107,6 FM

Porządki w nas i pod Stazione Termini

To już ostatni moment, tydzień do Świąt Bożego Narodzenia. Wszyscy wkoło powtarzają, że najwyższy czas na porządki i zakupy.

O jakich porządkach powinniśmy mówić i o jakich zakupach? Oczywiście o duchowych, bo czystość duszy jest niezbędna, by być gotowym na Boże narodzenie w sobie. A co za to kupimy? Najważniejsze produkty niedostępne dla wielu - spokój wewnętrzny, harmonię ducha.

Właśnie wróciłam z Rzymu, gdzie niezwykły kardynał Konrad Krajewski, jałmużnik papieski, razem z wolontariuszami pomaga bezdomnym wiecznego miasta, (bieda jest tak samo wieczna jak ono), robić porządki w duszy. Najpierw, a może równolegle do tego, znajduje im dach nad głową, pracę, kieruje pod prysznic, do fryzjera, je z nim obiady w pokoju koło swojego biura na Watykanie. We wtorki i czwartki osobiście rozdaje im zupę, kawę, czekoladki i inne produkty pod stacjami metra Termini i Tiburtina. A wszystko to po to, żeby znów dostrzegli w sobie człowieka.

Kiedy pytam czy korzystający ze wsparcia nie będą go traktować jako pomocy doraźnej i wezmą te wszystkie dary bez żadnej refleksji, jakby im się należały, odpowiada, że bez względu na wszystko, trzeba ich nieustannie bombardować dobrem, żeby obudziło się w nich poczucie godności.

Podczas rozmowy kard Krajewski przypomniał mi to, co Papież Franciszek radził duchownym w kwestii motywowania ich do zmiany życia małżeństw niesakramentalnych. – Ojciec Święty nie powiedział, że rozwiedzionym można udzielać Komunii, ale, że mają prawo się wyspowiadać, że trzeba im towarzyszyć do chwili, kiedy postanowią żyć ze sobą jak brat z siostrą – mówił. - Czy gdyby ksiądz, który nakazuje im białe małżeństwo, sam miał się położyć obok kobiety, dałby radę wytrwać? Podobnie jak rozwiedzeni, tak i ubodzy, którzy spotkają przez nas Jezusa, sami muszą chcieć zmienić swoje życie. Ale, żeby ubogi powiedział mi, że chce się zacząć leczyć, najpierw muszę zdobyć jego zaufanie – tłumaczył kardynał. - Musi być pewien, że nie zaprowadzę go do ambasady, gdzie zakują go w kajdanki, bo na przykład nie płaci alimentów. Nikt z nas nie wie z jakiego powodu tego nie robi. Widzimy tylko, że znalazł się na ulicy. Niewierzący setnik Zacheusz powiedział Jezusowi: „Panie, nie jestem godzien, abyś przyszedł do mnie, ale powiedz tylko słowo”. Tak słowa poganina wdarły się do Mszy św. One uczą wiary wszystkich przyjmujących Komunię. Po łacinie brzmią: „Jeśli wejdziesz pod mój dach” to wtedy u mnie zaczną się dziać cuda.

W zeszły wtorek o dwudziestej przyjechałam z kardynałem i wolontariuszami pod Stazione Termini, by rozdawać przygotowane dla ubogich dary. W ciemnościach czekał na nas tłum ustawiony w wielokrotnie pozawijanej kolejce. Mnie przypadło dzielenie bananów, stałam między siostrą zakonną Dorotą, która rozdzielała mleko i sok, a pracownikiem żandarmerii watykańskiej, rozdającym jogurty i puszki. Kiedy stoisz wobec takiego zagniewanego po cichu tłumu możesz nawet zacząć się bać. Przede mną w nieskończonej kolejce przesuwały się dziesiątki twarzy - białe, czarne, mulatów, burzliwe, niebezpieczne, grzeczne, wdzięczne, ale i kamienne, nieprzeniknione, nie szukające kontaktu. Z niektórych emanował jakiś dziwny spokój, zgoda na to, że znaleźli się po drugiej stronie, z której muszą wyciągać rękę po prośbie. Do nas, rozdających, powoli docierało, że ich dłoni nie da się odtrącić ani ominąć. Że w tym geście jest krótki przekaz - widzę, że mnie zauważyłeś, dziękuję, że teraz ze mną jesteś.

Ten wieczór związany był z dzieleniem się jedzeniem. Kardynał przypomniał mi, że Eucharystia też powstała podczas posiłku, przy stole. Cuda zaczynają się pod dachem naszego ciała, kiedy niegodni przyjmujemy Ciało i Krew. W Rzymie zobaczyłam jak nigdy dotąd, że cuda mogą zacząć się od dzielenia bananami, mlekiem, zupą minestrone. Tylko trzeba je, jak mówi kard. Krajewski – ofiarować Jezusowi.

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama