07.12.2025
1. Fragment z Księgi Izajasza to jeden z tych tekstów, które wprost zapowiadają nadejście Mesjasza z rodu Dawida. Dla Żydów król Dawid był postacią wyjątkową, idealnym królem, który kojarzył się z potęgą państwa, z wygranymi bitwami, z Bożym błogosławieństwem. Był to też człowiek, który miał zażyłą więź z Bogiem. Otrzymał obietnicę wyjątkowego potomka, który spełni sny Izraela o potędze. Ponieważ Jesse był ojcem Dawida, stąd określenia przyszłego Mesjasza takie jak „różdżka z pnia Jessego”, „odrośl z jego korzenia” czy „korzeń Jessego”. W sztuce chrześcijańskiej pojawił się motyw tzw. drzewa Jessego. Ze spoczywającego na ziemi starca Jessego wyrasta pień drzewa o gałęziach zakończonych wizerunkami królów żydowskich oraz innych przodków Chrystusa. Gałęzie prowadzą ku postaci Matki Bożej trzymającej na kolanach małego Jezusa lub do postaci tryumfującego Chrystusa.
2. Izajasz zapowiada, że Mesjasz będzie namaszczony Duchem Pańskim. Choć Stary Testament nie zna wyraźnie Ducha Świętego, trudno nie widzieć tu Jego zapowiedzi – Ducha, który w scenie chrztu w Jordanie spoczął na Jezusie inaugurującym swoją mesjańską działalność. Prorok wymienia dary, które Kościół później zinterpretował jako siedem darów Ducha Świętego: mądrość, rozum, rada, męstwo, umiejętność, pobożność i bojaźń Boża. Najistotniejsze jest dla nas to, że ten sam Duch Boży, który przenikał i doskonalił człowieczeństwo Jezusa, jest udzielany także nam w chrzcie i bierzmowaniu.
3. Prorok łączy przyjście Mesjasza z nastaniem pokoju, który jest ukazany w obrazach pojednania („wilk zamieszka wraz z barankiem” itd). Mesjasz przyzna rację pokornym i skrzywdzonym. I najważniejsze: „kraj się napełni znajomością Pana, na kształt wód, które przepełniają morze”. Jeśli człowiek poznaje Boga, wtedy na ziemi nastaje pokój. Człowiek zyskuje właściwe spojrzenie na życie i wolność. Jezus przynosi ten najważniejszy dar. „On jest poznaniem Boga w osobie i w Nim poznanie Boga stoi otworem dla całego kosmosu. Jeśli chcemy uczynić coś dla nadziei ludzkości – a czynić musimy – to musimy do Niego zdążać, szukać z Nim wspólnoty, myśleć i działać z Jego perspektywy. Tylko w ten sposób strumień poznania Boga może stać się nurtem i morzem” (Benedykt XVI). Taki jest cel Adwentu.
07.12.2025
Fragment Listu do Rzymian, który słyszymy w liturgii drugiej niedzieli Adwentu, stanowi zakończenie wywodu apostoła Pawła na temat potrzeby wzajemnej wyrozumiałości dla odmiennych poglądów i unikania tego, co gorszy. Chodziło głównie o mało dziś ważną kwestię dotyczącą tego, co wolno, a czego nie wolno chrześcijaninowi jeść. Czy w menu wyznawcy Chrystusa mogą znajdować się same jarzyny, czy wolno mu spożywać też mięso? To pytanie jest pokłosiem sporu o to, czy i do jakiego stopnia chrześcijanie powinni zachować prawo Starego Testamentu. Wprawdzie nie zakazywało ono jedzenia mięsa, ale to dostępne w Rzymie mogło nie być koszerne albo mogło pochodzić z jakiejś ofiary składanej bożkom. Paweł nie opowiada się po żadnej ze stron. Radzi, by swoim postępowaniem – czy to jedzeniem mięsa, czy niejedzeniem – nikogo nie gorszyć, zwłaszcza słabych w wierze. Jest zdania, że „my, którzy jesteśmy mocni w wierze, powinniśmy znosić słabości tych, którzy są słabi, a nie szukać tylko tego, co dla nas dogodne”. I wskazuje na Chrystusa, który przyjął na siebie urągania złorzeczących Bogu, odnosząc do Niego fragment Psalmu 69. To dlatego czytany tej niedzieli fragment rozpoczyna się od wzmianki o tym, „co niegdyś zostało napisane”. Chrześcijanie powinni przyjmować taką postawę, którą wskazują Pisma, a jednocześnie mogą czerpać pociechę i nadzieję, jakie te Pisma niosą. Powinni wzorować się na Chrystusie, odnosząc do siebie pozytywne uczucia. I zgodnie, „jednymi ustami” powinni wielbić Boga. Nie dzielić, nie rozróżniać, ale przygarniać. Tak Jak Chrystus przygarnął do Kościoła i Żydów, i pogan – pierwszym ukazując Boga wiernego obietnicom złożonym ich ojcom, a drugim okazując miłosierdzie przez oferowanie zbawienia, które mogą osiągnąć dzięki wierze w Niego.
Spory sprzed dwóch tysięcy lat są dla nas raczej mało zajmujące. Ale problem dzielenia wierzących z powodu, obiektywnie patrząc, błahostek pozostał. Wydaje się nawet, że w ostatnich latach się nasilił. Na przykład gdy chodzi o sposób przyjmowania Komunii, trzymanie się litery tego, co stare, albo podejście do nowych ruchów w Kościele. Sporo też mamy „tropicieli” niewierności, doszukujących się ich w każdym, kto „nie z nami”, i chętnie rzucających z różnych medialnych ambon anatemami. I tych, którzy wprowadzaliby jedność przez wyrzucenie trochę inaczej myślących. To nie jest postawa godna uczniów Chrystusa. Powinniśmy się skoncentrować na tym, by „zgodnie, jednymi ustami wielbić Boga i Ojca Pana naszego, Jezusa Chrystusa”. Bo czy to, co nas dzieli, jest z perspektywy sedna naszej wiary warte waśni?
07.12.2025
Dlatego przygarniajcie siebie nawzajem, bo i Chrystus przygarnął was - ku chwale Boga (Rz 15, 7)
Weszliśmy w czas Adwentu, czas wpatrywania się w Boga, który uczy nas, jak przychodzić z pomocą drugiemu człowiekowi. Czytamy w Liście do Galatów: „Gdy jednak nadeszła pełnia czasu, zesłał Bóg Syna swego, zrodzonego z niewiasty” (Ga 4,4). Bóg wybiera właśnie ten czas, by ukazać nam, czym jest miłość, miłość w praktyce, nie w teorii, miłość bliska, a nie na odległość. Sam Bóg staje się człowiekiem, bo wie, że dopiero zniżając się do nas będziemy zdolni tę miłość przyjąć i choć trochę lepiej ją zrozumieć.
W dzisiejszym słowie święty Paweł zwraca się do nas słowami: „Dlatego przygarniajcie siebie nawzajem, bo i Chrystus przygarnął was - ku chwale Boga.” Te słowa poruszają mnie wyjątkowo mocno, bo wynikają z nich dwie rzeczy. Po pierwsze, zostaliśmy przygarnięci i odnalezieni przez samego Boga, zupełnie za darmo, bez naszych zasług i dobrych uczynków. Po drugie, zostało nam dane zadanie, aby tak samo jak Chrystus potraktował nas, traktować innych, którzy być może jeszcze tej miłości nie odkryli.
Nie wiem jak Tobie, Drogi Czytelniku, ale mi osobiście, tak po ludzku, często brakuje do tej misji sił. Łatwo przyjmuje się łaskę i miłosierdzie, w praktyce nieco ciężej okazywać je innym. Wystarczy przypomnieć sobie, ile razy zdarzało nam się klęczeć przy konfesjonale wyznając znów te same grzechy, potem po raz kolejny przyjąć odpuszczenie, a wracając do domu, pracy czy parafii nie umieć przebaczyć koledze, komuś z rodziny, czy proboszczowi.
Niech ten Adwent będzie czasem nauki miłości w tych najprostszych gestach i czynnościach. Niech i modlitwa świętego Pawła będzie dla nas wsparciem: „A Bóg, który daje cierpliwość i pociechę, niech sprawi, abyście wzorem Chrystusa te same uczucia żywili do siebie i zgodnie jednymi ustami wielbili Boga i Ojca Pana naszego Jezusa Chrystusa”.
07.12.2025
Jan Chrzciciel wygląda na człowieka niedopasowanego, nie żyje w głównym nurcie myślenia, nie dostosowuje się do wygód i gustów większości. O takich ludziach papież Benedykt XVI mówił, że zazwyczaj są wykluczani i odsuwani na margines społeczeństwa, także Kościoła. Przestrzegał przed nową dyktaturą Antychrysta. Mówił, że na naszych oczach tworzy się nowe credo, całkowicie antychrześcijańskie. Dlatego prorok podnosi krzyk. Zwłaszcza że treść tego credo jest wspomagana przez technologię sztucznej inteligencji, rozwijającej się w tempie zawrotnym, będącej w stanie myśleć miliony razy szybciej niż my i wykonywać prawie wszystko lepiej niż my. Dziś jesteśmy w fazie zachwytu nad możliwością użycia takiego przedmiotu dla ułatwienia sobie życia i sięgnięcia po narzędzia, o jakich ludzkość do niedawna mogła tylko pomarzyć. Tymczasem niektórzy jej twórcy zaczynają wołać: „Wyłączcie to!”. Eliezer Yudkowsky, czołowy badacz w tej dziedzinie, wyjaśnia: „Gdy zechcesz wyobrazić sobie wrogą, nadludzką sztuczną inteligencję, nie wyobrażaj sobie jakiegoś pozbawionego życia, obeznanego z książkami myśliciela, poruszającego się w internecie i rozsyłającego innym złowrogie e-maile. Spróbuj wyobrazić sobie całą obcą cywilizację, myślącą z prędkością miliony razy szybszą niż ludzie, początkowo ograniczoną w działaniu do komputerów, przebywającą w świecie istot w ich przekonaniu bardzo głupich i mułowatych”.
Współczesne algorytmy porządkują nam informacje bez żadnego kryterium prawdy. Jak fałszywy filozof całkowicie obojętny na prawdę sztuczna inteligencja ma pozornie boską zdolność naśladowania praktycznie wszystkiego z realistyczną wiarygodnością i wyrazistością. Rynek sprawił, że ta bezduszna zdolność reprezentacji, dostosowana do gustów indywidualnego konsumenta, jest dostępna dla prawie każdego mieszkańca naszej planety. Jednak każdy postęp, jaki czyni ona w zaspokajaniu naszych pragnień, degraduje podstawowe ludzkie zdolności, dając jej większą władzę nad ludźmi. Używanie jej do nawigacji sprawia, że jesteśmy coraz mniej zdolnymi nawigatorami. Używanie jej do pisania sprawia, że jesteśmy coraz mniej zdolnymi pisarzami. Zastosowanie jej do podejmowania decyzji osłabia nasze zdolności osądu i działania. W szczytowej formie doprowadzi do ludzkiej słabości i zniewolenia. Czyż nie takie są cele Antychrysta, który zawsze stara się przekształcić człowieka na swój obraz? Eksperci sugerują, że powinniśmy wyposażyć modele sztucznej inteligencji w podstawy moralne. Ale jak możemy im je nadać, skoro sami ich nie mamy? Demiurdzy technologii ignorują to, czego uczy Kościół, że z powodu grzechu pierworodnego człowiek jest skłonny do zła, to znaczy, że łatwiej jest mu czynić zło aniżeli dobro. Lekceważąc tę przestrogę, umieścili grzech pierworodny w sercu sztucznej inteligencji. Tymczasem prorok swym wołaniem usiłuje odrywać ludzi od komputerów i nakłonić do wsłuchiwania się w głos Boga. Papież Leon XIV powiedział, że dziś Kościół musi wziąć na siebie zadanie przeprowadzenia ludzkości przez chaos nowej rewolucji cybertechnologicznej. Prorokowi nie wolno zrezygnować ze swej misji nawet w obliczu „żmijowego plemienia” faryzeuszy i saduceuszy, którzy chcą żyć w świecie bez Ducha i bez zmartwychwstania.
07.12.2025
Jeżeli czyjeś imię znaczy tyle co święty, to właściwie droga jego powołania jest jasno wytyczona. Wystarczy tylko, że z niej nie zejdzie, choć najpierw musi na nią wejść. I tak właśnie było z Ambrożym – zanim został świętym biskupem Mediolanu i doktorem Kościoła, wcześniej musiał odkryć do czego wzywa go Bóg. Oczywiście oprócz imieinia pewną podpowiedzią było zdarzenie, które miało miejsce przy jego narodzeniu – na jego ustach siadł bowiem rój pszczół, zupełnie jakby chciał zebrać z nich miód – ale dorastający Ambroży z czasem o nim zapomniał. Zdobył za to świetne wykształcenie, założył własną szkołę, a nawet został namiestnikiem rzymskiej prowincji ze stolicą w Mediolanie. Zarządzał nią zresztą świetnie, aż do momentu rozruchów, które wybuchły po śmierci tamtejszego biskupa. I kiedy Ambroży zjawił się w świątyni, by spór ten załagodzić, został wybrany nowym hierarchą Mediolanu, a nie był nawet ochrzczony, bo ówczesnym zwyczajem przeciągał przyjęcie tego sakramentu aż do późnej dorosłości. W pierwszym odruchu spanikował i uciekł z miasta, ale koń nocą zaprowadził go z powrotem do bram i dopiero wtedy Ambroży postanowił zrealizować to, co wprost zapowiadało jego imię. Miał 33 lata, gdy przyjął chrzest, bierzmowanie, święcenia kapłańskie i sakrę biskupią i stał się odtąd tym, kim miał być – znakiem oddzielenia. Bo święty to w języku hebrajskim ktoś oddzielony od grzechu, ale też oddzielony, by być na Bożą wyłączność. I choć tego nie planował, już pierwsza swoją mową skierowaną do diecezjan, biskup Ambroży urzeczywistnił znak, który miał miejsce przy jego urodzeniu – jego słowa okazały się słodkie jak miód i jak miód pożywne, a ludzie niczym pszczoły garnęli się, by nimi się karmić. Kiedy Ambroży uświadomił sobie, że jego życie zatoczyło właśnie koło, że niejako rozpoczęło się w tym momencie na nowo, właśnie głoszenie słowa Bożego przy każdej okazji i nauczanie ludu uznał za swój podstawowy pasterski obowiązek. Będzie to odtąd czynił z ambony, ale też w pismach i listach. Bożym słowem będzie upominał samego cesarza, gdy ten dopuści się zbrodni, ale też jego moc sprawi, że nawróci się św. Augustyn. Dzięki dzisiejszemu patronowi słowo Boże nabierze niezwykłego piękna w liturgii, ale okaże się też ostre niczym miecz obosieczny w walce z herezjami. I słowo to odniesie zwycięstwo, gdy wobec jego wielkości, sam cesarz rzymski zrzeknie się tytułu i stroju arcykapłana. Kiedy więc Ambroży żegnał ziemię dla nieba w roku 397, śmiało mógł powiedzieć, że uczynił to, co zapowiadało jego imię – stał się święty.
07.12.2025
Zobacz cykl audycji Radia eM:
redakcja@radioem.pl
tel. 32/ 608-80-40
sekretariat@radioem.pl
tel. 32/ 251 18 07