Św. Józef Maria Tomasi

publikacja 03.01.2019 08:30

Jakże miło byłoby wszystko w naszym życiu zrzucić na barki Pana Boga. Jakim mnie stworzyłeś Panie, takim mnie masz.

Św. Józef Maria Tomasi   Św. Józef Maria Tomasi brewiarz.pl Jakże miło byłoby wszystko w naszym życiu zrzucić na barki Pana Boga. Jakim mnie stworzyłeś Panie, takim mnie masz. Ja wyzbywam się trosk i zdaję się zupełnie na Twoją łaskę. W końcu przecież, co ja mogę? Jestem grzeszny i czego bym się nie dotknął to psuję. Więc Ty działaj, a ja sobie popatrzę. Wierzę, że nie zabraknie Ci mocy bym przestrzegał przykazań i trafił do nieba. Brzmi absurdalnie? Bo jest absurdalne. Z jednej strony pokornie dostrzegamy swoją grzeszność, z drugiej cały wysiłek w jej zwalczaniu składamy na barki Pana Boga. Może także dlatego Syn Boży przyszedł na świat jako zwykłe niemowlę? Byśmy choć trochę postawili się w roli rodziców. Byśmy podjęli osobisty wysiłek, by z tego Dzieciątka wyrósł Zbawiciel. A wspominam o tym właściwie z jednego powodu. Przeciwko takim właśnie poglądom przez całe swoje dorosłe życie protestował dzisiejszy patron. Bo te poglądy w jego czasach, czyli w XVII wieku, znane były pod postacią jansenizmu i kwietyzmu, i były niezwykle kuszącą alternatywą. Dużo bardziej pociągającą niż to, co zalecał i praktykował w swoim życiu dzisiejszy święty. A on sugerował współpracę z łaską Bożą w dziele naszego osobistego zbawienia poprzez życie sakramentalne, wspólną modlitwę liturgiczną oraz przyjmowanie Chrystusa w Najświętszym Sakramencie. Idąc za tymi radami sam  codziennie przygotowywał się na śmierć, a jego modlitwa często przyjmowała formę ekstazy, w czasie której zupełnie nie zwracał uwagi na to, co dzieje się wokół niego. Jednak myliłby się ten, kto by uznał takie praktyki, jako wynikające jedynie z tradycyjnej religijności. W końcu przecież wspólna modlitwa, uczestniczenie w Eucharystii i przystępowanie do Komunii św. wydaje się być tej religijności podstawowym przejawem. Tymczasem do takich samy wniosków doszedł nasz dzisiejszy patron po latach studiów teologicznych i filozoficznych w Mesynie, Ferrarze, Bolonii, Modenie, Palermo i Rzymie. A miał okazję poznać różne sposoby na praktykowanie tego, w co wierzył. W końcu ten włoski kapłan znał biegle kilka nowożytnych języków europejskich, a także łacinę, grecki, arabski, hebrajski, etiopski i syro-chaldejski. Zamiast jednak tego wszystkiego, co wyczytał z mądrych książek, zamiast wszystkich myślowych nowinek, bohater naszej dzisiejszej historii postawił na sprawdzoną współpracę z łaską Bożą – dbanie o czyste serce, modlitwę i sakramenty. Był zresztą w tym swoim życiowym wyborze tak autentyczny, że doprowadził do nawrócenia na katolicyzm swojego żydowskiego nauczyciela języka hebrajskiego, rabina Mose da Cave. Czy jest lepszy argument przemawiający za drogą, którą wybrał dzisiejszy patron? Pozostaje tylko poznać jego imię. Znacie je państwo? To św. Józef Maria Tomasi, który tuż przed swoją śmiercią 1 stycznia 1713 roku w Rzymie, został z uwagi na swoje zasługi dla Kościoła nagrodzony godnością kardynalską.