107,6 FM

Nowe czasy i kolejka

Wyczytałem ostatnio, że jednym z powodów międzypokoleniowych nieporozumień jest brak wspólnych doświadczeń i punktów odniesienia, wynikający z prostego faktu, że młodsi urodzili się zbyt późno, aby móc przeżyć ważne dla starszych chwile.

Coś chyba jest na rzeczy. Coraz częściej znajduję się w sytuacjach, w których moi - często znacząco młodsi - rozmówcy, słuchając jakiejś opowieści, odwołującej się do - w mojej ocenie powszechnie znanych faktów lub wydarzeń - z rozbrajającą szczerości i bez odrobiny złej woli mówią: „Nie wiedziałem, nie wiedziałam, że to tak było”.

Na przykład w kwestii programów kabaretowych. Coraz mniej ludzi w moim otoczeniu w ogóle kojarzy skecz słynnego kiedyś kabaretu Dudek, zatytułowany „Kolejka”. Nie wiedzą, że opowiada on o dwóch konkurencyjnych kolejkach, których przedstawiciele kuszą i przekonują na różne sposoby kandydata na nowego kolejkowicza, aby dołączył właśnie do nich, bo to ich kolejka jest tą właściwą.

Być może niedługo któraś z grup kabaretowych przygotuje zupełnie nową wersję scenki o kolejce, odwołując się do prawdziwego zdarzenia, które miało miejsce kilka dni temu.

Otóż na korytarzu pewnej znaczącej instytucji stał rząd krzeseł. Siedziało na nich o poranku kilkanaście osób, oczekujących na wejście do pokoju bardzo ważnej urzędniczki, która lada moment miała rozpocząć przyjmowanie interesantów. W pewnym momencie pojawił się facet, który najwyraźniej też chciał jakąś sprawę u niej załatwić. Na widok kolejki przywitał się grzecznie i zapytał: „Kto z państwa ostatni?”. Większość siedzących na krzesłach w ogóle nie zareagowała. Głowy podniosły maksymalnie trzy osoby. „Może ja...” - powiedziała w końcu niepewnie pani siedząca - o dziwo - najbliżej drzwi prowadzących przed oblicze ważnej urzędniczki. Facet się zdziwił i zmienił taktykę. „A kto z państwa jest pierwszy?” - rzucił. Nie dostał odpowiedzi. Większość zajmujących krzesła nadal nie reagowała na jego obecność.

W tym momencie rozległ się zza drzwi zdecydowany głos urzędniczki „Proszę!”. W kolejce nastąpiło gwałtowne ożywienie. Ludzie zaczęli się rozglądać nerwowo i wyczekująco. Skoro nikt nie wstał, stojący tuż przy drzwiach facet skorzystał z okazji i wszedł.

Facetem był mój znajomy, który zrelacjonował mi całą sytuację, wciąż nie mogąc wyjść ze zdumienia. „Oni byli tak skupieni na sobie, że nawet nie zwrócili uwagi, kto przyszedł przed nimi, a kto po nich” - tłumaczył mi, gdy wciąż nie dowierzałem. „Wszyscy wpatrywali się w smartfony?” - dociekałem. „Wcale nie. Może kilka osób, ale większość po prostu zajęta była sobą. Tu chodzi o coś znacznie głębszego i poważniejszego” - zdiagnozował mój znajomy i potarł w zamyśleniu czoło.

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama