107,6 FM

Kto jest moim bliźnim?

Kalendarz liturgiczny przypomina nam dziś św. Mikołaja ze zdecydowanym akcentem na świętego właśnie. Jak mówią podania był człowiekiem dobroci, dyskretnej, anonimowej dobroci z mocnym akcentem na dyskretnej i anonimowej właśnie. Czemu był taki dobry, że pamiętamy o nim do dziś? Bo kochał bliźnich. Nie, że szanował, lubił – kochał.

Proszę mi wybaczyć, ale ja jednak dziś o czymś zupełnie przeciwnym: o nie dobroci i o nie lubieniu, i nie szanowaniu bliźnich.

Zacznę z wysokiego „c”. Obrazek pierwszy. 11 listopada – Marsz Niepodległości, coś szczytnie narodowego na dodatek, i jak przeczytałem na oficjalnej stronie tego marszu największa taka manifestacja patriotyczno-narodowa w Europie. I też na tej stronie: Hasłem przewodnim w tym roku jest: “My chcemy Boga!” A na otwierających ten marsz transparentach czytałem: „Europa będzie biała albo bezludna” albo „Wszyscy różni, wszyscy biali”. Dywagacje, kogo było więcej, tych naturalnie i obywatelsko świętujących Dzień Niepodległości, czy tych spod znaku takich i podobnych haseł, wymachujących pięściami czy racami, o możliwych prowokacjach, czy braku organizacyjnej kontroli nie mają już żadnego znaczenia.

Mnie boli bardzo i oburza użycie cytatu z pieśni, która miała dla nas takie samo znaczenie, jak narodowy hymn i z takim samym namaszczeniem ją śpiewaliśmy, jako swoistej autoryzacji dla haseł, zachowań i postaw, które z Panem Bogiem w imię, którego zdecydowana większość z nas i pewno uczestników tamtego marszu też została ochrzczona mają tyle wspólnego, co z zeszłorocznym śniegiem. Powiem nawet więcej, jeśli ktoś chce być nacjonalistą, narodowym socjalistą, a nawet faszystą proszę bardzo, ale na własny rachunek i na miły Bóg nie w imię Pana Boga.

Obrazek drugi. Plac Sejmu Śląskiego. Pod pomnikiem Wojciecha Korfantego sześciu mężczyzn trzyma szubienice z powieszonymi fotografiami twarzy konkretnych ludzi i naprawdę sprawą drugorzędną jest, z jakiego są obozu politycznego. Skojarzenia z szubienicą, nawet jeśli tylko symboliczną, są oczywiste. Dywagacje, że to tylko spontaniczny patriotyczny odruch i happening nie mają już żadnego znaczenia. No i jeszcze ten wybór miejsca. Przed pomnikiem jednego z największych polskich Ślązaków, głębokiego katolika, Europejczyka, co się zowie z mandatem do Reichstagu i politycznego emigranta też, Nic tylko pogratulować.

I obrazek trzeci. Rzecz dzieje się jakiś tydzień temu prawie w sąsiedztwie. Starsza, prawie osiemdziesięcioletnia kobieta, którą dobrze znam odbiera telefon i słyszy, że za chwilę otrzyma list polecony z ZUS i Urzędu Skarbowego, żeby przygotowała dowód osobisty. Po nie całych dwudziestu minutach drugi telefon. Dzwoniący przedstawia się imieniem i nazwiskiem, jako oficer ABW i informuje, że przed chwilą namierzono taki do niej telefon, a oni są na tropie grupy przestępczej, a ponieważ grozi jej wyczyszczenie konta bankowego, żeby przygotowała dowód osobisty, decyzję o rencie, przy okazji padły pytania o wiek i kosztowności, i przyjedzie po nią taksówka z oficerem ABW, żeby z nim pojechać do Banku i zablokować konto. No i oczywiście, żeby nikogo nie powiadamiać, bo operacja jest tajna. Pani była już ubrana, gotowa do wyjścia, ale coś ją tchnęło i zadzwoniła do syna, który nie dość, że zabronił jej z kimkolwiek wychodzić, to jeszcze powiadomił Policję. I rzeczywiście taksówka przyjechała, a telefon z pytaniem, czy jest gotowa do wyjścia, odebrał już Policjant. Tym razem oszustwo się nie powiodło.

I zdarzyło się to tuż po naszym ostrzeżeniu z ambony o nasilającej się szczególnie teraz, przed Świętami fali oszustw, których ofiarami są ludzie starsi. To już nie na wnuczka, ale na policjanta, oficera ABW, gazownika i proboszcza. W wypowiedzi dla Telewizji Polsat nazwałem takie czyny bardzo ostro, bo barbarzyństwem i takiego, jak myślę warte są traktowania. Przywołuję ten obrazek, jako swoiste memento ale i zachętę, nawet namowę do daleko idącej ostrożności tych, którzy z racji wieku i samotności stają się celem takich postępków.

Na koniec jednak chcę jeszcze postawić Państwu pytanie. Jak się słuchaczom wydaje, co łączy te trzy opisane przez mnie przed chwilą obrazki? Co jest ich wspólnym mianownikiem?

Odpowiem. Nazwę to najpierw tak trochę na mój sposób, po mojemu. To, co łączy, spina ludzi, postawy i zachowania, które przywołałem, to ich głęboka anty mikołajowość. To nawet nie to, że nie kochanie bliźnich, to dużo więcej, to już nie szanowanie i nie lubienie ludzi po prostu.

Zestawiwszy te trzy obrazki nie mogę się oprzeć wrażeniu, że coś niedobrego się z nami dzieje. Może więc warto w Adwencie właśnie przywołać pytanie, które ktoś już postawił i to Panu Jezusowi: A kto jest moim bliźnim? i przypomnieć sobie, że odpowiedzią na nie była przypowieść o miłosiernym samarytaninie. 

Jeśli jeszcze mogę, to dziś właśnie, ze św. Mikołajem w tle pozwolę sobie poprosić, zachęcić, a może i przestrzec: nie dajmy sobie obrzydzić lubienia i szanowania ludzi, bliźnich. Bądźmy mikołajowi z charakteru, a nie tylko w dzień świętego Mikołaja.

 

   

                                      

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama