107,6 FM

Wspominając kapłana męczennika

Za kilka dni będziemy obchodzić 33 rocznicę zamordowania błogosławionego ks. Jerzego Popiełuszki.

19 października 1984 r. wieczorem został porwany przez trzech funkcjonariuszy bezpieki, kiedy wracał z Bydgoszczy, gdzie odprawił Mszę św. w intencji Ojczyzny. Przyjmuje się, że został zamordowany jeszcze tej samej nocy, 20 października. Niestety do dzisiaj wiele pytań dotyczących okoliczności tej śmierci pozostaje nieznanych. Niepowodzeniem zakończyły się próby osądzenia generałów Ciastonia i Płatka, nie przyniosło także rezultatów śledztwo prowadzone przez IPN. Niezmienny jest natomiast kult męczennika, który po roku 1989 stracił polityczny wymiar, pozostawiając w centrum ponadczasowe wartości posługi ks. Jerzego, jak wierność Ewangelii, czy prorocka odwaga upominania się o prawa jednostki i narodu.

W biografii ks. Popiełuszki jest sporo wątków śląskich, m.in. jego kontakty z górnikami oraz innymi środowiskami ludzi pracy, którzy brali udział w odprawianych przez niego Mszach św. za Ojczyznę. 8 października 1984 r. był w Bytomiu, gdzie w parafii Podwyższenia Krzyża Świętego odprawił Mszę św. i wygłosił jedno z ostatnich swych kazań. Chciałbym przy tej okazji wspomnieć o mniej znanym śląskim epizodzie w biografii kapłana męczennika. Swoje ostatnie wakacje ks. Jerzy spędzał w Krynicy w lipcu 1984 r. i spotkał się tam z redaktorem naczelnym „Gościa” ks. Stanisławem Tkoczem. Wcześniej miał on dość krytyczny stosunek do aktywności duszpasterskiej ks. Popiełuszki. Wynikało to stąd, że nasz szef był dość nieufny wobec duszpasterstwa odwołującego się głównie do narodowych emocji i sentymentów, a to niewątpliwie nadawało ton poczynaniom ks. Jerzego. Spierałem się o to nieraz z ks. Tkoczem, gdyż uczestnicząc w Mszach św. odprawianych w intencji Ojczyzny przez innych kapłanów, wiedziałem jak zbawienny wpływ mają na otoczenie, ile dodają sił i ducha, którego pod koniec stanu wojennego, a zwłaszcza później, zaczynało coraz bardziej brakować. Ks. Tkocz nie negował potrzeby takiego duszpasterstwa. ale jednocześnie ubolewał, że za tym nie idzie pobożność bardziej pogłębiona. Wielkim orędownikiem ks. Jerzego był natomiast w kręgu Tkocza ks. Gerard Gnida, proboszcz z Bojszów Nowych, który jeździł do Warszawy i koncelebrował z ks. Jerzym podczas Mszy za Ojczyznę. Razem pojechali do Krynicy i zatrzymali się w domu sióstr elżbietanek, gdzie przebywał także ks. Popiełuszko. Między nim, a ks. Tkoczem nawiązała się szybko głęboka przyjaźń, o co wcale w przypadku naszego szefa nie było łatwo. Tkocz wrócił z Krynicy przekonany nie tylko o słuszności, obranej przez ks. Jerzego drogi, ale także osobistej świętości tego kapłana. Ks. Popiełuszko odwiedził później naszą redakcję, serdecznie przyjmowany przez ks. Tkocza. Ujmował skromnością, bezpośredniością i jakby zawstydzeniem całym hałasem, jaki był wokół niego.

Ci, którzy go zabijali sądzili, że uciszą go na zawsze. Stało się jednak inaczej. Jego głos wprawdzie zamilkł, ale pozostał z nami w innym wymiarze. Obudził naród i dał mu nową siłę. Komuna upadła, a do grobu na Żoliborzu ciągle pielgrzymuje wielka rzesza ludzi w przekonaniu, że to najlepsze miejsce, aby modlić się w sprawach prywatnych i publicznych. I to chyba jest największe zwycięstwo ks. Jerzego.

 

 

« 1 »

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama