15.09.2025
Z głośnym wołaniem i płaczem za dni ciała swego zanosił On gorące prośby i błagania do Tego, który mógł Go wybawić od śmierci, i został wysłuchany dzięki swej uległości (Hbr 5,7)
Na pierwszy rzut oka coś się w tym fragmencie nie zgadza. Czujemy pewien zgrzyt, czytając o gorących prośbach, które Jezus zanosił do Ojca, błagając Go o to, by oddalił od Niego ten kielich, zarazem wiedząc, że męka i śmierć nie zostały odwołane. Dlaczego zatem autor Listu do Hebrajczyków, jakby mimochodem, po przecinku, pisze o wysłuchaniu tych błagań i to jeszcze „dzięki swej uległości”?
W niektórych interpretacjach do tego fragmentu pojawia się myśl, że Jezus błagał Ojca nie tyle o oddalenie męki i śmierci, ile o uwolnienie od strachu przed tym, co musi nadejść. A uległość w tym miejscu oznacza – idąc za oryginałem greckim – nie tyle kapitulację, bezwolne podanie się wyrokowi, ile dobre, właściwe pojmowanie rzeczy. Modlitwa Jezusa jest zatem modlitwą o wewnętrzną zgodę na wolę Ojca. Modlitwą o rozumienie tej woli. Nasza modlitwa też może stać się błaganiem o zgodę na Jego wolę. Modlitwą o rozumienie istoty rzeczy. Wtedy najczarniejszy – po ludzku - scenariusz staje się przepisem na zwycięstwo życia nad śmiercią.
15.09.2025
Obok krzyża Jezusa stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena. Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: „Niewiasto, oto syn Twój”. Następnie rzekł do ucznia: „Oto Matka twoja”. I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie.
Obok krzyża Jezusa stały: Matka Jego… J 19,25
Stała i patrzyła. Nie znamy myśli, które w tej chwili towarzyszyły Jej w sercu i głowie. Może przed oczami przesuwały się wszystkie chwile spędzone z Jezusem: od pierwszych Jego ruchów w łonie, przez pierwszy płacz i pierwsze kroki, po wielkie słowa wypowiadane przez Niego oraz wielkie znaki i cuda, które działy się przez Jego ręce. Może była skupiona na ranach, pokrywających Jego ciało, na Jego cierpieniu i odchodzeniu. Wiemy jedno: była tam, ponieważ Go kochała. Była tam pomimo bólu, który jak fala tsunami zalewał Jej serce. To on stał się synonimem miłości do końca. Do śmierci. Do zmartwychwstania.
15.09.2025
"Oto Ten przeznaczony jest na upadek... A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu". Tymi słowami prorok Symeon, podczas ofiarowania Jezusa w świątyni, zapowiedział Maryi cierpienie. Jest zatem radość narodzin, przyjęcia Chrystusa, ale i złączona z nią nierozerwalnie perspektywa krzyża. W niezwykły sposób wyczuwała ten paradoks ośmioletnia córka wicekróla Neapolu, Katarzyna, gdy modliła się żarliwie pod obrazem Matki Bożej Bolesnej. Mijały jednak lata, zgodnie z wolą rodziców wyszła za mąż, wciągnęło ją dworskie życie. Życie w którym na krzyż miejsca nie ma. W roku 1474 Chrystus upomniał się jednak o tę pierwszą, dziecięcą miłość do Niego. Oto na skutek nalegań swojej siostry, zakonnicy u kanoniczek laterańskich, Katarzyna odbywa spowiedź generalną. I nagle, ta 27 letnia kobieta, ma pierwszą w swoim życiu i nie jedyną, mistyczną wizję. Widzi cierpiącego Jezusa, uderza ją ogrom bólu, w którym ma swój udział. Ale to nie ten straszny obraz sprawia, że tego dnia się nawraca. To przede wszystkim zasługa doświadczenia wraz z nim – i w nim - miłości Boga. Miłości, która zgadza się na ten krzyż i cierpliwie czeka na odpowiedź człowieka. Św. Katarzyna Genueńska to właśnie uczyniła po odejściu od konfesjonału.
15.09.2025
Zobacz cykl audycji Radia eM:
redakcja@radioem.pl
tel. 32/ 608-80-40
sekretariat@radioem.pl
tel. 32/ 251 18 07