107,6 FM

(Nie)śmiertelny grzech samobójstwa

Jak płynie czas tuż przed śmiercią? Czy człowiek ma jeszcze wtedy moment, by przyznać, że żałuje?

Dlaczego człowiek potrafi dokonać zamachu na własne życie? Dlaczego postanawia, by umrzeć? Czy nie jest to szaleństwo, a skoro (najczęściej) tak jest, to czy samobójstwo w ogóle może być grzechem? Podobne pytania stają się głośne 10 września każdego roku. To wtedy bowiem obchodzony jest Światowy Dzień Przeciwdziałania Samobójstwom.

Samobójstwo jest zamachem. Zarówno teologia, jak i suicydologia oraz psychologia wskazują, że działanie to jest w zasadzie zamordowaniem siebie samego. Co ciekawe, surowość, z jaką w dziejach spotykały się podobne zachowania, cechowała nie tylko prawo  kościelne, ale również świeckie. W Wielkiej Brytanii próba samobójcza przestała być karana - jak podają znawcy tematu - dopiero w latach 60. ubiegłego wieku. Nadal penalizowane jest nakłanianie do samobójstwa i jest to - poza nielicznymi wyjątkami - standard prawa karnego. Wcześniej zamach samobójczy wiązał się z bardzo silnym napiętnowaniem. W wiekach średnich stosowano surowe praktyki związane z zamachem samobójczym. Konfiskowano mienie samobójcy, nakładana na niego ekskomunikę. Kolejne sobory zakazywały chowania ofiar zamachów samobójczych w asyście katolickiego kapłana. Co istotne, ostatnia z tych norm obowiązywała do reformy Kodeksu Prawa Kanonicznego za pontyfikatu Jana Pawła II.

Warto przypomnieć obecne nauczanie Kościoła katolickiego, dotyczące samobójstw. Bo śmierć człowieka, który zabija sam siebie, pozostawia jego bliskich z tysiącem pytań, które najczęściej nie znajdują odpowiedzi.

A zatem: czy samobójstwo jest grzechem?

Tak. Ks. prof. Tadeusz Reroń przypominam, że jest to działanie, które narusza podstawową normę moralną, jaką jest przykazanie: „nie zabijaj”. Św. Augustyn akcentował, że Bóg nie określił podmiotu zobowiązanego do przestrzegania tego przykazania, a więc dotyczy ono każdego człowieka. Ks. prof. Reroń dodaje, że zamach samobójczy jest zbrodnią zaprzeczającą w sposób podstawowy zasadzie szacunku wobec godności człowieka. Wspomniany moralista uzupełnia jednak, że odpowiedzialność za ten czyn może być ograniczona albo nawet zniesiona.

Zmiana i to dobra zmiana

Nie miejsce tu na osądzanie ludzkiego sumienia. Jednak przedstawione we wstępie pytania - paradoksalnie - są być może istotne nie dla zmarłych, ale dla tych, którzy żyją i cierpią. Cierpienie to dotykało rodziny, które w dawnych czasach chowały zmarłego bez obecności kapłana, najczęściej w tajemnicy przed wspólnotą, która odpowiedzialność za samobójstwo przenosiła niejednokrotnie na bliskich suicydenta (ofiary samobójstwa).

I tutaj mamy zmianę. I to ogromną zmianę. Ks. prof. Piotr Morciniec w „Encyklopedii bioetyki” zaznacza bardzo wyraźnie, że Kościół  katolicki w swoim moralnym nauczaniu bardzo mocno odnosi się do obiektywnych doniesień nauki, a ta jasno wskazuje, że samobójstwo najczęściej powiązane jest z kilkoma elementami:

  • załamanie sytuacji życiowej,
  • narastająca agresja (autoagresja) oraz
  • pojawiające się w wyniku cierpienia pragnienie śmierci.

To dlatego, jak wspomina przywołany bioetyk, dokonanie zamachu na własne życie na skutek zaburzeń psychicznych, strachu lub poważnej obawy przed próbą, cierpieniem lub torturami każe nam inaczej spojrzeć na samobójczy czyn, którego okoliczności najczęściej pozostają tajemnicą. Ks. prof. Morciniec przypomina zmianę w kwestii katolickiego pochówku, który jak najbardziej przysługuje także osobom, które skutecznie targnęły się na swoje życie. Może być on odmówiony w zasadzie tylko w dwóch przypadkach: gdyby jego przeprowadzenie wiązało się ze społecznym zgorszeniem (znane było np. antyreligijne zachowanie osoby zmarłej) bądź też wiadomym było, iż osoba, która dokonuje samobójstwa, czyni to z pełną świadomością swojego postępowania.

Z nadzieją

Kiedyś do św. Jana Vianneya przyszła załamana kobieta. Powiedziała, że jej mąż, który nie chodził do kościoła, popełnił samobójstwo, skacząc z mostu. Dodała, że zabił ostatecznie nie tylko swoje ciało, ale i duszę. Kapłan miał jej powiedzieć: „Proszę pani, między mostem a wodą jest niewielka odległość, ale ona właśnie nie pozwala go pani osądzić”.

*

Autor jest doktorem nauk społecznych, socjologiem prawa, pedagogiem i bioetykiem, pracuje jako wykładowca akademicki oraz ekspert instytutu Ordo Iuris, prowadzi blog na stronie gosc.pl. Jest ponadto członkiem Rady Młodych Ekspertów ds. Psychiatrii przy Rzeczniku Praw Pacjenta.

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama