107,6 FM

Serce sługa, z życiem czy przeciw

Ostatnio przeglądałam swoje wiersze z tomiku „Teren prywatny”. Powstał w czasach kiedy czekałam na urodziny moich dzieci a potem starałam się, jak umiałam najlepiej, przyjąć je na ten świat.

Tak się wtedy zastanawiałam jakim cudem Pan Bóg „dzieli mnie/ na nowego człowieka”, który po dziewięciu miesiącach odejdzie pozostając moim „wiecznym wyrzutem miłości”. Każdy z nas jest wiecznym wyrzutem sumienia dla swoich rodziców, którzy nigdy do końca nie będą wiedzieć czy tak jak trzeba nas kochali, dając miłość - najważniejszą wyprawkę na życie.

Kiedy zaraz po urodzeniu syna położna położyła go obok mnie, zaczęłam nasłuchiwać jak szybko oddycha i przyłożyłam ucho do jego piersi. Usłyszałam, że równie szybko uderza jego serduszko. I choć, wiedziałam, że noworodki tak mają, to jednak przeżyłam zdziwienie. Dlatego jakiś czas potem musiałam zanotować: „Ledwie wyszeptane serduszko/ bije tak szybko/ jakby chciało nadrobić stracony czas”.

Tamten moment przypomniał mi się kiedy zobaczyłam nagranie z jakiegoś happeningu w obronie życia zorganizowanego przez mamy w wysokiej ciąży. Dziewczyny stały na scenie ze stetoskopami przyłożonymi do swoich brzuchów, a, że miały je podłączone do głośników, dlatego w pewnym momencie, kiedy podkręcono je na full, dał się słyszeć tętent małych, galopujących serduszek ich maleństw. Kilkanaście mam, kilkanaście ukrytych w nich dzieci, które dawały znać, że są. Bicie tych serduszek przypominało oklaski na cześć życia, które jest, chociaż go nie widać. Nie trzeba dodawać jakie te kobiety były szczęśliwe, jak poruszały się na scenie w rytm bicia serc swoich dzieci, dużo ładniej niż w niejednym tańcu na balu z tysiąca i jednej nocy.

Do niedawna uważano, że serce poczętego maleństwa zaczyna bić w 21 dniu jego życia. Ostatnio naukowcy stwierdzili, że dzieje się to kiedy mały człowiek ma 16 dni. Na starcie życia bije z częstotliwością około 90 uderzeń na minutę. Z biegiem ciąży przyspiesza do 160 uderzeń, by pod jej koniec zwolnić do 140-tu.

Ludzie mówią, że ktoś ma serce, albo nawet - wielkie serce. Ale też oceniają, że ktoś jest bez serca. Niewielu wypowiadając te słowa zdaje sobie sprawę, że to bardzo obrazowe, poetyckie sformowanie. Może dlatego tak mocno zadomowiło się w języku, bo jest trafione w dziesiątkę, a nawet setkę.

- Dlaczego nie macie serca dla tych małych serduszek, które słychać pod sercem ich mam? - nieraz miałam ochotę spytać niewierzących w to, że człowiek żyje od poczęcia. Mówię, że chciałam skierować to pytanie do niewierzących, bo zwolennicy aborcji, walczący o zabijanie poczętych, jakby nie korzystali ze zdobyczy nauki o rozwoju człowieka. Wciąż uparcie, po swojemu wierzą, że urodzonego trzeba zobaczyć i to dopiero potwierdzi jego istnienie. Według nich w rosnącym brzuchu mamy, nie mieszka nikt. A stąd już prosto do wniosku, że „nikogo” można bezkarnie zabić, pozbyć się go.

Kilka lat temu prawie na moich oczach umarła w szpitalu trzy i pół letnia Małgosia Kozioł, cudowna dziewczynka cierpiąca na złożoną wadę serca. Czekała na operację, ale śmierć zabrała ją wcześniej z ramion przytulającej ją mamy. Inne maleńkie, chore dzieciaki, tak zwane „fioletowe”, bo po porodzie właśnie na taki kolor miały zabarwioną niedotlenioną skórę, czekały na zbiegi, bo wykryto u nich wady serca już w trakcie życia płodowego. Myślałam wtedy, co by było, gdyby rzeczników aborcji zaprowadzić na te oddziały kardiochirurgii noworodków! Czy z tym samym przekonaniem twierdziliby, że te maleństwa jeszcze przed chwilą, w łonach swoich mam, nie miały chorych serc? Albo, że w ogóle nie miały serc? Absurdalnych pytań można postawić wiele.

A może sami, pod wpływem wrażenia jakie się ma zawsze podczas obcowania z chorymi dziećmi, chwyciliby się za swoje serce, sprawdzając czy dla kogoś jeszcze bije? Bo serce zawsze musi dla kogoś bić, komuś służyć, wbrew powiedzeniu, że serce nie sługa. A najlepiej gdyby służyło życiu!

 

 

 

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama