107,6 FM

Kościelna wieża

Dziś poddam się jeszcze listopadowym nastrojom raz, że za chwilę Chrystus Król domknie czas mierzony kościelnym kalendarzem, a dwa, że Ewangelia ostatniej niedzieli przypomniała nam mowę Pana Jezusa o rzeczach ostatecznych, nazywaną przez biblistów eschatologiczną.

To trudna nauka, pełna symboliki, wiejąca grozą zapowiadając koniec świata. Trudno, żeby ciarki nie przechodziły po plecach słuchając, że słońce się zaćmi i księżyc nie da swego blasku, że gwiazdy będą padać z nieba i moce na niebie zostaną wstrząśnięte i że nie zostanie kamień na kamieniu.

Jasne, że te słowa odnoszą się do tego ostatecznego końca świata. Pomyślałem sobie jednak, że może nie tylko. Może w tym obrazie zaćmionego słońca, księżyca bez blasku i walących się kamieni warto dostrzec prawdę o przeplataniu się, przenikaniu w naszym życiu jasności i ciemności, czasów trudnych, dramatycznych porażek z osiągnięciami i zaskakującym obrotem spraw na dobre. Tak naprawdę nigdy nie wiemy, kiedy przyjdzie kłopot, nieszczęście, dramat, jakby świat walił nam się na głowę i kiedy z autentycznym przekonaniem mówimy sobie, że to już "koniec świata". I wiem, o czym mówię, przeżyłem to na własnej skórze.

Przeszliśmy już, a może przyjdzie nam jeszcze przejść swój własny "koniec świata", może nawet i nie raz, co wcale nie znaczy, że na tym końcu świat kończy się, tak ten mój, jak i ten globalny.

Przeczytałem nie dawno opowiadanie „Przezwyciężenie i dojrzałość” niepodpisane, niestety. Jest poświęcone „Boskiej komedii” Dantego. Pisze autor tak: Świat "Boskiej komedii" to uniwersum po tamtej stronie: Piekło - Czyściec – Raj. (…) Ludzie, o których poemat opowiada to umarli. Ale poeta użycza im w mowie słów osób żyjących. Przenikają ich cierpienie, namiętności i nadzieja ludzi żywych. (…) Dante pokazuje jasną i mroczną stronę ludzkiej egzystencji. To, co brzydkie, pospolite i niszczące, ma w "Komedii" tak samo swą postać jak to, co piękne, wzniosłe i promienne. Na przemian, jako ciemność i jako jasność przesuwa się nie tylko wszystko, co można sobie wyobrazić na temat ludzkiego poniżenia i rozpaczy, ale także ostateczna doskonałość w obliczu Boga w niebie. (…) W raju Dante spotyka Beatrycze. Została mu (…) posłana na ratunek (…) w piękności, która wszakże zakłada wszystko, co oznacza miłość chrześcijańską - przezwyciężenie i dojrzałość. (…) To, co najsubtelniejsze, ma największą siłę. (koniec cytatu)

Nasze osobiste końce świata nie są i nie muszą być definitywne, bo, jak czytam w tym opowiadaniu: pozostawiona jest (…) człowiekowi możliwość powrotu. Ponad całym złem odejścia od Boga, dodam i bliźniego, góruje zbawienna nadzieja powrotu do Niego i do bliźniego. Człowiek jest stworzony po to, aby się rozwijać. Ale, żeby się rozwijać niezbędne są dojrzałość i przezwyciężanie.

Nie wiem, czy słusznie i czy nie nazbyt pesymistycznie, ale zdaje mi się, że miast dojrzewać - dziecinniejemy, a miast przezwyciężać - się poddajemy.

Zafrapowało mnie w tym opowiadaniu zdanie, że to, co najsubtelniejsze, ma największą siłę. Może więc dlatego nie dojrzewamy i nie przezwyciężamy, bo brakuje nam subtelności? A subtelny, to innymi słowy taktowny w sposobie bycia, nie nieurażający ludzi; wrażliwy… dostrzegający niuanse, wychwytujący nieznaczne różnice, wyczulony, wnikliwy. A jeśli dodam, że subtelny, to też powściągliwy, to czyż nie tego między nami jak na lekarstwo? A jeśli tak, to może też i dlatego tak trudno nam uwierzyć, że ponad całym naszym złem, zawsze góruje zbawienna nadzieja powrotu…

Przywołam teraz fragment kazania Josepha Ratzingera z 1994 roku. Mówił wtedy tak: …po pewnym czasie urbaniści stwierdzili, że w monotonnej pustyni nowoczesnych wieżowców potrzebne są oazy człowieczeństwa, oznaki wspólnoty, miejsca (…) dające poczucie bezpieczeństwa. I że kościoły, które na tle wieżowców wglądają, jaki miniatury, zachowują znaczenie, a nawet mogą mieć nowy sens. Rzeczywiście, tam gdzie jest Bóg, tam jest człowieczeństwo, ciepło, dom, rodzina, wspólnota. Po namyśle musimy stwierdzić, że, wysokość wieżowca jest czymś zupełnie innym niż wysokość kościelnej wieży. Wieżowce nie wskazują na niebo, tylko na potęgę ziemi. Pną się one w górę, ale pokazują tylko, to, że człowiek jest wszędzie. Że nawet wysoko w górze jest tylko ziemia i pochodzący z ziemi beton. Że wszystko jest takie samo, a na końcu zostaniemy sami. (…) Wieża kościelna, nawet niewielka, jak skromny, nieśmiały palec wskazujący, mówi o zupełniej innej wysokości. (…) Mówi nam, że istnieje inna, prawdziwa wysokość, która nie jest ziemią i na której nie jesteśmy sami z naszymi możliwościami i ograniczeniami, (…) która jest prawdziwym niebem. (…) Można jej dotknąć, trzeba jej dotknąć, aby nasze życie było dobre. (…) A dzwony są głosem,  który dopełnia ten cichy znak kościelnej wieży, przypominające wyciągnięty palec wskazujący. (koniec cytatu).

Kościelna wieża – trwałe i ciche przypominanie, że stale góruje nad nami zbawienna nadzieja powrotu… Nigdy tak o kościelnej wieży jeszcze nie pomyślałem.

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama