107,6 FM

Bardzo stare buty

Rzecz będzie o butach. Zawieszanych na drzewach starych butach. Ba, będzie o setkach, tysiącach par butów, które pozawieszane gdzie tam bądź miały wstrząsnąć sumieniem Ameryki.

Dobra, więcej o butach będzie za chwilę. Teraz streszczę teraz Państwu powstały pod koniec ubiegłego stulecia film, który  fachowa strona internetowa zakwalifikowała jako komedię. Idzie o „Fakty i akty” w reżyserii Barry’ego Levinsona z Dustinem Hoffmanem, Robertem de Niro i Anne Heche w rolach  głównych. Krótko. Prezydent USA stara się o reelekcję, tyle, że za chwilę, jeszcze przed wyborami, ujrzy światło dzienne skandal obyczajowy, którego prezydent był niechlubnym bohaterem. A wtedy – z reelekcji nici. Jak – użyję tu powszechnie dzisiaj stosowanego kolokwializmu - przykryć prezydencki skandal? Jak odwrócić od niego uwagę wyborców? Oto są pytania. Pytania, na które błyskawicznie musi odpowiedzieć prezydencki sztab. Ten wynajduje dwóch fachowców-czarodziejów tego, co widać nie tylko w Polsce uchodzi za pijar – magików grają  Dustin Hoffman i Robert de Niro. I oto pojawia się na pozór zupełnie szalony pomysł – trzeba wykreować naprędce wojnę, która zjednoczy Amerykę przeciw wspólnemu wrogowi. Acha, ta wojna ma być, tak naprawdę, wirtualna, to znaczy, nie będzie toczyć się w rzeczywistości, ale wyłącznie w medialnych informacjach, jakimi będą karmieni Amerykanie. Stąd wymyślony przeciwnik w tej wojnie, to… Albania. Autorzy pomysłu uznali, że przeciętny obywatel Stanów Zjednoczonych nic o Albanii nie wie, więc, co tam… Żeby dodatkowo podgrzać atmosferę, pijarowi czarodzieje wymyślają  bohatera tej wojny, człowieka, który ma zawładnąć wyobraźnią zbiorową Amerykanów. Na jego cześć pisze się piosenki i właśnie on ma stać się symbolem nieustępliwości swoich amerykańskich rodaków. I wtedy  komuś wpada do głowy nieprawdopodobna z pozoru akcja – ma ona symbolizować solidarność amerykańskiego społeczeństwa z ich umęczonym przez Albańczyków bohaterem. Ów wybrany przez speców od pijaru, niczego zresztą nieświadom heros nazywał się William Schumann, koledzy mieli nazywać go – old shoe, czyli stary but. Dobra, niech więc całe Stany obwieszone zostaną na znak solidarności parami starych butów.  Starannie wykoncypowana przez pijarowców akcja została oczywiście przedstawiona jako spontaniczny odruch społecznej solidarności. No cóż, trudno pewnie wykluczyć, że ten i ów obywatel do wymyślonej przez sztab fachowców akcji  przystąpił, ale jej źródło nie było bynajmniej spontaniczne. Pijarowcy po prostu chcieli podgrzać emocje, jak tylko można było. I świetnie się im to udało. Prezydent został wybrany, wybory wygrał mu stary but. Film rozpoczyna fatalna, w założeniu reżysera celowo fatalna, reklamówka polityczna promująca prezydenta z odmienianym na wszystkie sposoby sloganem „Nie zmienia się koni w biegu”. O tym, że reklamówki są koszmarnie złe bohaterowie filmu i jego widzowie o tym doskonale wiedzą od samego początku. A przecież pod koniec filmu inni specjaliści, obiektywni eksperci,  analizują tę koszmarną reklamówkę niemal kadr po kadrze, wykazując, że to właśnie te chamowate telewizyjne reklamówki, wygrały prezydentowi wybory. Przekonują o tym oczywiście post factum, już po wygranej,  że to właśnie owe szmirowate reklamówki,  przesądziły o zdecydowanym zwycięstwie wyborczym urzędującego prezydenta, zapewniając mu reelekcję.  Słuchacie Państwo tego felietonu już po niedzielnych wyborach samorządowych, znacie ich wyniki. Znacie też wiele interpretacji tych wyników – dlaczego jedni wygrali, a drudzy przegrali, dlaczego spełniły się nadzieje pierwszych, a drugich legły w gruzach.  Ja sam kiedy obserwowałem tę kampanią wyborczą to najczęściej odnosiłem wrażenie, że politycy i ich sztabowcy-pijarowcy mają o rozumie i rozsądku swoich potencjalnych wyborców bardzo niskie mniemanie. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że część bilbordów i plakatów, którymi obwieszone były polskie miasta dała zupełnie nieznaczące poparcie ich bohaterom, kandydatom na radnych czy prezydentów. Nie wykluczam, że realny wpływ bilbordów i plakatów na wynik wyborów  był po prostu  żaden. Głosowano za to pewnie, jak to w Polsce najczęściej bywa na jednych, bo na ich konkurentów patrzeć nie umiano. Czy ten swoisty resentyment powinien rządzić politycznymi wyborami  zwłaszcza na poziomie samorządów? Na to pytanie odpowiedzcie sobie Państwo sami. Acha. I jeszcze jedno.  Mam nadzieję, że nikt z Państwa nie dał się zmanipulować grającym co prawda dobrze na ludzkich emocjach, ale jednak prymitywnym pijarem w rodzaju zawieszanych symbolicznie butów. Takie   buty, to, jak widać, bardzo stare, wzięte z filmu buty. Buty dla naiwniaków. Naprawdę nie tylko nie warto w nie wchodzić. Nie warto zwracać na nie uwagi.

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama