Choć stracił nogi, stworzył sad ze szkółką drzewek, do której przyjeżdżali ludzie z całego Śląska. Nauczył się nawet wchodzić na drabinę. Był dobrym i uczynnym człowiekiem. Milena nie poznała go osobiście. Ma jednak wrażenie, że zna go świetnie, a to dzięki opowieściom swojej prababci, która za dwa tygodnie ma skończyć 102 lata.

Pierwsze miejsce w kategorii szkół podstawowych i gimnazjów otrzymał Filip Krzyżowski, uczeń SP nr 37 w Tychach. W swojej pracy, poświęconej swojej rodzinie, opisał między innymi budowę kościoła w Wilkowyjach, dzielnicy Tychów.

Odpowiedzialna za przeprowadzenie konkursu Kornelia Banaś z IPN przyznaje, że wiele prac, które na niego wpłynęły, jest znakomitych. Wśród wyróżnionych znaleźli się także Polacy z Zaolzia.