107,6 FM

Wody Polskie: W Wiśle doszło do katastrofy na sporą skalę

Doszło do katastrofy na sporą skalę i nakładają się na to specyficzne warunki pogodowe, wysoka temperatura i bardzo niski poziom wody w Wiśle, przez co stężenie ścieków jest wysokie - poinformowała Joanna Kopczyńska, zastępca prezesa Wód Polskich ds. Zarządzania Środowiskiem Wodnym w rozmowie z TVP Info.

Jak podała Kopczyńska, Wody Polskie udostępniły swój sprzęt pływający i w stałym kontakcie z Wojewódzkim Inspektoratem Ochrony Środowiska oraz Sanepidem monitorują sytuację.

"Nasze centrum operacyjne dokonało analizy, które określiło, kiedy te ścieki dopłyną do Płocka. Szacujemy że będą to 84 godziny od momentu kiedy nastąpił zrzut" - powiedziała Kopczyńska.

Zastępczyni prezesa Wód Polskich podkreślała, że kwestia zrzutu ma duże znaczenie dla mieszkańców okolic, ponieważ Płock korzysta z wody powierzchniowej w dużej części. Zapewniła jednak, że wszystkie służby pracują nad sytuacją, a woda jest badana. "Nie jest możliwe żeby mieszkańcy Płocka mieli wodę skażoną w kranach" - dodała.

Na pytanie o to, jaki wpływ na okoliczną faunę i florę będzie miała ta sytuacja, przedstawicielka Wód Polskich odpowiedziała, że zależy od stężeń ścieków.

"Katastrofa jest duża, ponieważ zagrożone są obszary Natura 2000, gdzie żyje chronione ptactwo. To są ścieki z zakładów przemysłowych i szambiarek. Tak olbrzymi wyrzut ścieków może mieć w środowisku konsekwencje, których nie jesteśmy w stanie przewidzieć, na pewno w najbliższych godzinach nie da się tego powstrzymać" - powiedziała Kopczyńska. Dodała również, że zdziwiło ją, że katastrofa się wydarzyła, ponieważ infrastruktura w oczyszczalni ścieków jest nowa.

Zastępczyni prezesa Wód Polskich podała, że WIOŚ zakłada stacje pomiarowe przed Płockiem, żeby zbadać tempo przesuwania się - przed dotarciem - zanieczyszczeń. Ponadto służby wodociągów płockich badają swoje ujęcie wody.

Joanna Kopczyńska stanowczo odradziła wchodzenie do Wisły, łowienie oraz spożywanie ryb z rzeki oraz spacery przy brzegu na odcinku warszawskim, ze względu na parowanie ścieków pod wpływem upału.

Minister środowiska Henryk Kowalczyk przekazał w środę, że stołeczna spółka wodociągowa przesłała informację o awarii do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w środę przed południem, podczas gdy pierwszy z kolektorów został uszkodzony we wtorek nad ranem. W ocenie Generalnego Inspektoratu Ochrony Środowiska jest to działanie niestandardowe, potęgujące zagrożenie.

Prezes MPWiK Renata Tomusiak tłumaczyła, że układ przesyłowy do "Czajki" jest zbudowany z myślą o zabezpieczeniu ewentualnych zdarzeń awaryjnych, więc we wtorek - po awarii jednego kolektora - ścieki zostały przekierowane do drugiego. Następnego dnia z kolei - jak zapewniała - po awarii kolejnego z rurociągów, zgodnie z przepisami MPWiK informował służby. W ocenie stołecznego ratusza do sytuacji kryzysowej, o której należy powiadamiać odpowiednie służby, nie doszło we wtorek, lecz w środę - w chwili rozpoczęcia zrzutu nieczystości (około godz. 8).

Według MPWiK spływ nieoczyszczonych ścieków do rzeki nie stanowi zagrożenia dla wody w Wiśle, w tym warszawskiej kranówki. Jak tłumaczy, przeprowadzany z dawnego kanału ściekowego przy moście im. Marii Skłodowskiej Curie zrzut znajduje się poniżej ujęć wody, które umieszone są pomiędzy mostami Łazienkowskim i Siekierkowskim.

Zakład "Czajka" oczyszcza ścieki z prawobrzeżnych dzielnic Warszawy i okolicznych gmin, a od 2012 roku także te z centralnej i północnej części Warszawy lewobrzeżnej. Awarii uległy tylko kolektory przesyłające nieczystości z dzielnic na lewym brzegu Wisły. Zrzut ścieków, przeprowadzany z dawnego kanału ściekowego przy moście im. Marii Skłodowskiej Curie, dotyczy Bielan, Bemowa, Żoliborza, Woli, Śródmieścia, Ochoty, Włoch oraz części Mokotowa.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama