publikacja 06.06.2015 00:24
Po 60 latach znany aktor przyjechał do miejsca swego teatralnego debiutu. Wpierw autobusem z lat 50., popularnym niegdyś „ogórkiem”, odbył podróż sentymentalną po okolicach związanych z nowohucką młodością teatralną, a potem przyjechał do Klubu Kuźnia Ośrodka Kultury im. C.K. Norwida na os. Złotego Wieku w Nowej Hucie na spotkanie z licznymi wielbicielami swego talentu.
Towarzyszyły mu m.in. wnuki: Alicja, Aleks i Adrian Pieczkowie.
- Znalazłem się w miejscu, z którego wyszedłem. Wraz z upływem lat miejsca, gdzie człowiek rozpoczynał swój start życiowy, stają mu się coraz bardziej miłe i coraz bardziej pożądane. To swego rodzaju pogoń za młodością. Tu w Nowej Hucie wszystko dla mnie się zaczęło. Był to ciekawy okres w życiu teatru polskiego. Debiutowałem w Teatrze Ludowym 60 lat temu, w 1955 r. W 1956 r. poluzowane zostały gorsety ideologiczne socrealizmu, zelżała cenzura i bardzo ciekawie nam się tu pracowało. Byliśmy wówczas w teatrze młodzi, pełni optymizmu - wspominał 5 czerwca wieczorem 87-letni aktor.
Franciszek Pieczka był aktorem Teatru Ludowego w latach 1955-1963. W latach 1964-1969 występował na deskach Starego Teatru. Opowiadał o tym Dariusz Domański, inicjator i gospodarz spotkania, wytrawny znawca życiorysów aktorów teatru polskiego, autor wielu książek, w tym biografii bohatera wieczoru.
- Zaczynał w Ludowym rolą Bryndasa w „Krakowiakach i góralach” Bogusławskiego. Potem zagrał jeszcze kilkadziesiąt innych ról. Do najwybitniejszych należą rola Lenniego w „Myszach i ludziach” Steinbecka i Horodniczego w „Rewizorze” Gogola - powiedział D. Domański.
Franciszek Pieczka oglądał wraz z uczestnikami spotkania fotografie z jego nowohuckich przedstawień teatralnych.
- W 1955 r. dostałem od Arnolda Szyfmana zaszczytną propozycję wstąpienia do Teatru Polskiego w Warszawie. Równocześnie przyszła propozycja od Krystyny Skuszanki i Jerzego Krasowskiego angażu do nowohuckiego Teatru Ludowego. Wybrałem Nową Hutę. Cały tamtejszy zespół był młody, miał zbliżone poglądy na sztukę aktorską. Z perspektywy czasu oceniam, że była to słuszna decyzja, gdyż dawała młodemu aktorowi, którym wówczas byłem, możliwość jak najczęstszego grania ról, co pozwalało szlifować umiejętności - powiedział aktor.
Ciesze się, że Kraków o mnie pamiętał - powiedział aktor Bogdan Gancarz /Foto Gość
Wspomniał również, że był też świadkiem obrony w 1960 r. krzyża nowohuckiego, znajdującego się niedaleko teatru.
O jubileuszu znakomitego aktora pamiętały władze Krakowa. Wiceprezydent Magdalena Sroka wręczyła artyście odznaczenie „Honoris Gratia”, przyznawane za zasługi dla miasta, zaś Bogusław Kośmider, przewodniczący Rady Miasta Krakowa, wręczył plakietę pamiątkową.
- Jestem bardzo wdzięczny za te wyróżnienia. Sprawiły mi ogromną radość. Cieszę się, że Kraków o mnie pamiętał, choć minęło już tak wiele lat od czasów, gdy tu mieszkałem w latach 50. i 60. – powiedział aktor.
Artystyczną nagrodą dla aktora był śpiew Małgorzaty Krzysicy, jego znacznie młodszej koleżanki z obecnego zespołu Teatru Ludowego.
redakcja@radioem.pl
tel. 32/ 608-80-40
sekretariat@radioem.pl
tel. 32/ 251 18 07