01.06.2025
Pierwsze czytanie uroczystości Wniebowstąpienia Pańskiego to początek Dziejów Apostolskich. Ich autor, św. Łukasz, wspomina o swoim pierwszym dziele, czyli Ewangelii. Krótko podsumowując to, o czym pisał wcześniej, akcentuje spotkania apostołów ze zmartwychwstałym Jezusem. Przez czterdzieści dni zrozumieli oni lepiej sens tego, co się w związku z Nim wydarzyło; to właśnie pusty grób Jezusa, spotkania z Nim, stały się podstawą Dobrej Nowiny, którą teraz mieli zanieść światu. Chyba jednak nie wszystko jeszcze rozumieli. Łukasz pisze, że pytali Go o czas przywrócenia królestwa Izraela, czyli ciągle myśleli o zbawieniu w kategoriach ziemskich. Dopiero zesłanie Ducha Świętego, Jego moc i doświadczenie głoszenia Ewangelii w „Judei, Samarii i aż po krańce ziemi” pozwoliło im dostrzec, że chodzi o królestwo „nie z tego świata” – jak wyjaśniał Jezus przed sądem Piłata.
Wspomina też św. Łukasz – szerzej niż w swojej Ewangelii – o wstąpieniu Jezusa do nieba. Warto pamiętać, że nie jest to zwykłe zakończenie działalności Chrystusa na ziemi. W świetle wiary chrześcijan – poświadczonej między innymi w Dziejach Apostolskich – Jezus wstąpił do nieba, by „zasiąść po prawicy Ojca”, czyli zostać w niebie Królem. On, który był jednym z nas, który zna ludzką codzienność i relacje międzyludzkie, jest teraz Panem i Władcą nad wszystkim. Gdy ma się takiego wspomożyciela w niebie i pamięta, że śmierć została pokonana, nic na tej ziemi nie jest już straszne. Wpatrujący się w niebo apostołowie słyszą od aniołów, że Chrystus Pan powróci. Wtedy również ziemia stanie się w jasny dla wszystkich sposób częścią Bożego królestwa.
Jakie przesłanie niesie ten fragment? Po pierwsze, przypomina, że centralną prawdą wiary chrześcijan jest zmartwychwstanie. Ewangelia jest naprawdę Dobrą Nowiną o tym, że po tym życiu może być nowe, a nawet lepsze życie. Po drugie, uświadamia nam, że ten, który nas kocha, nasz Przyjaciel, jest dziś wszechwładnym Królem nad całym wszechświatem. Nic złego spotkać nas nie może. Bo dla Chrystusa nawet śmierć nie jest straszna – On ją pokonał. Nadzieję przynosi zapowiedź, że Pan powróci, a wtedy zniknie z ziemi wszelka niesprawiedliwość, krzywda i podłość. Dlatego nie jest ważne dziś, czy chrześcijanie w konfrontacji ze światem zwyciężają, ale czy są wierni Chrystusowi. Bo ta wierność to nasze prawdziwe i największe zwycięstwo.
01.06.2025
1. Święty Łukasz w Ewangelii i w Dziejach Apostolskich ukazuje w obrazowy sposób tajemnicę wniebowstąpienia, która jest dopełnieniem zmartwychwstania. Chrystus kończy swoją misję na ziemi, ale będzie ją kontynuował przez Kościół i działającego w nim Ducha Świętego. Jezus wstępuje do nieba, które autor Listu do Hebrajczyków porównuje ze świątynią jerozolimską. Następuje tutaj odwrócenie perspektywy. Otóż ziemska świątynia jest tylko odbiciem, obrazem rzeczywistości prawdziwej, czyli odwiecznej świątyni Boga. Ziemskie kościoły przemijają i są one tylko niedoskonałymi zwierciadłami czegoś o wiele bardziej trwałego, są obrazem „miejsca” przebywania Boga. Słowo „miejsce” trzeba wziąć w cudzysłów, ponieważ rzeczywistość nadprzyrodzona przekracza nasz fizyczny świat. Istnieje w jakimś innym, na razie niedostępnym dla nas wymiarze.
2. Chrystus dokonał zbawienia przez misterium paschalne (śmierć, zmartwychwstanie, wejście do nieba). Jak mówi katechizm, jest to „wydarzenie rzeczywiste, które miało miejsce w naszej historii, ale jest ono wyjątkowe, ponieważ wszystkie inne wydarzenia historyczne występują tylko raz i przemijają, znikają w przeszłości. Misterium paschalne Chrystusa – przeciwnie – nie może pozostawać jedynie w przeszłości, ponieważ przez swoją śmierć zniweczył On śmierć, a ponadto to, kim Chrystus jest, to, co uczynił i co wycierpiał dla wszystkich ludzi, uczestniczy w wieczności Bożej, przekracza wszelkie czasy i jest w nich stale obecne. Wydarzenie Krzyża i Zmartwychwstania trwa i pociąga wszystko ku Życiu” (KKK 1085). Jezus jest ponadczasowym Arcykapłanem. W Eucharystii na ziemi uobecnia się Jego misterium paschalne, a w wymiarze nieba – Jezus wstawia się za nami nieustannie przed obliczem Ojca.
3. Opisowi wniebowstąpienia w Dziejach towarzyszą słowa o powtórnym przyjściu: „Ten Jezus, wzięty od was do nieba, przyjdzie tak samo, jak widzieliście Go wstępującego do nieba” (Dz 1,11). W Liście do Hebrajczyków mowa jest również o tym, że Jezus „drugi raz ukaże się nie w związku z grzechem, lecz dla zbawienia tych, którzy Go oczekują”. Wniebowstąpienie jest więc także zapowiedzią tego, co ma nadejść. Nasze życie rozgrywa się między Wcieleniem a paruzją. Ma być ono wstępowaniem do nieba za Jezusem. Jak pisał Benedykt XVI: „Człowieka nie da się zrozumieć, pytając tylko, skąd pochodzi. Zrozumie się go dopiero wówczas, gdy się go pyta także, dokąd zmierza”. We wniebowstąpieniu zostaje ukazany cel naszego życia. Kto zna cel, ten szuka drogi do niego.
4. O tym mówi dalszy ciąg czytania. Jezus „zapoczątkował nam drogę nową i żywą”. On sam jest tą drogą. Idziemy do nieba „przez zasłonę”, to jest przez Jego ciało. Autor nawiązuje tutaj do zasłony, która zasłaniała najświętsze miejsce w świątyni – przybytek. W chwili śmierci Jezusa ta zasłona rozdarła się na dwoje, jak piszą ewangeliści. Jezus został na krzyżu zmiażdżony przez ludzki grzech. Dzięki Jego ofierze otrzymaliśmy bramę prowadzącą do Boga. Nasza nadzieja jest wielka, a „godny jest zaufania Ten, który dał obietnicę”.
01.06.2025
Święty Paweł nawołuje nas: „Nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale mocy i miłości oraz trzeźwego myślenia. Nie wstydź się zatem świadectwa Pana naszego (…), lecz weź udział w trudach i przeciwnościach znoszonych dla Ewangelii mocą Bożą!” (2Tm 1,7-8). Takiej mocy z wysoka nakazał Jezus swoim uczniom oczekiwać, zanim wyruszą w świat, by głosić „nawrócenie i odpuszczenie grzechów wszystkim narodom”. Dlatego mieli „pozostać w mieście”, czyli na bezpiecznym łonie Kościoła, czekając na zesłanie „obietnicy Ojca”. Są to dwa najbardziej wiarygodne wizerunki Kościoła w naszych czasach: Kościoła ewangelizującego, który wyrusza do ludzi z dobrą nowiną o zwycięstwie Chrystusa nad złem i śmiercią, oraz Kościoła rozmodlonego, oczekującego na przyobleczenie w moc z wysoka. Te wizerunki winny ukazywać się naprzemiennie. Chodzi o Kościół mocny nie własnymi zaletami, ale siłą, jaką daje Duch Święty.
Naszym dziedzictwem jest misja odnawiania oblicza ziemi mocą Bożej miłości za sprawą Ewangelii Jezusa Chrystusa. Jako wierzący będziemy w najbliższej przyszłości napotykać liczne przeszkody, i to na wielu frontach. Nie ma co liczyć na zgodę między chrześcijańskim rozumieniem tożsamości, godności i płciowości a pogardą, jaką nowa kultura Zachodu darzy naszą wiarę. Najbardziej charakterystyczną cechą naszej epoki jest to, że osłabia więzi. Uwodzi nas wizją życia bez miłości. A na koniec pozostawia słabymi i zwiotczałymi. Wadą osobowości współczesnego człowieka nie jest zbyt wielka siła, ale zbyt wielka słabość. Dzisiejszy konsumpcjonizm ma na celu wytwarzanie tej słabości.
Pismo Święte mówi, że miłość jest „jak śmierć potężna” (Pnp 8,6). I nie bez powodu: nic nie ma większej mocy przekonywania niż ofiara z samego siebie – długotrwały przykład dawania siebie drugiemu tylko ze względu na niego samego. Potrzeba nam jednak gorliwszej wiary, by pójść dalej – ku miłości potężniejszej niż śmierć. Kościół zawsze był słaby, ale Pan Bóg nie traci siły. Cesarze i tyrani, ideologowie i cynicy rozpadli się w proch, Kościół i słowo Boże wciąż trwają. „Podczas gdy kamień spada, płomień się w górę wznosi – mówił św. Augustyn. – Moją siłą ciążenia jest miłość moja: dokądkolwiek zmierzam, miłość mnie prowadzi. Twój dar, Duch Święty, zapala nas i wznosimy się w górę: płoniemy i idziemy. Sercem wstępujemy na wyżynę i śpiewamy pieśń stopni. Ogniem Twoim – ogniem dobrym – pałamy i idziemy. W górę idziemy, ku pokojowi Jerozolimy niebiańskiej” („Wyznania” XIII, 9).
01.06.2025
Na pierwszy rzut ucha, mamy dzisiaj liturgicznie kłopot. Z jednej strony bowiem radosny - i międzynarodowy! – Dzień Dziecka, a z drugiej Justyn, męczennik i filozof z II wieku. Tego nie da się połączyć! Nie da? Beż żartów! Każdy kto ma dzieci wie, że filozofują one na potęgę, a zdecydowana większość rodziców przypomina od czasu do czasu męczenników. Więc choćby z tego powodu św. Justyn to postać ze wszech miar skrojona pod 1 czerwca. I nie chodzi o to, że tego właśnie dnia roku 165 został ścięty mieczem w Rzymie, z rozkazu innego filozofa, cezara Marka Aureliusza, który dał posłuch trzeciemu już w tej historii filozofowi, Krescensowi, z którym św. Justyn miał, jak to się mówi, 'na pieńku'. To wszystko jest oczywiście dziecinne i okrutne, ale dalekie od tego co symbolizuje Dzień Dziecka. Dlaczego więc św. Justyn idealnie i pozytywnie pasuje do dzisiejszego święta? Bo, jak czytamy, był umysłem otwartym, pełnym prostoty i optymizmu, co naszym milusińskim towarzyszy tak długo, dopóki tego nie zdusimy jako mądrzy i pragmatyczni dorośli. Co więcej św. Justyn był też człowiekiem gorącej wiary, żarliwie broniącym tego, co przyjął. Tak żarliwie, że uważał, iż wystarczy napisać do cesarza i rzymskiego senatu całą prawdę o chrześcijanach, żeby ustały prześladowania. Zupełnie jak dziecko. Ale z drugiej strony, kim mamy się stać, by jak Justyn osiągnąć niebo?
01.06.2025
Zobacz cykl audycji Radia eM:
redakcja@radioem.pl
tel. 32/ 608-80-40
sekretariat@radioem.pl
tel. 32/ 251 18 07