107,6 FM

Wiara?

„Dokąd zmierza Europa?” to pytanie wyeksponowano na okładce jednego z ostatnich numerów „Gościa Niedzielnego”. Pomyślałem sobie, że warto w tym kontekście przypomnieć powieść Josepha Conrada „Jądro ciemności”.

Wybór nie jest przypadkowy – wszak czytamy u Conrada, że Cała Europa złożyła się na Kurtza. Forma opowieści również przypadkowa nie jest - wszak według Marlowe’a, z relacji którego poznajemy historię Kurtza [cytuję] - sens epizodu nie tkwił w środku jak pestka, lecz otaczał opowieść, która tylko rzucała nań światło. Choć powieść Conrada jest króciuteńka, to i tak brak miejsca w krótkim felietonie by ją porządnie streścić – upraszczając ile się da, powiem więc tylko tyle, że wspomniany Kurtz pojechał jako przedstawiciel spółki handlowej do Konga i tam - uznawany przez tubylców za Bóstwo – tak bardzo uwierzył w siebie i swoje postępowe zasady, że, po prostu, zwariował.  Wysłany mu na ratunek Marlowe – z relacji którego poznajemy historię Kurtza - nie kryje swego zaciekawienia – [cytuję] Czy ten człowiek [Kurtz], który wyruszył zaopatrzony w pewne moralne zasady, dostanie się w końcu na szczyt i jak tam będzie sobie poczynał. Chociaż Kurtz reprezentował spółkę założoną dla zysku, był też - zgodnie z retoryką swoich czasów [tu znowu  głos ma Marlowe] - działaczem przez duże D - rozumiecie. Niby wysłańcem świata, niby apostołem pośledniejszego gatunku, który miał odzwyczaić miliony tych biednych ludzi, od ohydnego ich życia. Międzynarodowe Towarzystwo Tępienia Dzikich Obyczajów zleciło Kurtzowi napisanie raportu, który miałby zawierać wytyczne dla działalności tego towarzystwa. I gdy wreszcie Marlowe w Kongu, w jądru ciemności - do Kurtza dociera, ten przekazuje mu swoje dzieło. Marlowe tak  wspomina swoją lekturę raportu: Porwał mnie zapał. Był to skutek  bezgranicznej potęgi wymowy - słów - płomiennych szlachetnych słów. żadne praktyczne wskazówki nie przerywały magicznego toku zdań, chyba że uznamy za rozwinięcie metody coś w rodzaju notatki przy końcu ostatniej strony, notatki nagryzmolonej niepewną ręką snadź znacznie później. Była bardzo prosta, i u końca tego altruistycznego wezwania do wszelkich altruistycznych uczuć gorzała, jaśniejąca i przeraźliwa jak błyskawica wśród pogodnego nieba: „Wytępić wszystkie te bestie!”. Umierający już wtedy Kurtz zapomniał o tym jakże cennym postscriptum i błagał Marlowe’a o przechowanie raportu - nie wątpił, jak widać, że ów referat wywrze w przyszłości dodatni wpływ na jego karierę. (Kiedy po powrocie Marlowe’a z Konga wiele osób zainteresowało się „raportem Kurtza”, wszystkie spotkało rozczarowanie. Chciały dotrzeć do ukrytych w nim - jak sądziły - danych praktycznych, „informacji o terytoriach”, a znalazły tylko wizje). Raport, Postscriptum, cóż one znaczyły? Jak powstały? Autor broszury dla Towarzystwa Tępienia Dzikich Obyczajów sam przewodniczył o północy pewnym tańcom, kończącym się obrzędami, o których, jak powiada Marlowe mówić nie sposób i które - o ile mogłem wywnioskować z odrazą z tego, co słyszałem - odbywały się na jego cześć - rozumiecie? - na cześć Kurtza we własnej osobie. Kurtz staje się dla „dzikich” bóstwem, zajął wysokie miejsce wśród szatanów tego kraju. Czołgając się, by go móc ujrzeć, wodzowie okolicznych plemion napotykają wzrokiem suszące się głowy buntowników. Nie mam w tej sprawie własnego zdania - komentuje Marlowe - ale chcę, abyście zrozumieli dokładnie: nic nikomu właściwie nie przyszło z tych głów tkwiących na palach. Świadczyły tylko o tym, że Kurtz nie miał żadnego hamulca w nasycaniu różnych żądz, że czegoś w nim brakowało, jakiejś drobnej rzeczy, której nie można było odnaleźć pod jego wspaniałą wymową, gdy zaszła nagląca potrzeba. Czy wiedział sam o tym swoim braku nie umiem powiedzieć. Czy pozostał Kurtz apostołem i entuzjastą postępu, czy stał się ciemnym bóstwem? Dla Marlowe’a to pytanie retoryczne, powiada wszak: Bo dzicz przejrzała Kurtza wcześnie i wywarła na nim straszliwą zemstę za nieprawdopodobne jego najście. Myślę, że szeptała mu rzeczy, których sam o sobie nie wiedział, rzeczy, o których nie miał pojęcia, póki mu ich nie podsunęła ta wielka samotność; a ów szept dziczy okazał się nieprzeparcie ponętny. Rozebrzmiał w Kurtzu głośnym echem, ponieważ wnętrze jego było puste... Pozostaje pytanie kim byłby Kurtz bez swej Podróży w Nieznane, bez swej misji? Dziennikarz, który odwiedził Marlowa, gdy ten wrócił już do Anglii, twierdził, że właściwą dziedziną Kurtza powinna stać się polityka w „zakresie popularnym”. Przekonywał Marlowe’a – „Była nim wiara - rozumie pan? - była w nim wiara. Potrafił wmówić w siebie wszystko - wszystko. Byłby  wspaniałym leaderem skrajnej partii”. Na pytanie Marlowe’a - jakiej konkretnie partii? - dziennikarz odpowiada bez wahania – Jakiejkolwiek.

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama