Co dzisiejszy patron robił wcześniej, zanim stał się filarem Kościoła?

publikacja 10.01.2019 08:30

Stanowczo za dużo czasu poświęcamy na rzeczy nieistotne. Zbyt wiele uwagi zabiera nam rozpaczanie nad swoją grzesznością albo ekscytacja grzesznością innych.

Co dzisiejszy patron robił wcześniej, zanim stał się filarem Kościoła?   Św. Grzegorz z Nyssy brewiarz.pl Tymczasem, jak napisał już w IV wieku dzisiejszy patron, św. Grzegorz z Nyssy: „Dusza uwolniona od ciężaru namiętności wznosi się lekkim i szybkim lotem ku najwyższym szczytom, ku coraz wyższym wierzchołkom – o ile tylko nic nie wstrzyma jej biegu. Jaką mocą się wznosi? Mocą siły przyciągania, jaką dobro oddziałuje na tych, którzy się go trzymają”. Wniosek? Trzymajmy się dobra, by znaleźć pociechę w Tym, który stworzył i nas samych, i cały otaczający nas świat. Świat, który w Bożym zamyśle nie miał być dla nas ani uwięzią, ani krzyżem, tylko drogą, która poprowadzi nas w ramiona kochającego Stwórcy. Oczywiście do takich wniosków św. Grzegorz z Nyssy, jeden z ojców mistyki chrześcijańskiej, doszedł pod koniec swojego życia. Gdy był już biskupem Nyssy i metropolitą Sebasty. Gdy jako żarliwy kaznodzieja i interpretator słowa Bożego uczestniczył w 381 roku w soborze w Konstantynopolu. Tym soborze, na którym stał się głównym autorem słów uzupełniających Nicejski Symbol Wiary, a dotyczących nauki o Duchu Świętym. Zresztą to ten właśnie sobór nadał św. Grzegorzowi przydomek "filar Kościoła". A co dzisiejszy patron robił wcześniej, zanim stał się owym filarem? To samo, co każdy z nas. Próbował ułożyć swoje życie. Ponieważ jego ojciec był retorem w szkole wymowy, a on odziedziczył po nim ową łatwość formułowania i wypowiadania swoich myśli, nic dziwnego, że poszedł w ślady ojca i został retorem. Ożenił się także szczęśliwie i spodziewał się świętego spokoju. Niestety, gdy jego małżonka niespodziewanie zmarła, brutalna rzeczywistość wdarła się do jego poukładanego świata i wywróciła go do góry nogami. Ratunkiem okazał się dla niego brat, który nie tylko wyciągnął rękę w potrzebie, ale przede wszystkim pokazał perspektywę zupełnie nowego życia. Nie warto „zatrzymywać się na tym, co już się pojęło, lecz wciąż i nieustannie poszukiwać więcej, niż się pojęło”. Choć ten cytat ze św. Grzegorza z Nyssy nie odnosi się do jego życiowej tragedii, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że z niej wyrasta. To, że dzisiaj wspominamy go jako doktora Kościoła, jako jednego z trzech Ojców Kapadockich, czyli wybitnych kościelnych pisarzy z IV wieku, zawdzięcza w pewnym sensie swojemu bratu. A kto był tym bratem św. Grzegorza z Nyssy? Wspominany tydzień wcześniej św. Bazyli Wielki.